|
Xena Warrior Princess: Polskie Forum XWP Xena Warrior Princess
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
red
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 19 Cze 2007
Posty: 4676
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Moderacja Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:53, 14 Sie 2008 Temat postu: "Cicha wojna" tlumaczenie |
|
|
Wydarzenia mają miejsce kilka tygodni po "Callisto", ale przed wydarzeniami w "Death Mask"
Fik miał zostać odczytany w całości na fescie, co oczywiście nie wyszło - tak ciężki okazał się dla publiczności
Cicha wojna
Autorka: Tammy
Tłumaczenie: red i tyrella
Od tłumaczy: Ta wersja nieco się różni od wersji oryginalnej. Zostały powycinane wszelkie powtórzenia i niepotrzebne teksty oraz wiersze.
Dobrej zabawy!
Prolog
- Czy nasi chłopcy wrócili już z Amphipolis?
- Tak sir, znaleźli Xenę dokładnie tam gdzie mówiłeś, w karczmie.
- Co z dziewczyną? Kontynuujecie regularne bicie tak jak rozkazałem?
- Tak sir, tak samo wszelkie inne tortury. Proszę mi dać jeszcze tydzień a będzie się bać własnego cienia.
- Jaki tydzień?! Trzymaj się planu! Kiedy ta dziewka otworzy usta ma nic się z nich nie wydobyć, żadne słowo! Rozumiesz mnie Nikkos?
- Ttttaaaak sir, jak tylko rozkażesz sir! - młody porucznik szybko opuścił namiot dowódcy wpuszczając do niego trochę zimnego powietrza. Lekki podmuch wiatru zrzucił papy i otwarte tuż pod nogi starszego mężczyzny. Kopnął je ze swojej drogi poczym również opuścił namiot.
- Wszystko układa się w całość tak jak sobie to obmyśliłem... To ty poprowadzisz moją armię i dokończysz moego dzieła. Najpiękniejsze jest to, że to ta dziewka zwróci twe serce Aresowi.... Już niedługo córeczko, już niedługo.
Rozdział 1
- Już idę mamo- rzekła Xena ostrożnie balansując między stołami matczynej karczmy w Amphipolis z miską gulaszu w każdej ręce. Wyminęła starszego pana grzejącego się przy kominku poczym dotarła do stołu w rogu karczmy, przy którym zasiadała młoda para. Kiedy podawała im gulasz zastanawiała się, czy i ona mogłaby być taka gdyby inaczej potoczyły się jej losy.
- Matka robi najlepszy barani gulasz w tej części Tracji- powiedziała uśmiechając się- Dajcie znać jeśli będziecie chcieli coś jeszcze- dodała nim odeszła posprzątać brudne naczynia.
Ułożyła je na tacy i wróciła za bar.
Xena niespokojnie przygładziła spódnicę śmiejąc się do siebie
"Ciekawe, czy ta młoda para poznałaby mnie gdybym tu wparowała w tym co noszę zazwyczaj. To najdłuższy okres, w którym noszę sukienkę od lat"
To, że nie nosiła tu broni nie oznaczało iż wyzbyła się starych nawyków. Wciąż miała przy sobie swój mały sztylet, który chowała między piersiami. Była już tutaj cztery dni. Miło było wrócić na trochę do domu i matki, ich relacje naprawdę się poprawiły w tym okresie. Wizyty tutaj zawsze przypominały jej o tym jak bardzo darzą się miłością i zaufaniem. Jedynym negatywnym punktem tej wyprawy była tęsknota za Gabrielą. Jej kompanka wędrowała wtedy w inną stronę by odwiedzić własną rodzinę. Już od tygodni mówiła tylko o Lili, o tym, że już niedługo zostanie ona wydana za mąż oraz o przeróżnych uroczystościach jakie z tej okazji wyprawi jej matka. Xenie brakowało tej paplaniny.
"Jeszcze tylko kilka dni i spotkamy się w Potadei" upomniała się w myślach.
Wieczorni goście zaczęli się rozchodzić i Xena przejęła kontrolę nad barem gdy jej matka poszła przygotowywać pokoje dla gości pozostających na noc.
"Hmm... Czy mogłabym tak zawsze? Osiedlić się, zostawić Gab?" zaczęły ją nękać myśli. Pewne sprawy naprawdę zaczynały zmieniać jej życie.
W pewnym momencie Xena spostrzegła czterech brudnych i cuchnących mężczyzn. Byli ubrani w wojskowe zbrojenia, które nieprzyjemnie zdobiły ślady krwi. Księżniczka sięgnęła pod bar i zacisnęła dłoń na rękojeści schowanego tam miecza. Miała nadzieję, że nie będzie kłopotów.
Puściła miecz by nalać wina jakiemuś starcowi, ale jej wzrok nie oddalał się od żołnierzy.
- co mnie tak mierzysz?- zagadnął najmłodszy z nich puszczając do niej z dość wulgarnym wyrazem twarzy oczko- Chodź tu maleńka z odrobinką piwa a dam Ci co tylko zechcesz.
"Żadnych kłopotów, pamiętaj słowa matki..." wyszeptała sama do siebie próbując zachować kontrolę nad sobą. Jakiś facet zaczął walić pustym kuflem w blat.
- Zaraz przyniosę, momencik- powiedziała najgrzeczniej jak tylko zdołała z siebie wydusić młodemu żołnierzowi poczym skierowała swoje kroki by dolać walącemu kuflem mężczyźnie piwa.
Młody żołnierz uśmiechnął się zawadiacko do swoich śmiejących się pod nosem kolegów.
- Nie tak szybko- powiedział dźgając Xenę kosturem w pierś.
"Dość tego" pomyślała pozwalając działać instynktowi. Walnęła go własną głową w czoło i obserwowała z satysfakcją jak spada na ziemię. Jego kostur poturlał się pod jej nogi. Przez chwilę nie spostrzegła w nim nic dziwnego. Podniosła go jednym trzepnięciem stopy i zaczęła się nim bawić odstraszając kumpli poturbowanego.
Kimże była ta kobieta stojąca przed nimi wymachując bronią niczym rasowy wojownik?
W żyłach Xeny zawrzała krew, gdy spostrzegła iż kostur był amazoński.
- Skąd to masz?- wysyczała- Mów! JUŻ!- przepchnęła najbliższego z całej trójki i walnęła nim o bar.
- Potadaia- wycharczał- Proszę, nie zabijaj nas, całą wioska spłonęła i...
- Zamknij się!- wrzasnęła czując obrzydzenie, które wpijało się jej niczym nóż w serce.
Kopnęła dwóch pozostałych i rzekła ponownie:
- Pokażcie wszystko co żeście zabrali z tamtej wsi! Natychmiast!
Pieniądze, biżuteria, bronie... Wszystko utworzyło małą kupkę na podłodze.
- A teraz zmiatać mi stąd nim zmienię zdanie- syknęła ponownie napinając mięśnie by podkreślić swój gniew.
Dwóch stojących wybiegło ile sił w nogach, a dwójka znokautowanych bardzo powolnie opuszczała karczmę.
Pogrążona w myślach Xena ostrożnie podnosiła każdą z rzeczy po kolei i przyglądała się im uważnie. Spostrzegła spojrzenia gości.
- Koniec przedstawienia- ogłosiła.
Wiedziała, że przesadziła, ale nie obchodziło jej to w tej chwili. Przewróciła kostur w dłoni i poddała się jego głębszej analizie. Fala mdłości napłynęła na nią, gdy rozpoznała uszkodzenie drewna na jego końcu. Gabriela kiedy myślała, że Xena umarła waliła nim o drzewo...
"Zdecydowanie Gabrieli" wyszeptała ignorując spojrzenia gości.
Przełknęła głośno ślinę widząc na nim ślady zaschniętej krwi.
"Idę po Ciebie Gab, idę"
Rozdział 2
W powietrzu unosił się swąd palonego ludzkiego mięsa wydobywający się z pogrzebowych stosów gdy Xena dotarła do Potadei. Wszędzie było pełno brudu, kurzu i rannych leżących gdzie popadnie. Jedno spojrzenie wystarczyło Xenie by określić zniszczenia mniej więcej dwóch trzecich budynków.
"Nic dziwnego, że leżą na ulicy" powiedziała do siebie poszukując twarzy swojej przyjaciółki wśród tych, którzy przeżyli.
Obraz nędzy, rozpaczy i pogorzeliska przypominał księżniczce o jej przeszłości. O grabieżach, mordach, podpaleniach...
"Skup się" upomniała się w myślach "Skup się na chwili obecnej"
W spojrzeniach wieśniaków dostrzegała strach i nienawiść.
"Czyżby tak prędko zapomnieli iż uratowałam ich kobiety przed ludźmi Draco?"
Zeskoczyła z konia.
- Xena?- cichutki usłyszała cichy głos i poczuła jak jakaś mała dłoń łapie koniec jej skórzanej spódnicy.
- Dora?- Xena uklękła na jednym kolanie by zniżyć się do poziomu dziecka, które przykuło jej uwagę.
- Uratujesz moją mamusię i kuzynkę Gabrielę?- zapytała drżącym głosem, w jej oczach szkliły się łzy.
- Dora... Chodź tutaj w tej chwili!- rozległ się donośny męski głos niespełna 30 stóp od nich.
Xena westchnęła cicho, gdy dziecko oddaliło się od niej. Starała się nie pokazywać tego, ale strach w oczach dziecka zawsze przyprawiał ją o ból w klatce, jakby serce się jej krajało.
"Cóż, przynajmniej wiem, że oni mają Gab... Że ona nie umarła... Jeszcze"
Jedyne co chciała zrobić to wsiąść na konia i pędzić śladami najeźdźców by odzyskać przyjaciółkę. Założyła na głowę czarny kaptur od swojego równie czarnego płaszcza i spokojnie podeszła do grupy wieśniaków kryjących się w zaciemnionym miejscu.
"Misja: większe dobro wzięła w łeb, nie obchodzą mnie Ci ludzie, nie chcą mnie tutaj... Kurde, idź szukać Gabrieli" mówiło jej serce.
Podeszła do wieśniaków.
"Skup się" powiedziała do siebie "Kogo ty oszukujesz... Nie możesz powstrzymać całej armii najeźdźców tylko i wyłącznie z tymi wieśniakami..."
Księżniczka zamknęła oczy na moment, wzięła głębszy oddech... W myślach ułożyła sobie obraz osoby, która dawała jej siłę tak wiele razy, która potrzebowała jej teraz najbardziej.
- Jestem Xena i przybywam z pomocą.
- Posłuchajcie, jeśli nie zaczniemy ufać jedno drugiemu zamiast narzekać nigdy ich nie dorwiemy- głos Xeny był głęboki i niezwykle donośny a jej wzrok padał po kolei na każdego wieśniaka- Wiem jak oni pracują. Będą chcieli sprzedać wasze rodziny i przyjaciół na rynku niewolników, obwoźnym kupcom i potężnym dowódcom- zmierzyła raz jeszcze każdego z osobna- Niektórzy z was mi nie ufają ze względu na moją przeszłość. Niektórzy winią za to iż wasza koleżanka, Gabriela, poszła za mną w świat. Odkąd tu przybyłam o zmierzchu zdążyłam usłyszeć nawet, że winicie mnie za tę tragedię- przerwała na chwilę odsłaniając rękojeść swojego miecza- Koniec narzekania, pora na akcję... Wszyscy, którzy chcą powinni wraz ze mną wyruszyć o świcie z misją ratunkową.
Wojowniczka szczelniej opatuliła się płaszczem i opuściła zebranie.
- Wytrzymaj jeszcze troszkę- szepnęła- Już niedługo Gab.
Rozdział 3
Zapadła ciemna noc. Potężna mgła sprawiła iż Xenie włosy kleiły się do twarzy co sprawiało iż jej frustracja sięgała już zenitu. Mimo to jechała dalej wspominając jak to za dnia wytropiła wraz z wieśniakami handlarzy niewolnikami i odbiła zakładników. Wszystkich oprócz jednej osoby, Gabrieli.
Dzięki jej umiejętnościom walecznym i strategicznym obyło się bez większego rozlewu krwi.
Odprowadziła wieśniaków do wsi poczym wróciła na szlak by szukać przyjaciółki. Jechała na swoim koniu poprzez las, główną ścieżką rozglądając się do koła i wypatrując jej gdzieś w gęstwinach.
- Odzyskamy ją, prawda Argo?- zagadała gładząc końską grzywę.
Wiedziała, że niedługo pogoda będzie jej bardzo przeszkadzać w poszukiwaniach. Wiedziała, że prawdopodobnie będzie musiała wstrzymać poszukiwania aż do świtu, co bardzo jej nie odpowiadało, gdyż gdzieś w głębi umysłu wydawało jej się nawet, że słyszy Gab, wyczuwała ją. Wiedziała, że jest blisko.
- Pospiesz się Stephen, Talus będzie tu lada moment.
- Prawie skończone- odpowiedział Stephen zadając ostatni cios biczem w plecy młodej, cichej, rozciągniętej za ręce i przywiązanej do dwóch drzew blondynki. Krew spływała jej całymi plecami aż do stóp.
- Wystarczy, szykuj konie. Muszę zostawić jeszcze małą wiadomość- rzekł odkładając bicz i mocząc pióro we krwi.
Napisał krótką notkę poczym wrzucił pergamin w spódnicę dziewczyny.
Rozdział 4
- Whoa, Argo- nakazała Xena ciągnąć za cugle by koń skręcił pod stare, rozłożyste drzewo.
Chowając się pod nim przed mocno padającym deszczem Xena wytężała wzrok próbując przebić nim zarówno siarczyście spadające krople jak i wciąż spowijającą las mgłę. Nie było to łatwe zadanie, gdyż Argo była bardzo niespokojna. Ciągle się odwracała, przesuwała w prawo i lewo...
- Spokojnie Argo, co jest, słyszysz coś?- wiedziała, że zmysły konia były w taką pogodę momencie lepsze niż jej własne- Dziwne, wydaje mi się jakbyśmy były obserwowane... Żołnierze znają tę okolicę lepiej niż ja- w tej chwili Argo wydarła przed siebie o mały włos nie zrzucając z siebie Xeny- Argo, co do cholery dziś w Ciebie wstąpiło?!- wysyczała przez zaciśnięte zęby kurczowo trzymając się siodła i ściskając nogami boki konia.
Argo stanęła na drodze i zaczęła kiwać głową w nieodgadnionym kierunku. Wojowniczka zeskoczyła z niej z pluskiem wpadając w kałużę błota uderzając o coś jeszcze...
- O bogowie...- szepnęła czując pod sobą czyjeś ciało.
Schyliła się i dotknęła tego kogoś. Uniosła dłoń i zobaczyła na niej ślady ciepłej, świeżej krwi.
Księżniczka dobyła miecza prawie przystawiając go do tego, kto leżał na ziemi.
- Mów kim jesteś i co tu robisz!
Postać nie wydawała z siebie żadnych dźwięków poza "Mhmm, uhh", które i tak z trudnością jej przechodziły przez gardło.
Zeus okazał się łaskaw zsyłając w tym momencie błyskawicę, która przecięła niebo oświetlając okolicę.
- Gabriela...- Xena upuściła miecz i padła na kolana rozpoznając przyjaciółkę.
Bardka miała spuchniętą i posiniaczoną twarz, okaleczone plecy, ale to wciąż była ona. Jej Gabriela.
Księżniczka szybko oceniła stan w jakim się znajdowała bardka. Był zły, żeby nie powiedzieć tragiczny. Krew wciąż sączyła się z ran na jej plecach i górnej części nóg, lewe oko spuchnięte, czarne wręcz i zamknięte. Sińce i niewielkie rany cięte pokrywały całe jej drobne ciało.
- Ughhhh- jęknęła blondynka przeczołgując się praktycznie do pobliskiego drzewa i obejmując je najmocniej jak tylko zdołała.
- Och Gabrielo...- Xena schowała miecz, wstała poczym kucnęła z tyłu przyjaciółki- To ja, Xena... Pamiętasz mnie? Jesteś już bezpieczna- Po woli gładziła jej mokre włosy- Nic Ci nie zrobię, nie bój się- jedną dłoń położyła na ręce bardki masując ją kciukiem, drugą wciąż gładziła jej długie włosy- Już dobrze... Już dobrze, jestem tutaj.
Blondynka zaczęła się nieco uspokajać rozluźniając swój uścisk na drzewie. Xena bardzo delikatnie odjęła jej dłonie od konara i obróciła ją twarzą do siebie.
- To ja, już dobrze, shhhh- szepnęła wtulając ją delikatnie do piersi (bez skojarzeń prosz ).
Ignorując nieprzyjemny zapach i lepkość krwi wzięła ją na ręce i zaniosła na Argo. Gab chciała zejść z konia, ale Xena szybko wskoczyła za nią i szepcząc jej do ucha uspokajające słowa wtuliła ją w siebie starając jak najszczelniej ochronić ją przed deszczem.
Nastał świt. Pomarańczowo-różowe kolory zdobiły niebo, pierwsze promienie słoneczne przebijały się przez resztki mgły . Już w tym blady świetle Xena mogła spokojnie obadać wzrokowo stan bardki, która spała spokojnie z twarzą wtuloną w jej ramię. Była cała brudna, posiniaczona, spuchnięta... Nadgarstki były poobcierane do krwi i zaczęły już nachodzić ropą. Coś co niegdyś było jej ubraniem, teraz bardziej przypominało stare szmaty. W księżniczce wzbierała nienawiść do oprawców.
"Niech no ja was tylko dorwę nędzne świnie..."
Jednym palcem pogładziła delikatnie policzek Gab. Dziewczyna wzdrygnęła się, ale jej sen nei został przerwany.
- Shh... To tylko ja- szepnęła jej do ucha.
Rozdział 5
Xena delikatnie ściągnęła bardkę z konia i ułożyła ją ostrożnie na miękkiej trawie nieopodal strumienia. Nawet we śnie ciało Gabrieli było mocno spięte. Widząc to wojownicza pogładziła ją po głowie mówiąc, że jest tutaj i nie pozwoli już nikomu jej skrzywdzić poczym wróciła do konia po torbę z medykamentami.
"Tylko spokojnie" upomniała się czując przepełniającą ją złość.
Wzięła kilka głębokich wdechów by się opanować i wyciągnęła z torby potrzebne jej zioła do sporządzenia maści. Następnie sięgnęła po sztylet i usiadła cicho przy wciąż pogrążonej we śnie bardce.
Rozcięła pozostałości po ubraniach i nagle coś zwróciło jej uwagę. Coś niewielkiego, jasnego. Był to zwinięty pergamin, który wysunął się z sukienki Gab.
Odwinęła go by przeczytać sprawdzić co na nim jest.
- AAAAAAARGHHH!!!- wrzasnęła wstając i kopiąc w ziemię.
"Niedługo" brzmiał krwawy napis na zwitku,
"Niedługo co? Zginie, zgwałcicie ją, rozprujecie, sprzedacie...? Co niedługo?!" myśli wojowniczki kłębiły się jej w głowie, a uczucie mdłości, odrazy, bólu i nienawiści mieszały się w jedno.
Do realności wrócił ją cichy jęk, wtedy też spostrzegła, że Gab prawie wpada do strumienia próbując wstać. Była na tyle słaba iż omal się nie zsunęła.
Szybko ją złapała i ułożyła z powrotem na trawie.
- Shhh, już dobrze, nic Ci nie grozi, przepraszam- mówiła najspokojniej jak mogła- Nie jestem zła na Ciebie tylko na nich.
Pogładziła ją chwilę po policzku poczym namoczyła szmatkę w strumieniu i delikatnie zaczęła obmywać jej ciało. W napotkanym spojrzeniu ujrzała strach mieszający się z bólem.
- Hej dzieciaku, aleś brudaśna. Wiem, że gdzieś pod całym tym błotem jest moja Gabriela- uśmiechnęła się do niej szeroko.
Bardce zadrżała dolna warga.
"Jest przerażona..." pomyślała Xena "Co robić, gdyby była tu moja mama... Mama!"
Zaczęła nucić spokojnym tonem piosenkę, którą matka śpiewała jej gdy była dzieckiem i bała się burzy oraz potworów czających się pod łóżkiem. Ten spokojny ton ewidentnie działał na bardkę, która rozluźniła się nieco. Śpiew przerwała tylko raz, by powiedzieć dziewczynie iż przewraca ją na brzuch by przemyć rany i zająć się ich opatrywaniem.
"O bogowie" westchnęła, a jej kark przeszył okropny, mroźny wręcz dreszcz "Nie zrobiłabym czegoś takiego nawet upartemu osłu"
Całe plecy i górna część nóg pokryte były nieprzyjemnymi ranami wyraźnie pochodzącymi od bicza. Na szyi miała niewielką ranę ciętą, prawdopodobnie pozostałość po za mocnym dociśnięciu ostrza noża lub miecza.
"A więc stawiała opór... Moooja Gabi"
Obmyła jej każdą ranę wodą, jednakże widząc iż nie będą się one chciały goić jak trzeba sięgnęła po najmocniejsze wino jakie tylko miała w torbie przy siodle.
- Gab, hej, spójrz na mnie- powiedziała nachylając się nad bardką- Popatrz, o tak. Muszę odkazić te rany. Będzie bolało, ale obiecuję, że później już wszystko będzie dobrze, ok?
Gab nic nie odpowiedziała. Wojowniczka przelała jej plecy winem, co spowodowało, że z gardła bardki wydobył się jęk, a jej drobne dłonie zacisnęły się w pięści.
Niedługo potem Gab była już wysmarowana maścią i obwiązana bandażami. Podczas zaszywania rany na szyi Xena zaczęła myśleć nad zachowaniem przyjaciółki. Zdecydowanie była wystraszona. Gorzej, była śmiertelnie wystraszona. Jej ruchy, podrygiwania i spojrzenie przypominało jej spłoszone zwierzę, które nie wiedziało gdzie ma się ukryć by uciec przed zagrożeniem. Nigdy nie widziała swojej Gab w takim stanie, ba nigdy nie spotkała na swojej drodze nikogo, kto byłby przerażony do tego stopnia. Co gorsza, bardka nie chciała mówić. Księżniczka nie wiedziała czy z powodu jakiś obrażeń, czy też ze strachu, co tylko podsycało jej złość. W jej wnętrzu trwała nieustanna walka nienawiści do oprawców między miłością i współczuciem do dziewczyny, która po wypiciu kubka ciepłego wina z ziołami usnęła spokojnie. Dla dobra ich obu musiała trzymać nerwy na wodzy, wiedziała o tym. Starała się jak mogła choć najchętniej znalazłaby tych brutali i poderżnęła im gardła.
"Zapłacicie za każdego sińca, każde cięcie..." syknęła pod nosem zdejmując z siebie swoją zbroję i udając się na brzeg strumienia by ją wymyć z zaschniętej krwi.
Rozdział 6
Xena wzięła spory łyk ze swojego kubka poczym zaczęła masować sobie skronie. Modliła się by ten okropny ból głowy w końcu się skończył.
Noc była bezksiężycowa. Wiatr szturchał wierzchołkami drzew. Była to doskonała noc na odwet, ale wiedziała iż nie może opuścić obozowiska. Zwłaszcza teraz.
Gab walczyła z gorączką od późnego popołudnia. Księżniczka podeszła do niej i odgarnęła jej z twarzy mokre włosy, które popkrzylejały się do policzków i czoła bardki. Odkąd temperatura wzrosła, bardka stała się jeszcze bardziej płochliwa na jakikolwiek dotyk. To bolało Xenę bardziej niż widok tego co zrobiły jej te łotry.
"O bogowie, Gab, co oni Ci zrobili, dlaczego? Kto sie bawi nami w tak okrutny sposób?! I ta notka, co ona ma znaczyć? Czemu ma służyć? Nie byłam tak wkurzona od bardzo, bardzo dawna... To jest praktycznie ponad moje nerwy... Gdyby Ciebie tu nie było, pewnie wyrżnęłabym ich jak psy! Bogowie, pomóżcie nam"
Xena spostrzegła, że Gabriela zaczyna się budzić, więc zbliżyła się do niej. Czuła jak fala złości przeszywa jej ciało, gdy spogląda na poturbowaną kompankę.
- Tak bardzo Cię teraz potrzebuję- wyszeptała.
Wzięła jeszcze jeden łyk ze swojego kubka poczym odstawiła go obok medykamentów. Od razu pożałowała swojego ruchu.
Gab szybko otworzyła nieopuchnięte oko i próbowała się skupić na tym co się wokół niej dzieje.
Księżniczka delikatnie położyła jej dłoń na czole. Mimowolnie się uśmiechnęła czując iż gorączka zaczyna spadać. Odgarnęła jej włosy z szyi i aż podskoczyła widząc jak twarz dziewczyny wykrzywia grymas gdy przez przypadek dotknęła rany.
Podniosła ją do pozycji siedzącej.
- Shhh,- szepnęła siadając tak, by jedna noga posłużyła blondynce za oparcie.
Pomimo obecności swojej przyjaciółki czuła się bardzo osamotniona.
- Też się boję Gabi, tak wiele rzeczy mnie teraz przeraża- starała ukryć cisnące się jej do oczu łzy, ale nie potrafiła.
Chciała powiedzieć coś więcej, ale bardka zwinęła się w kłębek wtulając się w nią.
"Nie radzę sobie... Nie chcę... Wyleczenie twoich ran będzie tylko połową bitwy, jestem wojownikiem, nie pielęgniarką... Wymagasz ode mnie zbyt wiele i sprawiasz, że kraje mi się serce. Jesteś teraz zdana na mnie i to mnie przeraża, boję się, że mój gniew doprowadzi cię do śmierci, nienawidzę tego, Chciałabym uciec"
Bardka położyła głowę na jej piersi, a dłoń na jednym z jej kolan. Dotyk ten zapłonął niczym żywy ogień w sercu księżniczki odganiając wszystkie złe myśli. Xena wzięła ostrożnie jej dłoń we własną.
- Już dobrze Gabrielo, już dobrze- rzekła uśmiechając się przez łzy, które teraz popłynęły jej potokiem po policzkach.
Pocałowała tę blond główkę i zaczęła nucić znaną już jej melodię. Czuła jak ciało przyjaciółki rozluźnia się w jej delikatnym uścisku.
- Jesteś bezpieczna- szepnęła będąc pewną, że bardka ponownie odpłynęła w krainę Morfeusza.
Ponownie ułożyła ją na ziemi poczym sama usiadła po turecku z bronią pod ręką mierzwiąc co jakiś czas włosy Gabi by odgonić własne złe myśli oraz zapewnić poczucie bezpieczeństwa osobie, która była bliska jej sercu i która tego teraz bardzo potrzebowała.
Rozdział 7
Blond włosy kompletnie przesłaniały drobną twarz młodej kobiety, która kuliła się w ciemnym kącie zamknięta klucz piwnicy. Ciężkie drewniane drzwi otworzyły się skrzypiąc przeraźliwie. Jakiś szczur prysnął przed światłem słonecznym, które wdarło się do pogrążonej do tej pory w ciemnościach piwnicy.
- Gdzie ona jest?!- rozległ się donośny, ociekający jadem męski głos.
- Tam, w rogu, nie widzi je pan?
- O bogooowie, pewien jesteś? Przecież ten bachor to sama skóra i kości, nie sądzę by jej rodzina była na tyle głupia by ją tu przyprowadzić.
- Mogę iść do niej?
- Proszę bardzo, mam teraz ważniejsze rzeczy na głowie.
Odgłos zbliżających się kroków wyrwał ją z transu. Zasłoniła sobie uszy by je wygłuszyć.
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
Budząc się tuż przed świtem wojowniczka o mały włos upuściłaby wierzgającą przez sen Gabrielę. Złapała ją więc mocniej, przytuliła do siebie...
- Shhh, cichutko- szepnęła kołysząc ją w przód i tył niczym małe dziecko- Sen, to tylko zły sen...
Bardka nie mogła się uspokoić, więc Xena zaczęła nucić jedną z kołysanek jakie śpiewała jej matka.
Słowa płynęły z jej ust zagłuszając nieco nocną ciszę. Nie liczyły się wszystkie te lata, które minęły od ostatniego razu kiedy słyszała tę piosenkę.
Lekkie kołysanie i śpiew sprawiły iż Gabriela usnęła przy drugiej zwrotce.
- Dzięki mamo- szepnęła całując w czoło przyjaciółkę.
Chciała zabrać ją do Amphipolis albo do Potedai, ale wiedziała iż ktokolwiek ją tak skrzywdził jeszcze nie skończył. Zabranie jej tam mogłoby narazić na niebezpieczeństwo innych ludzi.
"Nie mogę uwierzyć, że siedzę tu i robię co robię" pomyślała uśmiechając się mimowolnie "Zrobiłam to. Przyrzekłam ci kiedyś, że cię nie zostawię Gabi i dotrzymuję słowa. Obie nas czeka teraz trudna walka, ale razem damy rade wszystkiemu"
Rozdział 8
Xena prawie do reszty zatraciła się w treningu wywijając mieczem coraz szybciej i szybciej. Całe jej ciało było spięte i skoncentrowane na atakach w niewidzialnego wroga.
"Otwórz swojej serce przed nienawiścią" wołał jej jakiś głos w głowie.
Skinęła sama sobie głową uspokajając się wsłuchiwaniem w miarowy oddech śpiącej nieopodal kompanki.
"Dalej, więcej" znów głos...
Xena odłożyła miecz i złapała Gabikowy kostur poczym zaczęła bić w drzewo.
"Nie wystarczająco!"
Złapała bat i strzeliła nim w powietrze. Była jak w transie starając się uderzyć wyimaginowanego przeciwnika.
Do rzeczywistości zawrócił ją jakiś odgłos.
Skończył się miarowy oddech dochodzący gdzieś z boku a zaczęło się wręcz paniczne łapanie tchu i płacz.
Odwróciła się i spostrzegła Gabrielę, która już nie leżała spokojnie zawinięta w koce, ale czworakowała w panice już ładnych parę stóp od obozowiska.
- O bogowie, Gabi!
Księżniczka zrobiła kilka długich kroków i dogoniła ją. Bardka jednakże zaczęła wierzgać, wyrywać się, zasłaniać rękoma wydając przy tym tylko i wyłącznie dźwięki "Ughhmmmm, Mmmmmm, Ummmpppphhhh"
"Czego ona się boi?" zastanawiała się Xena.
- MMMMMMMMMMMMMMMMMM!
- Gab, Gabi....- wzrok dziewczyny padł na bacie, który wojowniczka wciąż dzierżyła w dłoni- Och...
"To dlatego..."
Odłożyła bat, przysunęła się do barki i zakryła jej oczy dłonią poczym umiejscowiła się za nią i przytuliła ją do piersi wciąż zakrywając jej oczy. Nie wiedziała jak lepiej ją uspokoić w tej chwili, ale pamiętała jeszcze z zabaw z bratem, że w taki sposób ujarzmiał dzikie konie - zakrywając im oczy. Coś w tym było gdyż Gab po woli zaczęła się uspokajać, a jej oddech na nowo stawał się rytmiczny.
- No już dobrze, cichutko- szepnęła.
Jej niezwykle wyczulony słuch coś wychwycił. Intuicja podpowiadała jej, że są obserwowane i jak na przekór zobaczyła coś na drzewie. Następną rzeczą jaką zobaczyła była złapana przez nią strzała. Bez chwili zastanowienia sięgnęła po chakram i rzuciła nim w napastnika, który padł martwy na ziemię.
- Shh....- mruknęła dotykając skroni dziewczyny i 'usypiając' ją blokując któryś z nerwów.
Ostrożnie zsunęła przyjaciółkę z siebie, ułożyła na ziemi i podeszła do martwego żołnierza. Wyjęła swój chakram z jego piersi i wytarła go o trawę.
- To jest zbyt szalone by było prawdą...- warknęła pod nosem- Wszystko jest ostatnio szalone. Najpierw cały ten najazd na Potedaie, potem Gabi we mgle, notka, teraz to? Co się u licha tutaj dzieje?
Przeszukała zwłoki i znalazła jakąś starą, lekko wypłowiałą już mapę. Przejrzała ją, ale nic nie zwróciło jej szczególnej uwagi.
- Gdyby to mi było chociaż niewielką wskazówką...
Wróciła do Gabi i przeniosła ją do obozu, gdzie zbudziła ją w ten sam sposób jaki uśpiła.
- Spójrz na mnie- rzekła, bardka popatrzyła jej w oczy- Dobrze, bardzo dobrze... Radzisz sobie doskonale, słyszysz? Chodź, zmienię Ci bandaże.
"Wyjedziemy stąd jutro z rana" pomyślała "Nie mogę jej bardziej narażać"
Rozdział 9
Xena zbudziła się wczesnym świtem. Czuła jeszcze dreszcze przechodzące ją, gdy zawiał lekki wiatr. Spojrzała na śpiącą wciąż blondynkę i uśmiechnęła się.
"Jak długo to się jeszcze będzie ciągnąć? Jak daleko będzie iść za mną ciemność... Czy nie wystarczająco wycierpiała się już ta, którą kocham?"
Wzięła głęboki wdech, rozruszała mięśnie i zabrała się za pakowanie obozowiska. Jakiś głos mówił jej by obudzić bardkę, ale serce podpowiadało jej żeby tego nie robiła. Wiedziała, że nie może zwlekać, że kompani zabitego wieczorem żołnierza zjawią się tutaj by go szukać. Musiały uciekać i to najszybciej jak tylko się dało.
Uklękła i pogładziła Gabrielę po ręce:
- Tak bardzo cię przepraszam... To wszystko moja wina...
Jej szept został przerwany przez nagły atak paniki bardki, która zaczęła wymachiwać rękoma we wszystkie strony. Xena bojąc sie, że zrobi sobie krzywdę podniosła ją do pozycji siedzącej na chwilę przytuliła poczym skupiła swój wzrok na jej.
- Gabi, już dobrze, słyszysz? Jesteś bezpieczna, Gabi!- mówiła dość donośnie.
Bardka spojrzała na nią.
- Heej- uśmiechnęła się wojowniczka- Twoje lewe oko wygląda dziś o wiele lepiej.
Faktycznie, nie było już opuchnięte do tego stopnia by nie mogło się otworzyć.
Gariela obrzuciła wzrokiem cały obóz.
- Gabi... Jesteś bezpieczna... Popatrz na mnie, o tak, jestem tutaj, nigdy cię nie zostawię, rozumiesz? Nic ci nie grozi. Posłuchaj, muszę dokończyć pakowanie i zwijamy się stąd, ok? Będę cały czas w pobliżu.
Bardka uspokoiła się, a wojowniczka dokończyła sprzątanie gratów i złowiła kilka ryb na śniadanie. Podała Gab zioła, zmieniła bandaże i usiadła na moment.
- Gabrielo- zaczęła patrząc jej w oczy- Muszę wiedzieć... Czy pamiętasz co się tobie przytrafiło nim cię znalazłam?
Dziewczyna pobladła.
- Pamiętasz?
Xena wzięła jej dłoń w swoją i ścisnęła ją lekko dając jej do zrozumienia, że nie musi się niczego bać. Do oczu blondynki napłynęły łzy, otworzyła usta by coś powiedzieć, ale nie mogła wydobyć z siebie słowa. Zaczęła hiperwentylować, ale kiwnęła lekko głową.
- Już dobrze, damy radę- szepnęła księżcznika biorąc ją w ramiona.
Rozdział 10
Lekka bryza rozwiewała śpiącej bardce grzywkę. Xena spojrzała na nią, wtuloną w jej pierś. Akurat drapała się po nosie poczym wtuliła się w nią bardziej. Zaufanie jakim darzyła ją Gabriela napawało wojowniczkę dumą i ogromnym zadowoleniem nawet w tak ciężkich dla nich obu chwilach.
- No Argo- zwróciła się do konia szczelniej przykrywając przyjaciółkę płaszczem- Więcej owsa dla ciebie, jakieś ubranka dla barda, owoce, wino... a, i potrzebujemy kogoś, kto zajmuje się mapami by pomógł mi z tą tutaj- poklepała torbę po prawej stronie siodła.
Stanęła przy wejściu do miasta, rozejrzała się. Już stąd widać było tłum w targowej części.
- Hej śpioszku, budzimy się- zagadała niczym do dziecka mierzwiąc jej policzek.
Gabriela westchnęła i schowała twarz w jej piersi (bez skojarzeń prosz ).
- No fantastycznie...- zaśmiała się Xena- Tylko tego mi było trzeba, żeby wjechać tam z... Chwila, a od kiedy to ja się przejmuje wizerunkiem?
Pokręciła głową śmiejąc się pod nosem i wjechała do miasta.
*
- Myślałem, że wysłałeś łucznika by zabił dziewczynę- rozległ się donośny głos w tawernie.
Mężczyzna do tej pory bawiący się kuflem piwa aż podskoczył oblewając się.
- Nie sir... Znaczy się tak sir.
- Przestań się jąkać Nikkos! Oczekuję rezultatów! Teraz ona ma mapę, musimy coś zrobić... Zastawić pułapkę i zwabić ją do nas! Wyślij Stephena i Talusa by zabili tą jej małą dziewkę, ale niech tylko włos spadnie z głowy Xenie, a osobiście poderżnę im gardła.
- Tak sir!
Nikkos wybiegł z tawerny z prędkością rozwścieczonego byka omal nie potykając się w progu.
*
Xena zrobiła zakupy na targu. Udało jej się kupić trochę dobrych owoców, wina, owsa i ubrań. Zakupiła też nieco ziół dochodząc do wniosku, że w tej sytuacji mogą się przydać. Wszystko to robiła na koniu nie wypuszczając Gabrieli ze swoich ramion, co zapewne musiało strasznie dziwnie wyglądać, ale nie przejmowała się tym.
- Znajdę gdzieś u was kartografa?- zagadnęła kobietę, która właśnie zapinała jej torbę przy siodle.
- Philp, o tam, po drugiej stronie ma dom- odpowiedziała jej z uśmiechem.
- Dziękuję, za wszystko.
Xena zawróciła konia. Na jej drodze była masa ludzi, tłok zaczął się zacieśniać, a co gorsza przez miasto zaczęły przejeżdżać wozy. Jeden woźnica zdenerwowany na opieszałość swojego konia wyciągnął bat i zaczął nim trzepotać w powietrzu.
- MMMHHHHGGGHHH- Xena poczuła jak Gabriela nagle się budzi i zaciska swoje ręce na jej talii.
"Tylko tego brakowała" pomyślała.
- Shhh, już dobrze- szepnęła gładząc jej włosy- Nic Ci nie grozi.
Gabi jednakże nie słuchała. Zaczęła się trząść.
Nie zważając na nic księżniczka postanowiła zadziałać. Jednym ruchem lejców nakazała Argo ruszyć na drugą stronę, a po drodze wyrwała bat woźnicy.
- Nie denerwuj tym ludzi!- rzekła donośnie ciskając nim za siebie.
Podjechała do chatki przed którą siedział starszy, siwiejący człowiek.
- Philip?- zapytała, a on uniósł głowę- Philipos? To ty?
- Xena- uśmiechnął się starzec wstając i podając jej dłoń- Nie myślałem, że jeszcze cię kiedykolwiek spotkam.
- Phliliposie, wybacz na chwilkę, ale czy mógłbyś wyjąc z tej torby wino, wlać go trochę do kubka i dodać tych ziół?- wskazała po kolei na każdą rzecz z osobna- Moja przyjaciółka tutaj przeszła przez piekło i muszę jej podać leki.
- Ależ oczywiście.
Starzec zrobił co prosiła. Przyglądał się jak jego była przywódczyni podaje młodej kobiecie napój poczym śpiewa jej coś do ucha delikatnie kołysając. W dodatku na koniu!
Był to widok dla niego bardzo przedziwny, gdyż pamiętał ją jeszcze chodzącą w zbrojach, ubabraną krwią i wrzeszczącą na wszystkich do koła.
Gabriela usnęła bardzo szybko, Xena okryła ją szczelniej płaszczem i zwróciła się do starego przyjaciela.
- Dziękuję. Więc... Co tutaj robisz Philiposie?
- Wystarczy Philip, moja żona nie wie o mojej przeszłości i byłbym wdzięczny gdyby się nie dowiedziała.
- Spokojna głowa, potrzebuję pomocy, a ponieważ to ciebie wskazano mi jako kartografa, więc może mi powiesz co opisuje ta mapa?- podała mu kawałek pergaminu.
Starzec przyglądał mu się dłuższą chwilę.
- To droga do jakiegoś konkretnego miejsca, proszę spójrz sama- wskazał palcem na mapę- To w Grecji, jestem tego pewien, musiałabyś przestudiować topografię terenu. Może zostańcie trochę, przyjaciółce przyda się teraz porządne łóżko.
- Dziękuję za propozycję, ale nie chcę was na nic narażać Philipie.
- W takim razie zaczekaj chwilkę, przyniosę ci jakąś porządną mapę. Może uda ci się umiejscowić tę, którą trzymasz.
Zaraz po otrzymaniu mapy i pożegnaniu się ze starym przyjacielem, Xena ruszyła ponownie przed siebie.
"Gabriela potrzebuje schronienia, wiem gdzie takie znaleźć" pomyślała "Nie będzie to może zbyt wygodne, ale wszystko jest lepsze niż goła ziemia i pełne odsłonięcie"
Rozdział 11
Ciemnowłosa wojowniczka skręciła z drogi już jakiś czas temu, zmierzała pewnie w jakimś kierunku. Tuż przed zmrokiem dojechała gdzie chciała.
Była to niewielka polanka z małym jeziorkiem, skałką, a ze skałki spływał niewielki wodospad. Gdyby nie sytuacja w jakiej się znalazły, mogłaby uznać to miejsce za romantyczne. I gdyby nie wiedziała co się w nim kryje...
Przemierzyła wodospad, za którym kryła się jaskinia. Nie była ona jakaś obszernie wielka, a sporą część miejsca zajmowały skrzynie z bronią.
"Brrr..." wzdrygnęła się schodząc z konia.
Postanowiła najpierw zrobić jakieś łóżko dla Gabrieli, więc zaczęła chadzać po jaskini w poszukiwaniu czegoś co by się na to nadawało.
Była kępka starego siana, spore szmaty, stara wielka poducha...
Szybko zrobiła łóżko ze szmat i siana, poczym przytargała ogromną poduszkę, którą najpierw porządnie wytrzepała z kurzu.
"Ilu żołnierzy na tym spało żeby teraz Gabi mogła tego użyć jako poduszki?" zastanawiała się chwilkę "Nie, muszę przestać o tym myśleć"
Jej serce pękało na miliony kawałków próbując opanować walczącą w niej ciemną i jasną stronę jej natury.
"Ooo bogowie, jeść mi się chce, ale jest już ciemno. Gabriela wciąż śpi? Cóż, w końcu musi się jakoś zregenerować... Pobili ją prawie na śmierć" Xena myślami odpływała z dala od wszystkich wspomnień jakie wiązały się z tą grotą, nie chciała by ciemność znów zawładnęła jej umysłem. Już i tak była bardzo rozeźlona, a to miejsce najwyraźniej nie sprzyjało jej stanowi ducha "Skup się, nie myśl o tamtym... Nie no, czas na żarcie"
- Gabi- szepnęła nachylając się nad bardką- Gabrielo- tym razem zwróciła się do niej nieco głośniej widząc iz szept nic nie zdziałał.
Dziewczyna po woli otworzyła oczy, rozejrzała się po grocie i momentalnie wypruła spod 'koca', którym była okryta w stronę wyjścia. Xena złapała ją tuż przed wodospadem.
- Hej, nie, Gab, nie możesz, jesteś bezpieczna, słyszysz?- wojowniczka mówiła bardzo szybko zdziwiona reakcją bardki.
- MMMMMM!- bardka wskazywała ręką wszędzie- MUUUUHHHMMMPPHHHH!
- Hej, shhh, spokojnie...- "Cholera" przeklęła siebie samą w duchu "Jaka ja jestem głupia... Przecież ona się boi broni! Głupia Xena, głuuupiaaa!"
Wzięła ją w swoje ramiona i zakryła jej oczy tak jak nad strumieniem.
- Shhh, posłuchaj, Gabi... Posłuchaj... Już dobrze.... Ta broń nic ci nie zrobi, wiesz o tym, prawda? Nie tylko ty się jej boisz, ja również... Przypomina mi ona coś strasznego, złego, coś czego żałuję po dziś dzień... Broń jest zła, ale tylko w rękach złych ludzi, a tutaj jesteśmy tylko my dwie... Tylko ty i ja, jesteś bezpieczna Gabi... Przepraszam, że cię tu zabrałam, wybacz mi proszę.
Xena poczuła jak Gabi kiwa głową. Spojrzała jej w oczy i szczerze szeroko się uśmiechnęła widząc w nich bezgraniczne zaufanie. Ucałowała ją w czoło poczym wstała i poprowadziła z powrotem do łóżka.
- Pora coś zjeść- obwieściła wciąż szerząc zęby w uśmiechu.
Rozdział 12
Xena strugała gwizdek przy ognisku. Była pogrążona w myślach. Sprawdzała co jakiś czas postępy swojej pracy oraz jak się miewa bardka siedząca nieopodal, trochę na uboczu.
Doskonale zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństwa jaki im zagrażało. Nie wiedziała tylko jak sobie z nim kompletnie poradzić. Przecież nie będzie wiecznie w tym samy miejscu co jej poturbowana i wciąż dochodząca do siebie psychicznie i fizycznie kompanka. Jedną z głównych przeszkód było to iż bardka nie mówiła, więc Xena postanowiła tę sprawę jakoś rozwiązać - robiąc jej gwizdek.
Kończąc dzieło zatopiła po raz ostatni sztylet w drewnie. Odłamek prysnął w stronę blondynki, uderzył ją lekko w czoło i wplątał się w grzywkę. Dziewczyna podskoczyła ze strachu.
- Mówiłam, byś nie siadała aż tak blisko- uśmiechnęła się wojowniczka- Chodź, dmuchnij w to.
Podała jej gotowy gwizdek. Bardka zrobiła jak prosiła i momentalnie upuściła go z rąk, gdy zawył przeraźliwie.
Xena podniosła go i zawiesiła jej na szyi.
- Jeśli tylko będziesz w niebezpieczeństwie, a mnie nie będzie w pobliżu chcę abyś gwizdała najmocniej jak tylko możesz, ok?
Bardka kiwnęła głową.
- Gabi...- zaczęła ponownie ujmując jej dłoń- Nie chcę cię stracić, ale wiem, że ci, który ci to zrobili nie poprzestaną na tym. Pewna jestem, że nas szukają.
Bardka spuściła wzrok, na jej kolana zaczęły spadać spore krople łez.
- Heeej, cichutko, nie pozwolę Cię skrzywdzić- szepnęła księżniczka przytulając szlochającą przyjaciółkę- Będzie dobrze, musi być...
Rozdział 13
- Strata czasu, zmywajmy się stąd.
- Nikkos powiedział, że się tu z nami spotka, a on zawsze dotrzymuje słowa- warknął Stephen, podczas gdy znudzony już Talus usiadł w pełnym świetle księżyca na zwalonej kłodzie.
- Powiem ci coś, nie podoba mi się to.
- I nie musi, poza tym... Chyba nie jesteś na tyle głupi by wracać do Arcas, gdzie czeka na ciebie śmierć, prawda? Ten człowiek, Xenobius, był niegdyś najlepszym kompanem Xeny. Na pewno wie gdzie jej szukać.
- To czego on w końcu chce rozkazując nam zabić tylko tę małą?
- Nikkos powiedział, że chce jakiegoś łupu. Uważa, że Xena pokaże się w jednej ze swoich starych kryjówek.
- Gabrielo, pokaż mi proszę to wypalone miejsce.
Zawstydzona bardka pokręciła głową. Skrzyżowała ręce na piersi i zaczęła się wycofywać spoza zasięgu wojowniczki. Xena jednakże była szybsza i złapała ją za nadgarstek poczym brutalnie przyciągnęła do siebie.
- Muszę to obejrzeć, już raz widziałam!- wrzasnęła- Nie słuchasz co do ciebie mówię?! Nie mówisz, nie odpowiadasz na moje pytania i podskakujesz ze strachu z byle powodu! W dodatku oczekujesz ode mnie ciągłej uwagi!!!
Księżniczka brutalnym ruchem uniosła rękę bardki do góry by przyjrzeć się wypalonemu znamieniu. Kipiało w niej, nie mogła pozbierać elementów tej układanki...
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, albo będziesz robić co mówię, albo czeka cię śmierć, rozumiesz?! Popatrz na mnie do cholery! Zmęczona już jestem mówieniem do ciebie bez żadnych efektów!!!
Trochę za mocno złapała Gabi za podbródek by skierować ją do siebie twarzą w twarz.
- Teraz mów do cholery, odezwij się do mnie w końcu!!! Kto ci to zrobił, gdzie on jest, co znaczy ten symbol, dlaczego zostawił krwawą wiadomość?!- z ust Xeny padało pytanie za pytaniem.
Złapała dziewczynę za ramiona i potrząsnęła nią. Wtedy też dostrzegła iż dolna warga bardki drży, a po jej policzkach płyną łzy.
Puściła ją w strachu... Wystraszyła się tego co zrobiła...
Obróciwszy się na pięcie rzuciła tylko:
- Nie idź za mną, muszę chwilę pobyć sama.
Poczym dosiadła Argo i wystrzeliła z jaskini jakby ją sam Ares gonił.
- Bogowie- szepnęła sama do siebie.
Nie potrafiła wytłumaczyć sobie co się stało, dlaczego tak wybuchła... Nie mogła sama sobie wybaczyć w tej chwili, że tak nawrzeszczała na ukochaną jej osobę.
Gdzieś w oddali Zeus zaczął zsyłać pioruny ogłaszając nadchodzącą burzę. Zawróciła więc do obozowiska.
Tuż przed polaną zeszła z konia. W bladym świetle księżyca, którego nie przesłoniły jeszcze chmury burzowe dostrzegła skuloną na brzegu oczka wodnego postać. Wymiotowała i płakała jednocześnie.
- No ładnie... Nawrzeszczałaś na nią, wybiegłaś z jaskini zostawiając ją samą... Zapewne dostała ataku niekontrolowanej paniki, w końcu jej psychika nie jest zbyt mocna ostatnimi czasy, głupia Xena, GŁUPIA!- przeklęła się w duchu.
Ostrożnie zbliżyła się do niej. Najpierw położyła jej dłoń następnie złapała jej włosy w koński ogon odgarniając je z twarzy, później kucnęła obok niej.
- Wybacz mi Gabi, błagam, wybacz- szepnęła zamykając oczy by powstrzymać cisnące się jej łzy.
Bardka ujęła jej drugą dłoń i ścisnęła mocno po raz kolejny zwracając zawartość żołądka.
Xena puściła jej dłoń i nabrała wody.
- Weź głęboki oddech, ooo tak- poinstruowała oblewając jej kilka razy twarz zimną wodą.
Następnie oblała jej kark poczym wzięła ją na ręce i zaniosła z powrotem do jaskini.
- Gabi, nie wiem co we mnie wstąpiło, nie chcę cię stracić... Przepraszam za ten wybuch, to się NIGDY więcej nie powtórzy, błagam... Wybacz mi...
Rozdział 14
- Nadal podtrzymuję to co mówiłam wcześniej- rzekła wojowniczka- Ważne jest byś słuchała co mówię... Nie będzie nam teraz łatwo, martwię się o ciebie i zrobię wszystko co w mojej mocy by cię ochronić- ponieważ bardka znów była cała brudna, Xena postanowiła ją umyć.
Zagrzała więc wody na ogniu, wzięła gąbkę i zaczęła obmywać jej ciało.
- Pamiętasz co krzyczałam, prawda? O tej notce- blondynka kiwnęła głową- Widzisz, znalazłam ją przy tobie. Nie wiem co ona może znaczyć, ale to ona spowodowała mój wybuch wtedy nad strumieniem... Tak samo ten znak, który masz na ramieniu. Każdy siniak, każda ranka na twoim ciele doprowadza mnie do szału, sprawia iż mam ochotę wyrżnąć tych łotrów co do nogi.
Gabriela momentalnie nakryła sie koszula.
- Nie... Nie ty jesteś temu winna Gabi, nie zasłużyłaś na to, nie prosiłaś się o to. Oni cię skrzywdzili.
Obwiązała ją bandażami.
- Ok, pokaż mi co chcesz założyć? Ta koszula jest brudna i raczej nie będzie ci w niej wygodnie spać.
Bardka wskazała na za dużą na siebie starą koszulę Xeny, którą miała na sobie pierwszej nocy po opatrzeniu ran.
"Hmm..." zdziwiła się wojowniczka, ale pomogła jej się ubrać.
- Dobrze, teraz muszę cię o coś zapytać. Coś ważnego i proszę byś mi odpowiedziała, ok? Wystarczy, że kiwniesz głową...- bardka kiwnęła- Gabi, czy pamiętasz co się z tobą działo nim cię znalazłam?
Gabriela myślała chwilę poczym zaczęła coś pisać palcem na piaszczystym kawałku ziemi tuż obok ogniska.
- T... R... O... C... H... Ę... Trochę...- Xena uśmiechnęła się szeroko widząc tę nową formę komunikacji poczym wzięła bardkę w ramiona i ucałowała ją w czoło- Dość już na dziś, mój bard musi odpocząć.
Położyła jej głowę na swoich kolanach.
- Zdradzę Ci sekret- rzekła gładząc jej włosy- Kiedy byłam teraz u matki leżałam tak u niej na kolanach, a ona odganiała wszystkie moje złe myśli. Nie wiem jak, ale działało to fantastycznie. Chcę byś wiedziała, że i moje kolana służą pomocą.
Rozdział 15
Jak tylko bardka usnęła na dworze zaczęło świtać, więc Xena najciszej jak tylko potrafiła ulotniła się by sprawdzić teren. Nie musiała oddalać się daleko by spotkać świeże ślady. Zeskoczyła z konia by przyjrzeć się im lepiej.
- Trzy konie, bojowe jak na moje oko... Przynajmniej tak wskazuje głębokość tropu- rzekła.
Wyprostowała się i rozejrzała poczym wsiadła ponownie na swojego konia.
- Lepiej wracajmy Argo, nie chcę by Gabriela obudziła się sama w tej jaskini. Dość już przeszła, a nie dałam jej tyle ziół by spała w nieskończoność.
- Wierzysz temu człowiekowi?
- Zamknij się Talusie, powiedział nam, że poszukiwanie kryjówki może zająć więcej niż jeden dzień, a to było dopiero wczoraj- syknął Stephen zdenerwowany już ciągłym marudzeniem młodszego żołnierza- Lepiej zacznij się zastanawiać co zrobisz z tą małą blondi jak ją już znajdziemy.
Talus wyciągnął z buta sztylet i wskazał nim w stronę kompana.
- Daj mi chociaż jeden powód by nie poderżnąć ci teraz gardła.
- Talus, Talus, Talus... Taki porywczy jesteś... Obejrzyj się za siebie- nakazał.
Młodzian zrobił jak mu powiedziano i uśmiechnął się łobuzersko.
- Ha, ta małą suka pożałuje tego, że mnie ugryzła.
- Idź po konie. I pamiętaj, że jeśli jeszcze raz będziesz mi groził zabiję cię.
Rozdział 16
Xenobius zeskoczył z konia i pozwolił oddalić się zwierzęciu ku pobliskiemu wodospadowi.
- Napełnijcie bukłaki skoro już tu jesteśmy – rozkazał Talusowi i Stephenowi. Zakrył ręką twarz podczas swego porannego ziewania i zignorował złe spojrzenia swych towarzyszy. „Nie jestem przecież głupcem, wiem, że nie lubią mojego przywództwa ani mych marnych osiągów” rozmyślał, oblewając twarz wodą, która spływała po jego jasnej brodzie. „Jest blisko... bardzo blisko. Wyczuwam ją.”
„Jeśli będę musiał dłużej z nim przebywać, to sprawię Hadesowi nowego gościa” mamrotał pod nosem Talus, napełniając kolejne bukłaki wodą.
- Talus, kiedy już dorwiemy dziewczynę – powiedział szeptem Stephen, klękając jednym kolanem w piachu i napełniając bukłak – możesz się go pozbyć.
Przeraźliwy świst rozdarł poranną ciszę, aż ptaki rozleciały się w różne strony, przestraszone tak ostrym dźwiękiem. – Stamtąd... dochodzi stamtąd... – rzucił przez ramię Xenobius, puszczając się biegiem przez rząd krzewów, z mieczem w ręku. Jego towarzysze zwolnili kroku kiedy usłyszeli charakterystyczny śmiech swego kompana.
„Cholera, jesteś dobry, Xenobius... to czas rewanżu” pomyślał o sobie jak tylko spojrzał na blond dziewczynę, która wciąż dmuchała w drewniany gwizdek. „Jesteś kolejna, Xeno” przebiegło mu przez myśl, gdy przybliżył się do niej z mieczem w górze, gotowy do ataku.
- Xenobiusie, nie! – krzyknął Stephen. Złapał za bicz i jednym sprawnym ruchem ręki pozbawił towarzysza miecza, nim ten zdążył zadać cios. Xenobius chwycił za sztylet w całkowitym zapamiętaniu, co sprowokowało Stephena do krzyczenia pełnymi płucami. – Talus ma z nią rachunki do wyrównania. Xena musi być gdzieś blisko, by słyszeć ten gwizd. Powstrzymaj ją... proszę... – skończył to zdanie przez zaciśnięte zęby.
- Zostaw coś dla mnie – warknął Xenobius, szybko wybiegając na zewnątrz jaskini. Miał rachunki do wyrównania, a całość przebiegała lepiej niż przypuszczał. „Głupcy... wojownicza księżniczka już prawie martwa. Teraz sam się jej odpłacę.” myślał sam do siebie, śmiejąc się w zapamiętaniu.
Xena mocno szarpnęła za lejce i nasłuchiwała ponownie, szukając źródła dźwięku. Tym razem głośniejszy, rozszedł się echem po lesie. Ten dźwięk był jej przewodnikiem, popędziła więc naprzód. „Jest ranna? Obudziła się w samotności i jest wystraszona? A może jest w niebezpieczeństwie?” Xena starała się odpędzić od tych myśli i zmusiła Argo do szybszego kłusu. Położyła się zwierzęciu na szyi, wciąż powtarzając: - Szybciej Argo, przyśpiesz mała!
Uszy klaczy odchyliły się do tyłu, dając wojowniczce kolejne ostrzeżenie. Niebezpieczeństwo czyhało na drodze. Xena szybko podniosła się na siodle, wydobywając miecz zza pleców. Klacz parskała nerwowo, stopniowo spowalniając kroku aż do całkowitego zatrzymania się. Niebieskie oczy wojowniczki zaczęły się przymrużać, a przyjęta przez nią postawa nie zdradzała niepokoju o Gabrielę. Jedynie swą duszą wyczekiwała dźwięku drewnianego gwizdka.
Xena na czas odgięła się do tyłu w siodle, by ujrzeć przelatującą tuż przed jej twarzą strzałę. Wojowniczka szybko zeskoczyła z siodła i dała znak Argo, by opuściła miejsce pobojowiska. Nie będąc przyzwyczajoną do defensywy, Xena rzuciła się przed siebie wypełniając przestrzeń swym wojennym okrzykiem, który sparaliżował wroga. Teraz stała już za plecami napastnika, wpatrując się w niego zabójczym wzrokiem. „Dobra walka to coś, czego mi trzeba!” słyszała w myślach, podczas gdy jej serce walczyło z przytłaczającą chęcią zabicia tego zbira.
- Obróć się – rozkazała napastnikowi gdy tylko koniec miecza tknął jego pleców – Xenobius... skądś ty się tu wziął?
- Xeno, zraniłaś mnie. Taki szmat czasu. Co u ciebie słychać, od momentu, w którym wyrzuciłaś mnie ze swojej armii?
- Dla kogo pracujesz tym razem, co? Przecież nie masz możliwości żeby mnie ścigać na własną rękę.
„Bez zbędnej gadki, dowódco... musisz wyrównać rachunki” pomyślał, odsuwając się w tył o kilka kroków i dobywając miecza. Xena okręciła swoją broń wokół nadgarstka mówiąc: - Nie chce z tobą walczyć, ale skoro muszę... Po prostu mi powiedz, dla kogo pracujesz i po co?
Xenobius odpowiedział natarciem, mierząc mieczem prosto w serce Xeny. Jego atak spotkał się jedynie z mocnym kopnięciem w twarz. Potrząsnął głową i powtórzył natarcie, które tym razem zmusiło wojowniczkę do posłania go kilka metrów w tył. Znudziły już się jej takie gry, zwłaszcza, że od dłuższego czasu nie słyszała świstu gwizdka Gabrieli. Odcięła Xenobiusowi dopływ krwi do mózgu i czekała.
- Wiesz, co ci zrobiłam i wiesz, że umrzesz po 30 sekundach jeżeli mi nie powiesz tego, co chcę usłyszeć.
Opuściła miecz i utkwiła w oponencie znudzone spojrzenie, przyciskając go nogą do ziemi.
- Imię, Xenobiusie.... chcę jego imię.
Cenne sekundy uciekały. Krew spływała już z nosa mężczyzny, jednak nadal milczał. Gniew Xeny wzbierał, widząc, że przeciwnik odmawia odpowiedzi i jest gotów przypłacić to życiem.
- A niech cię, te imię... chcę tylko imię! – krzyczała. Zaczynała tracić nad sobą kontrolę, zdradzając swoje zakłopotanie o przyjaciółkę. 20 sekund minęło, mężczyzna coraz bardziej bladł. Po 25 sekudnach wojowniczka postanowiła zdjąć z niego swój śmiertelny ucisk. Tuż po tym, Xenobius zaczął śmiać się na cały głos.
- Wymiękłaś, prawda? – drwił ze stojącej nad nim figury. – Wygrałem – szepnął, gdy w przypływie siły podniósł się do góry. Xena prawie nie zauważyła ukrytego w kamizelce sztyletu, którym zamierzał zadać cios. Jej instynkt szybko ją ostrzegł, a jej miecz przebił klatkę napastnika podczas uniku przed ostrzem.
- Głupcze, czemu zawsze musisz być tak uparty? – krzyknęła, kiedy życie uchodziło już z wroga.
- Arcas... – szeptał, słysząc już w głowie powitanie Hadesa – jego imię to Arcas...
Rozdział 17
- Przestań wreszcie, nie nada nam się martwa.
- O czym ty w ogóle mówisz?! Mamy okazję się odpłacić!
- Talus, puść ten bicz i wysłuchaj mnie choć przez moment! – głos Stephena był prawie błagalny, gdy zbliżał się do towarzysza. Spojrzał na świeżą krew płynącą po posadzce. – Czy ty chcesz, by Xena ścigała cię do końca życia jak psa? Nie było cię w Troi, ja byłem. Nie lepiej byłoby mieć wojowniczą księżniczkę po naszej stronie z powodu tej dziewki?
- Mów dalej... – odpowiedział zaciekawiony. Puścił bicz trzymany w jednej ręce, zaś z drugiej ręki wypuścił włosy bardki. Dziewczyna padła z łoskotem na ziemię.
Talus wrzucił kilka sztyletów i swój nowy bicz do sakwy przy siodle, po czym uśmiechnął się do towarzysza pochwalając jego genialny plan. Po chwili zabrał bukłak i udał się w stronę pobliskiego wodospadu, cały czas patrząc w otaczający go las. Miał głęboką nadzieję, że Xenobiusowi udało się na dłużej zatrzymać Xenę z dala od jaskini. „Może lepiej zostanę tutaj, blisko drzew... tak na wszelki wypadek” pomyślał. W duchu jednak dobrze wiedział, że stanowi on dość łatwy cel dla wojowniczej księżniczki, a zwłaszcza dla jej sławnego chakramu.
- Potrzebuję tu twojej pomocy! - zawołał Stephen z głębi jaskini – Przynieś mi medalion i sztylet, są przy moim siodle.... Dzięki, a teraz pilnuj drzwi i siedź cicho – rozkazał, jak tylko otrzymał od kompana przedmioty, których zażądał. Spojrzał teraz w dół, na leżącą na ziemi dziewczynę. Gabriela zdrętwiała ze strachu, gdy tylko oprawca umieścił wokół jej szyi znajomy przedmiot.
- Pamiętasz to, co? Dobrze, tak będzie łatwiej... – Stephen odgarnął włosy bardki z jej twarzy, więc ich spojrzenia spotkały się – Doskonale wiedziałaś, że cię znajdę. Ona nie da rady cię cały czas chronić – podniósł rękę, by wymierzyć jej mocny policzek – Ten świst był bardzo przydatny, moja droga. Zaprowadził mnie wprost do ciebie.
Po dłuższej chwili dodał: - Śmierć przychodzi zbyt łatwo takim jak ty... nieee, ja i Talus z chęcią popatrzymy jak znowu cierpisz.
Wymierzył dziewczynie kolejny cios, tym razem w brzuch, i stał nad nią w radości patrząc, jak zwija się z bólu.
- Jesteś niewiarygodnie nędznym stworzeniem. Nie umiesz mówić, już nawet nie jesteś w stanie się bronić... Naprawdę myślisz, że Xenie odpowiada towarzystwo takich jak ty? Nie przejmujesz się nią zbytnio, co? – uśmiechnął się, gdy zobaczył opadające na twarz kosmyki blond włosów. Wiedział, że dziewczyna chce uniknąć jego spojrzenia – Jesteś już żywym trupem – powiedział – Nie zamierzam cię zabić, chcę tylko widzieć jak cierpisz. Nikt nie będzie w stanie uśmierzyć twego bólu, nawet Xena. Nie będzie zdolna bronić cię cały czas... zapewniam ci to – złapał za wiszący na jej szyi medalion.
- Jakie to uczucie, już teraz być trofeum Aresa? – wymierzył jej kolejny mocny policzek nim wstał, po czym wypuścił trzymany w ręce sztylet – Idziemy, Talus. Z tobą, słodziutka, jeszcze się zobaczymy.
Stephen zgasił ogień i opuścił jaskinię, pozostawiając dziewczynę samą. Ciemność zaczęła wkradać się do jej duszy, wypełniając ją najgorszymi i najmroczniejszymi wizjami. Jej życie stało się teraz dla niej śmiercią, a śmierć życiem.
Rozdział 18
- Gabrielo! Gabrielo! – słychać było głos pędzącej przez głębię lasu Xeny. Nie była w stanie odpędzić się od przerażającej obawy o przyjaciółkę. Świst, który słyszała tak wyraźnie zupełnie ścichł podczas pojedynku z Xenobiusem. Wojowniczka wiedziała, co to oznacza – kłopoty. Popędziła więc na swej klaczy w kierunku obozowiska. Nie zależało jej na skradaniu się i cichym podejściu wroga, górę brał niepokój i pośpiech. Z mieczem uniesionym w górze, wkroczyła na dobrze znany już teren. Błękitne oczy w pośpiechu spoglądały na otoczenie, szukając dwóch innych koni. Napotkały jedynie na ślady w ziemi prowadzące w przeciwnym kierunku.
„Byli tu” pomyślała, udając się konno przez krzewy wprost do drewnianych drzwi jaskini. „Jeśli ją stąd zabrali, już są martwi” myślała w duszy, przechodząc przez framugę. Poranne słońce powoli zaczynało rozjaśniać ciemne wnętrze jaskini. Zawsze spodziewająca się zasadzki wojowniczka wstrzymała klacz i zaczęła wsłuchiwać się w otaczające dźwięki. Słyszała oddech konia i swój własny, jednak strachem przepełniły ją inne odgłosy. Delikatne dźwięki, do których już się przyzwyczaiła, brzmiały teraz jak piękna muzyka – Żyje i nadal tu jest – powiedziała z ulgą. Nie słysząc nic innego, co mogłoby być zapowiedzią kłopotów, zeszła z klaczy i zaczęła się rozglądać dookoła, przyzwyczajając oczy do mroku.
“Muszę wyglądać strasznie...” przeszło jej przez myśl. Uświadomiła sobie, że jej nogi i ręce nadal są zbruzgane krwią Xenobiusa. Opuściła swój miecz przechodząc po dogasających już drwach, które sypnęły jeszcze iskrami. – Jestem tutaj Gabrielo – szeptała czule, starając się rozpalić ogień na nowo.
- Na bogów! – z ledwością wyjąkała, gdy blask płomieni wypełnił całe wnętrze jaskini, a przed jej oczyma ukazała się samotna postać, leżąca obok wielkich, drewnianych skrzyń.
Rozdział 19
Oczy Xeny otwarły się szeroko, gdy zdała sobie sprawę z tego, co widzi przed sobą. Krew spływała po trzęsącej się dłoni oddalonej postaci, której złote kosmyki włosów zdawały się być granicą między jej własną osobą a otaczającym ją światem. Te włosy zakrywały jej twarz niczym koc małego dziecka, w który się otula po złym śnie. “To nie sen” napomniała siebie wojowniczka. Z wahaniem podeszła bliżej i przypatrywała się zaciśniętym pięściom bardki.
- Nie, nie ona, na pewno nie zrobiłaby tego – starała się uspokoić, jednak słychać było drganie w jej głosie zdradzające przestrach – po prostu jest przestraszona, nic więcej – próbowała się przekonać do własnych słów, chowając miecz i przybliżając się do przyjaciółki.
- Wszystko jest w porządku... jesteś bezpieczna... jestem tutaj.... to ja, Xena – mówiła powoli, skupiając wzrok na ruchach dłoni bardki – Odłóż sztylet, Gabrielo – rozkazała delikatnie. Jej oddech znacznie przyspieszył na widok coraz to szybciej spływającej krwi z dłoni dziewczyny.
- Nie reaguje, nawet mnie nie słucha – wydusiła w przypływie ogromnej bezradności. Xena zwolniła kroku gdy ostrze sztyletu błysnęło tuż nad sercem Gabrieli. W głowie wojowniczki natychmiast zaczęły rodzić się myśli i plany – Rzut chakramem może jedynie wbić sztylet głębiej – szeptała tuż pod nosem, stojąc zupełnie nieruchomo. Wiedziała, że jedyną bronią jaką teraz posiada jest jej głos. Musi z nią rozmawiać. „Ale jak można rozmawiać z kimś, kto nie może bądź nie chce rozmawiać z tobą?”
- Czemu dajesz im to, czego chcą? Ta Gabriela, którą znam, to wojowniczka, nigdy się nie poddaje. Dlaczego ty się poddajesz? Czy moja miłość do ciebie znaczy tak mało, że jesteś gotowa się zabić na moich oczach? Czy naprawdę tak mało mnie kochasz? – dodała w napadzie złości i strachu.
Wraz z ostatnim pytaniem, dłoń dziewczyny trzymająca sztylet zaczęła mocno drgać. Jej głowa nieznacznie się podniosła, by widzieć stojącą przed nią wojowniczkę.
- Nie mogę tego za ciebie zrobić – szepnęła. Podeszła jeszcze parę kroków bliżej i usiadła tuż obok bardki. – Po tym, co się stało, starałam się łagodzić twój ból i strach. Jednak są rzeczy, z którymi musisz zmierzyć się sama. Nie jestem w stanie przywrócić ci chęci życia ani wymazać wszystkich okropnych wspomnień z tego, co cię spotkało. Moja miłość cię nie uratuje. Potrafi to jedynie twoje serce.
- Zaryzykuj, zaufaj sobie i uwierz w swoje siły, oraz w moją obietnicę, że zawsze będę cię kochać – głos Xeny zadrgał ponownie, gdy wyciągnęła rękę w kierunki dziewczyny – Oddaj mi sztylet... Nie jestem twoim wrogiem... za to twój strach, tak.
Minuty zdawały się być godzinami. Xena wpatrywała się w złote włosy bardki, gdy ta przekładała w dłoni sztylet. Za sobą usłyszała prychnięcie Argo, odgłosy ptaków oraz delikatny szelest wody z pobliskiego wodospadu. Wszystkie te dźwięki dawały złudne uczucie spokoju, choć tak naprawdę toczyła się wielka walka wewnątrz duszy bardki. Była to cicha walka, jednak nie mniej zaciekła. Wojownicza księżniczka dobrze wiedziała, że gdyby Gabriela naprawdę pragnęła być martwą, już dawno by była. Bardka musiała jedynie rozpocząć walkę o swe życie. Nagle Xena odskoczyła na bok, zupełnie zaskoczona zachowaniem przyjaciółki, która wyrzuciła sztylet z ręki całą siłą, jaką udało jej się zgromadzić. Łzy zaczęły napływać do jej oczu, gdy spotkały się z zielonookim spojrzeniem towarzyszki. W chwilę później Gabriela znalazła się w ramionach wojowniczki.
– Kocham cię – wyszeptała Xena, wycierając łzy bardki wypływające ciurkiem z zielonych oczu – Teraz zmierzymy się z tym razem. Oni już przegrali. To ty ich pokonałaś.
Trwając w przyjacielskim uścisku, ręka Xeny napotkała na znajomy obiekt, znajdujący się na szyi bardki – Ares! – zakrzyknęła w obrzydzeniu. Powoli i ostrożnie zdjęła medalion z szyi dziewczyny i gniewnie rzuciła nim na drugi koniec jaskini.
Rozdział 20
- Nie ma źle, Gabrielo – stwierdziła Xena wcierając pastę w opuchnięte plecy bardki – Niektóre szwy puściły, ale rany powinny się zagoić nie gorzej niż inne – dodała, chcąc choć odrobinę pocieszyć przyjaciółkę. Obydwie towarzyszki trwały w grobowej ciszy, gdy wojownicza księżniczka bandażowała rany na plecach a później zajęła się siniakami i zadarciami na twarzy. Gniew kipiał w wojowniczce na myśl o tym, że znów wykorzystano jej przyjaciółkę. „Przed końcem nocy ten drań będzie już mój” rozmyślała, układając powoli swój plan działania. „Jestem pewna, że nigdy nie słyszeli o gniewie wojowniczej księżniczki”
Lekki dotyk palca, który uczuła Xena na swej nodze, zmusił ją do powrotu do rzeczywistości – Tak, Gabrielo? – spytała.
- Hej, nie martw się o mnie, nie pozwolę im wygrać ze mną – powiedziała delikatnie, dokładnie oglądając cięcia sztyletu na dłoni dziewczyny – To nie tylko twoja wojna. Przez to wszystko co przeszłyśmy, byłam manipulowana i sprowadzana do sytuacji, w których wyborem był powrót do mojej ciemnej strony... spójrz na mnie – poprosiła cicho, wylewając wino na otwarte rany na dłoni towarzyszki. Ich spojrzenia spotkały się. Obydwa wyrażały ten sam ból. Po chwili Xena wytarła kciukiem łzę, która spłynęła z zielonych oczu. „Nadal walczę, nadal biorę udział w tej bitwie”. Wojowniczka powstrzymała się od uronienia łzy ze wściekłości, rozdarła bandaż i zaczęła owijać go dookoła poranionej dłoni.
Kiedy bardka wypiła wino z ziołami przygotowane przez przyjaciółkę, wskazała palcem na koniec jaskini, w miejsce, w którym leżał medalion. To tylko przypomniało obojgu, jak wielką stratą jest brak głosu Gabrieli. Nie była nawet w stanie opowiedzieć, co wydarzyło się w tym miejscu nim przybyła tu Xena. Za to nowe rany i siniaki wystarczyły za wyjaśnienie. „Znów znęcono się nad Gabrielą, doprowadzając ją do chęci odebrania sobie życia. Zwykle wesoła i gadatliwa, została pobita, straciła głos i bogowie wiedzą, co jeszcze. Do tego już sama miała ochotę, żeby...” – Dość! – zawołała do siebie Xena, czując, jak zabandażowana dłoń ciągnie ją na dół.
- Muszę iść – odpowiedziała. Ich spojrzenia po chwili się spotkały, a bardka znów poklepała wojowniczke po kolanie. – Co się stało? – spytała niecierpliwie, gdy znów uczuła dotyk. Oczy Gabrieli wyrażały niepewność i nieśmiałość.
Xena przypomniała sobie nagle o obietnicy, że przytuli swoją przyjaciółkę kiedy tylko będzie chciała. – Już w porządku – z uśmiechem spoglądała jak dziewczyna wzięła koc i położyła swą głowę na niej, wydając przy tym ciche westchnienie. Mrugając, bardka ponownie wskazała miejsce, gdzie znajdował się medalion.
- No dobrze, opowiem ci o nim. Ale później pójdziesz spać, dobrze? – wojowniczka spoglądała na mrugające, senne oczy przyjaciółki. Dziewczyna z całych sił starała się nie zasnąć, by wysłuchać opowieści Xeny.
- To medalion, który Ares osobiście daje swoim ulubionym wojownikom. Też taki miałam, nosiłam go do czasu kiedy chciałam zgładzić Herkulesa. Zaginął, gdy oddałam go głupcowi, który miał go zabić za mnie.
Wojowniczkę przepełniło poczucie winy za swe grzechy z przeszłości. Wstrząsnęła głową chcąc odpędzić się od wspomnień. Spojrzała na swą zasypiającą towarzyszkę i rzekła – Obiecaj mi Gabrielo... nigdy więcej takich wygłupów jak dziś rano. Obiecaj mi! – wstrząsnęła nogami by zyskać jeszcze trochę uwagi bardki. Xena z radością patrzyła na skinięcie głowy przyjaciółki, która po chwili zasnęła.
„Komuś naprawdę bardzo zależy, żeby mnie zmusić do powrotu do starego sposobu życia. Nawet próba samobójcza Gabrieli miała na celu skierować mnie na drogę ciemności. Ten medalion... był tylko po to, by upewnić się, że pamiętam o przeszłości. Jednak pytanie brzmi, kto i dlaczego?” myślała wojowniczka w głębi duszy, głaszcząc kosmyki włosów śpiącej już towarzyszki.
- No, teraz czas na zastawianie pułapek, co? – szeptała – Naprawdę dużych pułapek. – Złowieszczy uśmiech pojawił się na twarzy Xeny, która nieprzerwanie gładziła blond włosy. – Gabrielo, oni już nigdy więcej cię nie skrzywdzą!
Rozdział 21
Xena oparła się o skraj ściany jaskini i stukała nerwowo palcami, spoglądając przy tym na pozycję księżyca – Wreszcie... – wymamrotała, gwałtowanie się obracając i dużymi krokami udała ku drewnianemu stołowi w kącie. Skupiła całą swoją uwagę na leżących dookoła przedmiotach. Uśmiechnęła się. Czas działania wreszcie nadszedł, mogła wziąć się za przygotowania do bitwy. Pozwoliła, by zawładnęła nią żądza krwi, która bez wątpienia pomoże jej tej nocy.
Po wzięciu paru głębokich wdechów zabrała ze stołu bicz i przywiązała go do swego boku. Nagle ujrzała przed sobą obnażone, całe zbroczone krwią plecy Gabrieli, kiedy ją znalazła. Lecz tym razem ten widok nie wzbudzał w niej gniewu ani strachu, był teraz jej sojusznikiem. Wojowniczka odruchowo spojrzała jeszcze na swoją towarzyszkę, śpiącą tuż koło ogniska. „Wszystko jest w porządku” powtarzała sobie na głos. Żądza krwi nadal wzbierała na sile. Xena podniosła z oparcia złotą pelerynę, która przywróciła wspomnienia. Gdy zakładała ją na ramiona, w uszach usłyszała głosy swoich żołnierzy wymawiających jej imię.
- Dziś w nocy zobaczą wojowniczą księżniczkę – powiedziała przez zaciśnięte zęby. Cicha wojna z myślami i złością właśnie
Ostatnio zmieniony przez red dnia Nie 23:32, 17 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
red
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 19 Cze 2007
Posty: 4676
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Moderacja Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:55, 14 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
– Na bogów, wiem. – powiedziała na głos, łapiąc za leżący na stole łuk i kołczan ze strzałami.
- Prawie zapomniałam – rzekła na głos, puszczając lejce i upadając na kolana przed swą najdroższą przyjaciółką. Ostrożnie zdjęła gwizdek z szyi śpiącej towarzyszki, spoglądając na jej drgające ciało. – Cichutko – szeptała prosto do jej ucha, podciągając koc wyżej – Dziś się wszystkim zajmę. Nie musisz się obawiać.
Xena złożyła delikatny pocałunek na czole Gabrieli, po czym opuściła jaskinię by dokonać sprawiedliwości.
- Nie podoba mi się to. Xenobius już dawno powinien tu być... lepiej się stąd wynośmy.
- Talus, nie możemy się wynieść dopóki nie będziemy pewni, że dziewczyna nie żyje. Jeżeli nadal jest przy życiu, bylibyśmy martwi jakbyśmy wrócili.
- No to sprawdźmy jaskinie... Teraz musiałyby spać. Jeżeli coś poszło nie tak i dziewka nadal żyje, to zabijemy ją we śnie.
- Masz rację. A Xenobius niech sobie sam radzi. O ile jeszcze jest wśród żywych...
Xena wyczekiwała na swych wrogów na wysokiej gałęzi drzewa, kilkaset kroków od jaskini. Wbiła swój wzrok w dwóch mężczyzn przechodzących głośno między krzakami, tak jak dziki zwierz wbija wzrok w swą ofiarę. – Przyciągnijmy ich uwagę, co, Argo? – szepnęła do zwierzęcia przywiązanego za paroma krzewami, tuż niedaleko drzewa na którym się znajdowała. Złowieszczy uśmiech przebiegł po twarzy wojowniczki i nagle w powietrzu rozległ się donośny dźwięk drewnianego gwizdka.
- Wiedziałem! Ona nadal żyje! Ty i te twoje cholerne plany… właśnie dmuchnęła w ten gwizdek i zaraz będzie przy niej Xena!
- Zamknij się, co? Daj mi pomyśleć... – odrzekł nerwowo Stephen – Lepiej będzie, jeśli dotrzemy pierwsi do źródła dźwięku. Dochodził gdzieś z lewej...
- Tu nikogo nie ma... przysiągłbym, że to właśnie stąd było słychać ten świst.
Pierwsza strzała świsnęła w powietrzu i trafiła prosto w udo Talusa, błyskawicznie zwalając go na ziemię. Wyciągnięcie kolejnego pocisku i napięcie cięciwy zajęło ułamki sekund. Tym razem strzała wymierzona w uciekającego zbira trafiła go prosto w tył lewego kolana. „Dobry strzał, Xeno” mamrotała sama do siebie. „Dziękuję, Artemis” szybko odpowiedziała bogini w podzięce. Wojowniczka wylądowała tuż przed dwoma kompanami, wykonując swój wojenny okrzyk, rozlegający się w mroku. Talus wstał mocno utykając, wyciągnął jednak miecz i trzymając go obiema rękoma gotów był do oddania ciosu. Ta postawa spotkała się jedynie z szyderczym śmiechem Xeny, która kopnęła z całej siły napastnika w brzuch, a sprawnym ruchem ręki rozcięła mu biczem skórę na piersiach i szyi. Jęki wydobywające się z obu zbirów podczas równomiernej, brutalnej chłosty, napawały wojowniczkę rozkoszą. Jej oczy widziały tylko zmasakrowane ciało przyjaciółki, a uszy słyszały jej jęki i wołania o pomoc.
„Xeno, moja droga, tęskniłem za tobą” słyszała w myślach słowa Aresa, za każdym razem gdy oddała brutalny cios. Uśmiechnęła się, ten głos tylko zachęcał ją do użycia całej swojej siły by wymierzyć sprawiedliwość. „Tak, moja droga, właśnie tak” te słowa przenikały do głębi jej serca, w uszach słyszała zaś jęki o pomoc i błagania, wydobywające się z gardzieli dwóch zbirów.
- Xenooooo... – delikatny, przyciszony głos dochodzący gdzieś z tyłu, zmusił wojowniczkę do oderwania swojej uwagi od aktu zemsty.
- Gabrielo?! – zawołała Xena nie dowierzając własnym uszom i oczom. Wstrząs, jakiego doznała słysząc pierwsze słowo z ust bardki po tylu dniach milczenia, odmalował się w jej oczach. Przemówiła jeszcze raz, czekając potwierdzenia od postaci stojącej między krzakami, podpierającej się o bok Argo – Co... co ty, co ty powiedziałaś? – zająkała się, widząc bardkę przebudzoną ze snu, ubraną w dużą bluzę spadającą jej z ramion.
- Xenooo, proszę... nieee – powtórzyła jeszcze raz, czując zbierające się w oczach łzy.
Bicz wypadł Xenie z ręki, a jej wzrok spoczął na dwóch postaciach leżących na ziemi i krzyczących z bólu. „Niedobrze mi”, pomyślała, wpatrując się w świeżą krew, która oblepiła już wszystko dookoła. „Moment, przecież ona przemówiła” myśl ta odbiła się echem w głowie wojowniczki, a łzy szczęścia napłynęły do oczu.
Korzystając z okazji, powoli i bez zwracania na siebie uwagi Stephen przeczołgał się w odległą ciemność. Nie obchodziła go już walka, którą i tak przegrał, teraz troszczył się już tylko o siebie. Za to Talus miał inne myśli w głowie niż ratunek: „Jeśli tylko dam radę sięgnąć po jej bicz...” po czym zaczął przeszukiwać ręką skrwawioną trawę dookoła.
- Nieeeeeee! – krzyknęła Gabriela przerażona, widząc Talusa z biczem tuż za plecami Xeny. Wojowniczka była jednak szybsza, a jej reakcja błyskawiczna. Prawą dłonią złapała broń tuż przy własnej twarzy, odwinęła ją i już po chwili bicz znajdował się naokoło szyi napastnika.
- To za Gabrielę! – krzyknęła, po czym mocnym ruchem ręki szarpnęła za bicz łamiąc Talusowi kark. Wyciągnęła ukryty wcześniej medalion i rzuciła go na ciało zabitego. Dopiero po chwili zauważyła, że drugi napastnik zniknął. „Bez znaczenia, i tak dorwią go zwierzęta” przelotnie pomyślała, po czym jej uwaga zupełnie spoczęła na osobie, która ocaliła jej życie, a teraz ukrywała się między nogami klaczy. – Cichutko, to już koniec, Gabrielo – powiedziała delikatnie, wyciągając dziewczynę spomiędzy nóg Argo i obejmując ją rękoma – Jestem z ciebie bardzo dumna – szeptała, czując ręce bardki oplatające jej szyję. Uniosła towarzyszkę na rękach i powoli udała się w kierunku obozu, czując przy tym ciepłe łzy spływające po policzkach Gabrieli prosto na własne ramiona. – Już dobrze, Gabrielo. Jestem z ciebie bardzo, bardzo dumna.
Rozdział 22
Xena straciła już rachubę czasu, nie wiedziała, jak długo siedziała na kocu kołysząc swoją bardkę, ani ile minęło odkąd usłyszała pierwsze od tak dawna słowo z jej ust. Walczyła teraz ze swoją wewnętrzną ‘wojowniczą księżniczką’. „W ciemności Ares nadal mnie tak nazywa” myślała, czując przeszywający ją dreszcz: „To ja kontroluję ‘wojowniczą księżniczkę’... nie ona mnie” powtarzała w duchu, chcąc się odpędzić od swej wojowniczej strony, która zupełnie zawładnęła jej duszą.
Ciche pociągnięcie nosem zwróciło uwagę Xeny na bardkę. Przez moment zapomniała, że ta cicha walka nie była bitwą w pojedynkę, brały w niej udział obydwie. „Gabriela mnie teraz potrzebuje” napominała się wojowniczka, starając się szybciej pozbyć z serca swych wojowniczych zapędów. Tym razem nie mogła oderwać się od rzeczywistości i wyciszyć, by odbudować tę powłokę, która skrywa jej prawdziwe emocje.
- Chcesz o tym porozmawiać? – zmusiła swe usta do mowy. Odsunęła kosmyk włosów z twarzy towarzyszki i lekko uniosła jej głowę, by móc spojrzeć jej w oczy. Bardka ujrzała parę upartych, wpatrzonych w siebie błękitnych oczu, gdy kiwnęła głową odpowiadając: „Nie”.
- Gabrielo, przecież twój głos uratował mi życie. Czy nie mogę go usłyszeć jeszcze raz? – zapytała przyjaźnie puszczając oczko – Naprawdę się za nim stęskniłam – dodała już poważniej, coraz to mocniej akcentując wyrazy.
- Boję się... – odpowiedziała bardka po dłuższej koncentracji, marszcząc brwi.
Xena poczuła się, jakby dopiero co kopnął ją centaur. Patrzyła, ukrywając swój strach, jak jej przyjaciółka porusza ustami. „Tyle wysiłku, by wypowiedzieć dwa słowa, dwa marne słowa...” pomyślała z bólem w sercu.
- Ja też się boję – odpowiedziała, by po chwili dodać – Myślałam, że już nigdy nie odzyskam cię z rąk tych najeźdźców. A ty byłaś tak bardzo ranna i samotna.
- Nie... bałam się, że mnie zostawisz – głos Gabrieli stopniowo się podnosił ukazując jej zakłopotanie, po czym szybko ukryła swą twarz w ramieniu swej opiekunki.
Xena chwyciła bardkę mocniej i uniosła jej ramię by zwrócić na siebie uwagę. Po chwili powtórzyła to drugi raz i spytała z uśmiechem na twarzy – Gdzie jestem, Gabrielo?
- Tuuuutaj.
- Dobrze, a może byśmy--
- Nieeee – łzy zaczęły płynąć po jej policzkach – Głos Aresa... słyszałam go... myślałam... że ty do niego wrócisz.
- Cichutko, Gabby, shhh – wyszeptała najdelikatniej jak umiała, chcąc uspokoić emocje towarzyszki – Powiedziałam ci, że mnie uratowałaś. I nie tylko wtedy, gdy ostrzegłaś mnie przez tym draniem, który się za mną skradał. Widzisz, byłam bliska poddania się Aresowi, gdy nagle usłyszałam twój głos. Jak mówiłam, uratowałaś mnie... dziękuję – skończyła mocno zaciskając powieki, by ukryć swe łzy.
Rozdział 23
Dźwięk ciągniętego po ziemi ciała przykuł uwagę siwowłosego przywódcy, zmuszając go do przerwania rozmowy z żołnierzami. Jego mgliste, błękitne oczy groźnie spojrzały na rzucone przed jego nogi ciało. Rozpoznał swego człowieka, jednak znów się oddalił na kilka kroków: - Draco zaczyna tracić panowanie nad swoim wojskiem – rzekł stanowczo, obracając w palcach medalion Aresa, który nosił na szyi – Chcę, aby ludzie z Tracji znali imię Arcasa – dodał, spoglądając na leżącego na ziemi człowieka. Zmrużył oczy, gdy tylko usłyszał jego cichy jęk.
Arcas przekroczył leżącego mężczyznę i spoglądał na rozwiniętą mapę: - Kosmas wyruszy ze swoimi ludźmi od strony doliny, a Orestes nadciągnie od strony wybrzeża – oznajmił, pokazując wszystkim drogę do Amphipolis – Wszyscy zbierzemy się tutaj przy nadchodzącej pełni.
Po chwili odwrócił się plecami do swych dowódców, oznajmiając im, iż skończył rozmowę. Wszyscy szybko się rozbiegli, nie chcieli mieć bowiem do czynienia ze zdenerwowanym przywódcą.
- Zostań, Nikkos... Gdzie on był?
- Zwiadowcy, których posłałeś, znaleźli go przy drodze do Term.
- Kiedy?
- Kilka godzin przed wschodem słońca. Tylko go tu przynieśli.
- Był ktoś jeszcze?
- Nie.
- Upewnij się, że jego rodzina zostanie otoczona i stracona na oczach moich ludzi. Chcę, żeby wszyscy widzieli, jaka jest cena porażki.
Tuż po wydaniu rozkazu, Arcas wyjął sztylet i stanął tuż nad głową Stephena: - Jesteś zwolniony – oznajmił krótko, pałając gniewem – Zawiodłeś mnie i zdradziłeś moją armię – wycedził przez zęby, chwytając leżącego za włosy i podnoszą jego głowę z ziemi. Brązowe oczy Stephena z obawą spoglądały w gniewne, niebieskie spojrzenie przywódcy.
- Walczyła jak sam Ares, Talus i Xenobius nie żyją.
- Nie mam cierpliwości na słuchanie wymówek – mruknął pod nosem, puszczając włosy żołnierza. Jednym ruchem ręki rozciął mu szyję swym sztyletem. Stephen zdławił krzyk, czując, jak uchodzi z niego życie z każdym kolejnym uderzeniem serca. Wiedział, że skończyło się ono już wtedy, gdy Xena zaskoczyła go w lesie. Była to tylko zwłoka przed zawitaniem do królestwa zmarłych.
Arcas udał się do swego namiotu I ledwo wszedłszy, złapał za bukłak z winem. Szepty żołnierzy na jego temat nie przeszły mimo jego uszu: „Dobrze, niech się mnie boją”, pomyślał biorąc duży łyk trunku. Niepewne pukanie rozproszyło jego myśli. Do namiotu wszedł Nikkos, po czym chrząknął.
- Sir, czy mamy wysłać kolejny oddział na poszukiwanie Xeny i tej dziewczyny? – zapytał dość niepewnie, wiedział, że jego przywódca reaguje gwałtownie gdy zaczyna pić – Sir, czy Stephen powiedział może, gdzie je ostatni raz widział? Jakie są rozkazy?
Nikkos ledwo zdążył uniknąć lecącego w jego kierunku bukłaku, ciśniętego z siłą Herkulesa. Wybiegł pośpiesznie z namiotu, nie czekając na odpowiedź.
„Zapomniałem spytać” myślał starzec, gdy już został sam a jego gniew powoli malał – Xeno, gdzie jesteś? – mruczał rozpaczliwie pod nosem. „Zapomniałem spytać...”
Rozdział 24
Błękitne oczy nagle otworzyły się na znany już dźwięk gwizdka, wypełniający poranne powietrze. Xena błyskawicznie stanęła na dwóch nogach z mieczem w ręku, kątem oka widząc, że koce bardki są rozrzucone.
- Gabrielo! – zawołała w panice, wybiegając z jaskini bez kompletnego ubioru.
„Na bogów, to pewnie ten, który uciekł”. Masa myśli napływała do głowy, więc nie tracąc czasu wojowniczka zaczęła biec do miejsca, gdzie stoczyła ostatnią walkę. Dźwięk gwizdka dał się słyszeć jeszcze raz, choć tym razem był bardziej ponaglający. Biegnąc w kierunku jego źródła, Xena przeskoczyła przez gęstwinę, rozglądając się w każdą stronę podczas tej akrobacji.
Jej błękitne oczy wpatrzyły się w cichą postać, kurczowo trzymającą się sosnowego drzewa kilka kroków od leżącego na ziemi ciała.
- Gabrielo... – wymamrotała, tonem mówiącym ‘i co ja mam z tobą zrobić...’ „Mogłam ich pogrzebać obu za jednym zamachem, a trzeciego zacząć ścigać” warknęła w myślach sama na siebie.
- Jestem tutaj, kochana, jestem tu – zapewniała swoją towarzyszkę, podchodząc do niej i łapiąc ją za dłonie – Co się stało? – spytała nieco zaniepokojonym głosem, wciąż ściskając w swoich dłoniach jej palce. Teraz musiała użyć resztek swojej cierpliwości by w końcu odciągnąć wzrok Gabrieli od leżącego nieopodal trupa. Wzięła dziewczynę na ręce delikatnie przyciskając jej głowę do swych ramion i przyśpieszonym krokiem zaczęła przedzierać się przez zarośla.
Wojowniczka deptała w miejscu, by pozbyć się nadmiaru błota z butów, zaś brud na ramionach i nogach usuwała sprawnym ruchem ręki. Tę czynność wykonała tak jak zawsze, z dyscypliną i opanowaniem. Rozluźniła jednak po chwili całą swoją postawę i udała się kilka kroków dalej, by usiąść przy wodospadzie. Błękitne spojrzenie spoczęło na zielonych oczach, wyrażających wewnętrzny ból.
- Co się wcześniej stało? – zapytała wprost, myjąc w ręce w zimnej wodzie. Bardka nie odpowiedziała, objęła się rękoma i zamknęła oczy, by uniknąć spojrzenia. Wojowniczka jednak się nie poddała, podeszła bliżej i objęła dziewczynę, mówiąc ponownie:
- Kochana, dlaczego tam dzisiaj poszłaś? No dalej, spróbuj odpowiedzieć głosem – zachęciła po chwili. Bardka nie chciała mówić mimo wszystkich nadających się do tego okazji, więc i tym razem potrząsnęła głową na „nie”.
„Też potrafię być uparta” pomyślała Xena „Musi zacząć na nowo mówić. Po ostatniej nocy wiem, że nadal potrafi”.
Wojowniczka odchrząknęła i zaczęła szeptać bardce do ucha:
- Gabrielo, potrafisz mówić... tylko, że nie chcesz – przemówiła rodzicielskim głosem – Będę cierpliwa, ale tylko wtedy, kiedy będziesz próbować się przełamać i wygrać tę cichą wojnę.
- Spróbuję... – wymamrotała niedbałym głosem, nieco głośniej od szeptu.
- Tylko o tyle cię proszę – odpowiedziała – Znałaś tego zbira?
- Chciałam.... zobaczyć... i… - starała się wypowiedzieć kilka słów, jednak od razu zaczęła tłumić swe łzy.
- Ciii – uspokajała ją wojowniczka, przyciskając mocniej do siebie – Rozumiem.
Xena zdała sobie sprawę z tej ironii, kiedy to jej przyszło błagać o mowę bardki, której reputacja rosła z każdą nowo odwiedzoną wsią. „Wróć do mnie” myślała, ściskając zabandażowaną rękę dziewczyny i wsłuchując się w śpiew ptaków.
- Kocham cię, Gabrielo – powiedziała, szybko zamykając oczy by nie uronić żadnej łzy. Delikatny dotyk na jej twarzy zmusił je do otwarcia.
- Kocham cię! – usłyszała w odpowiedzi Xena, czując obejmujące ją ręce bardki. W myślach obiecała sobie wyruszyć tuż o świcie i schwytać ostatniego z oprawców.
Rozdział 25
Nikkos odwrócił głowę od dogasających drew i spojrzał w stronę namiotu przywódcy: - Znowu to robi – rzekł głośno do swego towarzysza siedzącego z drugiej strony ogniska.
- O czym tym mówisz? – spytał Sergious, zupełnie pochłonięty ostrzeniem swego miecza.
- No spójrz przez zasłonę namiotu. Znowu wpatruje się w pusty kawałek pergaminu i siedzi z piórem w ręku – skomentował, rzucając gałąź w ognisko dla podtrzymania ognia. Sergious oderwał się od swojego zajęcia i po chwili wpatrywania się w kompana rzekł: - Nikkos, zaczynają krążyć dziwne pogłoski wśród żołnierzy.
Nikkos spojrzał przez ramię na przywódcę, który już zaczął pisać, a dopiero po chwili odpowiedział swemu towarzyszowi:
- Tak, wiem: niektórzy chcą ukradkiem odejść z szeregów po dzisiejszej egzekucji rodziny Stephena – zmarszczył brwi i mówił dalej szeptem – Ale się nie odważą. Za bardzo boją się o swoich bliskich.
- NIKKOS! – zabrzmiał nagle w powietrzu potężny krzyk, który postawił Nikkosa na nogi w jednym momencie. Zdążył jeszcze spojrzeć na swego kompana po czym w pośpiechu udał się do namiotu Arcasa.
- Wyślij gońca do Term, byle nie jednego z naszych ludzi, niech to dostarczy do Amphipolis – rozkazał starszy mężczyzna adresując zwinięty pergamin – Już! – nalegał, wciskając wiadomość w ręce żołnierza. Nikkos, nie mogąc się oprzeć pokusie zobaczenia do kogo adresowany jest list, podszedł bliżej ognia by odczytać „Xena z Amphipolis”
Błękitne oczy Arcasa pałały gniewem, gdy wychylił głowę poza namiot by na cały głos krzyknąć do Nikkosa:
- TERAZ!!!!
Rozdział 26
Zbliżając się do Stagreiros, złota klacz przebiegała kłusem przez zatłoczoną drogę, łatwo wymijając innych przechodniów i wozy. Po chwili jednak prychnęła w lekkim zdenerwowaniu, gdy uczuła na swych bokach ponaglające ją buty wojowniczki.
- Wiem, Argo, to był bardzo długi dzień z dwoma ludźmi na grzbiecie – szeptała czule, przeczesując palcami grzywę klaczy – Wiesz przecież, że musiałyśmy opuścić tamten teren po tym, jak zobaczyłam tam ślady krwi i kopyt – dodała, spoglądając teraz na twarz swej zmęczonej przyjaciółki – Nie spieszyło nam się do towarzystwa. Ten co przeżył, mógł zdradzić gdzie jesteśmy – łagodnym głosem mówiła dalej do Argo. Gdy skończyła, westchnęła głęboko i mocniej chwyciła za lejce, kierując wzrok na drogę przed sobą.
Zapach soli w powietrzu wzmagał się z każdym podmuchem, więc wojowniczka spowolniła konia.
- Widzisz Argo, tam jest Stagreiros. Załatwię ci tam najlepszą zagrodę i dokładne czesanie. Dostanę też nowe bandaże, ciepłe jedzenie i znajdę dla nas miejsce do spania.
Xena wjechała do nadmorskiego miasta z rozeznaniem i łatwością. Była tu częstym gościem. Już nawet jako mała dziewczynka przychodziła tu z ojcem. „Ojciec, ale myśl” przeszło jej po głowie to sarkastyczne zdanie, na skutek wspomnienia o zdradzie za czasów jej dzieciństwa: „Myślałam o nim odkąd porwano i skrzywdzono Gabrielę...”
Wojowniczka dotarła do swej ulubionej gospody tuż przed zapadnięciem zmroku.
- Gabrielo – wyszeptała w kierunku śpiącej bardki, odsuwając jej włosy z twarzy – Obudź się.
Dziewczyna mrugnęła oczami kilka razy i ziewnęła.
- Hej, ostrożnie, siedzisz na Argo, pamiętasz? – głos Xeny zupełnie ukrył jej rozbawienie, kiedy ześliznęła się z siodła i pomogła bardce zejść, udając się wprost do tylnich drzwi cichej karczmy.
- Zjedz swój gulasz – nalegała wojowniczka, biorąc kolejny, wielki łyk wina. Bardka podniosła łyżkę, jednak nie zainteresowała się jedzeniem. Po chwili rozległ się dźwięk spadającego na stół sztućca, gdy Gabriela ujrzała dwóch mężczyzn przechodzących za plecami Xeny. Zanim jednak zdążyła wybiec z sali, złapały ją dwie silne ręce wojowniczki.
- Chodź, pójdziemy na górę do pokoju – rzekła spokojnie, obejmując jedną ręką przyjaciółkę i udając się w kierunku schodów. Idąc na piętro, kiwnęła głową właścicielowi karczmy i czekała, aż przyjdzie.
- Mógłbyś przynieść do pokoju trochę gulaszu, koziego mleka a mi jeszcze jeden kubek wina? – poprosiła grzecznie, gdy tylko mężczyzna podszedł.
- Jasne, twój ulubiony pokój już na ciebie czeka, a do wanienki właśnie nalewają gorącej wody – odrzekł właściciel niemniej uprzejmie, spoglądając przy tym z ciekawością na wystraszone oblicze młodszej dziewczyny.
Podczas brania gorącej kąpieli, Xena spoglądała na bardkę jedzącą swoją kolację. Nie mogła pogodzić swych myśli z głosem serca, by rozwiązać ten problem. Wiedziała, że musi raz na zawsze pozbyć się prześladowców, jednak uniemożliwiała jej to sytuacja Gabrieli. „To wszystko moja wina” myślała, wychodząc z wanienki i owijając się w ręcznik. Im bardziej wydłużało się leczenie bardki tym większy ciężar na sercu czuła jej towarzyszka. Po lekkim wyschnięciu Xena włożyła na siebie czystą bluzę i usiadła na łóżku obok przyjaciółki trzymającej w rękach pustą miskę.
- Chcesz więcej? – spytała, wycierając ręcznikiem swe czarne włosy – Słowami, Gabrielo, słowami – dodała.
- Nie... dziękuję – bardka odpowiedziała wolno.
- W porządku. Gotowa na kąpiel? – spytała wojowniczka, wyraźnie uśmiechając się na wcześniejsze słowa.
Gabriela uniosła ręce do góry, by umożliwić Xenie zdjęcie z niej męskiej koszuli i odwinięcia bandaży z pleców i szyi.
- Twoja szyja wygląda coraz lepiej – odezwała się wojowniczka, oglądając rany – za kilka dni będę już mogła wyciągnąć szwy. A teraz wskakuj do wody i uważaj, by nie zmoczyć opatrunków na dłoniach.
Xena przyklękła tuż obok wanienki i zaczęła delikatnie przemywać plecy bardki. Jej wyczulony słuch wyłapał każde, nawet najmniejsze syknięcie spowodowane bólem, jakie wydostało się z ust towarzyszki, gdy po jej ranach spływała woda.
- Boli... – wymamrotała Gabriela, wycierając łzę.
- Wiem, ale rany już zaczynają się goić. Ból będzie słabł jeżeli tylko będziesz słuchać swojej opiekunki – tłumaczyła z radością w obliczu, widząc uśmiech towarzyszki – Zaraz skończymy i przyniosę ci mleka z ziołami.
Podczas obmywania ciała bardki, w głowie wojowniczki układał się plan. Xena wiedziała, że jej serce jest największą przeszkodzą w podjęciu decyzji. Nie są całkowicie bezpieczne dopóki oprawca nie zostanie pojmany, z drugiej strony Gabriela potrzebuje troskliwej opieki, by się wyleczyć i uwierzyć w siebie na nowo. Tę opiekę gwarantowała właśnie osoba wojowniczej księżniczki.
Zioła podane w mleku zadziałały szybko, wysyłając młodą bardkę do królestwa Morfeusza. Za to wojowniczka wyglądała przez okno na księżyc. „Jeszcze kilka godzin do świtu” myślała, zamykając oczy i relaksując się przy morskiej bryzie. Jej umysł szybko przypomniał sobie o spokoju jaki zagościł w jej sercu, gdy usiadła na plaży nieopodal Potadei.
- Dom... – wyszeptała pod nosem, czując kolejny powiew morskiego powietrza – Zabiorę ją do domu.
Rozdział 27
- Mógłbyś przynajmniej iść i na nią spojrzeć – Xena wadziła się z ojcem Gabrieli będąc już na granicy cierpliwości. Stał do niej tyłem, grzebiąc w gruzach swego domu.
- Moja najstarsza córka nie żyje – odpowiedział szorstko, klękając i odkopując z ziemi jakiś przedmiot.
- Mówię ci przecież, że ona siedzi tam, przy studni! – warknęła wojowniczka – I właśnie teraz najbardziej potrzebuje opieki swojej rodziny! – zacisnęła dłonie za plecami, powstrzymując się od uderzenia starca – Co z jej matką, czy nie ma ochoty zobaczyć swojej córki? – dodała, czując narastający gniew.
- Zostaw moją żonę w spokoju! Musiałem odwieźć ją do braci na czas odbudowy domu – odpowiedział gorzko, wbijając swe jadowicie zielone oczy w twarz Xeny – Ona może i żyje, ale dla nas jest już dawno martwa. Sama się do tego przyczyniłaś, zabierając ją nam niecały rok temu.
Wojowniczka obróciła się na pięcie i prawie biegiem opuściła to miejsce. „Zostałabym tam chwilę dłużej i byłby już trupem” myślała gorączkowo, pełna niewypowiedzianej złości. Wzięła parę głębokich wdechów by się uspokoić i nad sobą zapanować, nim powróci w okolice studni. „Cieszę się, że Gabriela nie była przeciwna temu, by na kilka minut odpocząć właśnie przy studni. Gdyby poszła ze mną, to co by usłyszała zniszczyło by ją zupełnie”
Nie minęła chwila, a wojownicza księżniczka biegła z mieczem w ręku w kierunku studni, gdzie zebrał się już spory tłum tubylców. „Jak mogłam być tak głupia, żeby pomyśleć, że przyjmą ją w domu?” skarciła sama siebie w myślach, w tym samym czasie ciskając w powietrze chakram. Zabójcza broń odcięła kilka wideł tuż poniżej metalowych części, dezorientując zgromadzonych ludzi. W tłumie znajdowało się także kilka kobiet, trzymających w rękach kamienie.
Xena przeskoczyła przez tłum wykonując swój okrzyk wojenny i wylądowała tuż przy Gabrieli.
- Ktokolwiek jej dotknie, zginie – jej głęboki głos zabrzmiał zwodniczo spokojnie. Prawą ręką wykonywała obroty mieczem przybierając postawę obroną, co chwila zerkając na towarzyszkę, która ze strachu zwinęła się prawie w kłębek. „Dobrze, że dotarłam tu na czas” myślała, grożąc błyszczącym ostrzem ludziom z tłumu – Odsunąć się! – warknęła, po czym gwizdnęła na swoją klacz. Argo przybiegła błyskawicznie, rozpraszając ludzi dookoła i stając między nimi a Xeną i Gabrielą niczym mur obronny.
Nie minęła chwila a bardka już siedziała na grzbiecie klaczy. Xena powoli usadowiła się za nią, nadal śląc groźne spojrzenia w kierunku osadników. Po chwili już obydwie pędziły galopem w stronę Amphipolis.
- Przepraszam Gabrielo, gdybym dokładnie to przemyślała nie wzięłabym cię tu. Nie dopóki nie uspokoiłaby się sytuacja w twojej wiosce – były to pierwsze słowa Xeny, łamiące ciszę jaka zapanowała od opuszczenia Potadeii. „Mam nadzieję, że przeze mnie nie pogrążyła się bardziej” pomyślała, spoglądając na zapłakaną, bladą twarz bardki. Postanowiła wstrzymać Argo i zjechać z drogi prosto w głębię lasu.
Znała tę okolicę bardzo dobrze i wkrótce obie dotarły do cichego strumyku, płynącego przez gęstwinę. Obiad i zwyczajne zajęcia odbywały się w niesamowitej, wręcz przerażającej ciszy. Obydwie prowadziły wewnętrzną wojnę, trwając w milczeniu aż do wieczora.
- Xenoo… - cichy głos bardki rozległ się wśród nocnego mroku – Xenooo! – zawołała głośniej, tym razem łapiąc za gwizdek uwieszony na szyi. Z otaczającej ciemności wyłoniła się postać wojowniczki.
- Jestem tutaj, ciiii – wyszeptała, klękając tuż obok posłania przyjaciółki i łapiąc ją za dłoń.
- Obiecaj mi... że mnie nie opuścisz – powiedziała zduszonym, cichym głosem – Proszę, nie opuszczaj mnie...
Wojowniczka westchnęła, silnie uderzona tak niewinną, głęboką prośbą. Wiedziała, że ściganie Arcasa będzie prawie niemożliwe, jeżeli spełni tę obietnicę, ale z drugiej strony jak mogła odmówić? Były swoją najlepszą, wzajemną bronią podczas tej cichej wojny i obydwie o tym wiedziały.
- Obiecuję – odpowiedziała stanowczym głosem, rozlegającym się w ciemnościach – Obiecuję, bez względu na to, co nas jeszcze czeka. Obiecuję.
THE END
Komentowac prosze w tym temacie.
Ladny gniot, prawda?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Zico
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 4169
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdańsk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:30, 14 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
To Twoje?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
red
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 19 Cze 2007
Posty: 4676
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Moderacja Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:32, 14 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Przeczytaj poczatek
Pisze 'tlumaczenie red i tyrella'
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
La Princesa Tyrella
Amazonka
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Piekary Śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:36, 17 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
No, jak tam ziomki? Nikt nie ma ochoty poromansowac z naszym hardcore'owym, 3-dniowym, w pocie czola pisanym, tlumaczeniem? Zasuwalysmy na dwie zmiany, red siedziala do 5 nad ranem a ja o 5:30 wstawalam by kontynuowac Dalej dalej, spiac posladki i wio haha
Nie odpowiadam za zgony podczas czytania mojej czesci
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
R
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 4179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:42, 17 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
no ale mamy objezdzac wam tlumaczenie, czy jak?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
red
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 19 Cze 2007
Posty: 4676
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Moderacja Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:44, 17 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Hehehe, krwawica nasza wylana na tym zostala. Nerwica mnie brala i rzucalam kartkami po scianach tlumaczac ten jakze masakrycznie pod wzgledem gramatycznym pisany szajsik Myslalam, ze sie nie wyrobimy i w sumie na styk dostalam czesc Tyrelli, wiec racja, oczekujemy jakiegos komenta w tej kwestii Nie nasz fik, tlumaczony, ale mysle ze warto walnac cosik chociazby dlatego, aby nas 'poklepac po pleckach' za te bezsenne noce
R, po prostu skomentowac fika
Nie wiem... Tlumaczenie... Tresc ogolem... Cokooolwiek
Ostatnio zmieniony przez red dnia Nie 23:46, 17 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
La Princesa Tyrella
Amazonka
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Piekary Śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 23:45, 17 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Dla mnie moze byc i krytyka LOL
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Zico
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 4169
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdańsk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 0:36, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Szczerze mówiąc nie widzę najmniejszego sensu w komentowaniu tłumaczenia cudzego fanfika, którego autorka i tak nigdy nie przeczyta tego komentarza. Ale skoro chcecie to OK. Komentarz jest krótki: szkoda na niego czasu! Fanfik jest beznadziejnie głupi i denny. Pozostaje się tylko cieszyć, że to nie Wasze dzieło. Nie jest może aż tak zły technicznie, ale po prostu masakrycznie nudny i naiwny. Ciągnie się toto jak flaki z olejem i trzeba naprawdę wielkiego samozaparcia, żeby nie wykopać go po pierwszej stronie.
A Wy, moje koleżanki, zamiast tłumaczyć zachodnie bzdety, lepiej napisałybyście coś od siebie. Wtedy z chęcią bym poczytał, oraz szczegółowo i zapewne przychylnie ocenił. Wiem, że potraficie.
No, ale żeby zrobić Wam na koniec przyjemność, pochwalę Was za jakość tłumaczenia. Wydaje się naprawdę niezłe i profesjonalne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
red
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 19 Cze 2007
Posty: 4676
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Moderacja Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:09, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Z, chcieliscie cos ciezkiego na festa, to wzielam pierwszego gniota jaki mi podszedl pod lape
Dziekujemy za pochwale!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Setra
Królowa Amazonek
Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Poznań Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:35, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Dla mnie też ciężkostrawny i szczerze to czytałam po łebkach.
Ale uważam, że odwaliłyście kawał dobrej roboty. Mi takie tłumaczenie pewnie miesiąc by zajęło i na bank nie byłoby takiej jakości jak Wasze. Ukłony dla Was
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
R
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 4179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:48, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
a ja wlasnie nie mam nic przeciw tlumaczeniom, jak ktos potrafi
zawsze malo tego bylo w fandomie
z twoim podejsciem zico, to byscie nigdy nie przeczytali Czego mama nie wie i nie powstalby CM.
Tylko faktycznie, lepiej tlumaczyc cos dobrego i dawac, a gnioty to z jajacarkim humorem do CM, taki felietonik ma wiecej zalet i daje swietna zabawe niz czytanie samego tlumaczenia.
Nie za bardzo chce mi sie chce to czytac, bo pamietam, ze przysypialam na tym na fescie. Chyba malo smieszne nawet jak gniot. Zabawa z chalami polega na tym, ze sie wylapuje glupoty i objezdza, a nie tylko je czyta. Chyba zabawniej jest jak sie czyta polskie ff i nadziewa na dziwolagi stylistyczne autora, to nie raz powoduj ataki smiechu czytajacego odruchowe, nawet jak docenia autora. Po prostu wrazenie jest zaskakujace i uswiadomienie sobie groteskowatosci sytuacji opisanej blednymi slowami.
Ale moze jak sie zbiore, to zrobie z waszego tlumaczenia CM.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
red
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 19 Cze 2007
Posty: 4676
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Moderacja Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:56, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
No na CM to sie wg mnie jak najbardziej nadaje. Nie zmienialam zbytnio pktu widzenia autora z oryginalu, czyli tlumaczylam zazwyczaj tak samo jak i on podawal. Niektore tylko kwestie, ktore sensu nie mialy bylam zmuszona poprawic, bo nic by sie nie zrozumialo z tego tekstu
Setra, dzieki wielkie w imieniu moim i tyr. Serio sie nameczylysmy by to przetlumaczyc zwlaszcza, ze jak zauwazylas to gniot jest. Bykow masa byla, ciezko sie czyta bez przecinkow, kropek i niektorych slow [bo autorce sie zapewne o nich zapomnialo...] i nerwy puszczaja na czyms takim, ale jakos dalysmy rade.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
La Princesa Tyrella
Amazonka
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Piekary Śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 14:10, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
True, z leksza ciezko bylo, glownie z powodow ktore wymienila red brak cudzyslowow byl uciazliwy, bo sie mozna bylo potracic.
No i dzieki wszystkim za pochwaly dla redzi i dla mnie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
R
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 4179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:44, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
bo gniot ma byc gniotem fabularnie, a nie technicznie <g>
technicznych gniotow, to my nawet patykiem nie tykamy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
red
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 19 Cze 2007
Posty: 4676
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Moderacja Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:46, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
No to masz fabularnego. Technicznie jest ponaprawiany, ale wyobraz sobie, ze go naprawiasz i tlumaczysz... MASAKRA jednym slowem. Mialam ogromna ochote rzucic to w diably!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
La Princesa Tyrella
Amazonka
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Piekary Śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:05, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
red napisał: | Mialam ogromna ochote rzucic to w diably! |
a rzucila tym we mnie
ale ogolnie to bylo przezycie roku, co nie, red?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
red
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 19 Cze 2007
Posty: 4676
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Moderacja Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:13, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Przezycie roku? Raczej uraz psychiczny, po ktorym bede dochodzic do siebie przez najblizszych ilestam miechow badz lat - czytaj: do momentu, w ktorym wezme sie za kolejnego gniota przedfestowego
Nie rzucilam, poprosilam ladnie (a raczej na kolanach wyblagalam ) zebys mi pomogla.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
La Princesa Tyrella
Amazonka
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Piekary Śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:20, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Uraz psychiczny to swoja droga ale wiesz, z drugiej strony jak powiedzialam, ze musze tlumaczyc cos na kompie, to mnie nikt caly dzien nie ruszal ani nie posylal nigdzie, hie hie
A siur, poprosilas to i pomoglam, jakze bym mogla odmowic
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
red
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 19 Cze 2007
Posty: 4676
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Moderacja Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:22, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Och szlachetna, wielka, szczerbata ( ) Tyrello, jestem Ci ogromnie wdzieczna za przystanie na moja jakze przedziwna prosbe i skazanie Twojej osoby i Twojego kruchego Chi na tak brutalny skok jakim bylo poddanie sie tlumaczenia tego fika!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
La Princesa Tyrella
Amazonka
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Piekary Śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:30, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Skomentowalabym to samym "lolen", ale wiem, ze dostalabym opiernicz za jakze wylewny post wiec nie
Szlachetna, wielka... hhaha, szczerbata sie zgadza, a owszem, do tego ubrana w lachmany z fryzura czesana miesiac wczesniej i z żulowatym spojrzeniem - noo Tyr jak sie patrzy
Jakie kruche Chi, skad wiesz, ze kruche haha, mocne jak spiż Pamietaj, Tyrella miala 4 wersje, pierwsza byla zbyt slodziuchna i zbyt filozoficznie myslala, druga byla hardcore'owa, moja ulubiona, trzecia to juz zmiana plci a czwarta to moje drugie ja xD tu masz szlachetnosc w ratowaniu plonacych sierot czy co ona tam ratowala xD
a teraz... kto bedzie moja dobra-wrozka-gabrysia od mycia garow, hę?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
red
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 19 Cze 2007
Posty: 4676
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Moderacja Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:38, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Hmm... Ciekawa propozycja, ale juz wole tlumaczyc gnioty niz zmywac gary
Moze nastepnym razem sie pokusze, hehe.
Fanka hardcore'owej Tyr jestes powiadasz... To ja sie do Ciebie nie zblizam, bo jeszcze patelnia mi sie oberwie
*ucieka, kryje sie i pisze z jakiejs ciasnej, ciemnej klitki (z oknem of course!)*
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
R
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 4179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:01, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
szczerbata mnie rozwalilo
tyr, nie przejmuj sie, red zaczyna sie udzielac pbm i kontakty z moja postacia
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
La Princesa Tyrella
Amazonka
Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Piekary Śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:37, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
R napisał: | tyr, nie przejmuj sie, red zaczyna sie udzielac pbm i kontakty z moja postacia |
czyli dopiero teraz przechodzi porzadny hardcore? good, good haha
ej, sio od mojej dziury przelotowej w uzebieniu
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
red
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 19 Cze 2007
Posty: 4676
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Moderacja Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:40, 18 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Cytat: | ej, sio od mojej dziury przelotowej w uzebieniu |
A marchewke mozesz skrobac? Jesli tak... Przydalabys mi sie w kuchni, bo u mnie duuuuzo marchwi sie wcina
Cytat: | tyr, nie przejmuj sie, red zaczyna sie udzielac pbm i kontakty z moja postacia |
Cytat: | czyli dopiero teraz przechodzi porzadny hardcore? |
Jaki tam hard core. Mysle, ze calkiem niezle mi idzie. Dopiero sie rozkrece i bede meczyc wszystkich o scenki
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|