Luna
Bogini - Administratorka
Dołączył: 24 Mar 2006
Posty: 914
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: 320 m n.p.m. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 16:24, 27 Gru 2006 Temat postu: Dagger Xian |
|
|
"Dagger Xian"
Written by Xenka
Przyjaciółki kroczyły z wolna piękną,pachnącą latem łąką. Wcale nie myślały o tym co je dziś czeka. Chciały wykorzystać każdą sekundę na rozkoszowanie się tymi pięknymi widokami. Obie czuły się świeże,spokojne,w dziwny sposób bezpieczne. W ogóle nie brały pod uwagę tego,że zaraz ktoś może śmiertelnie zranić jedną z nich. Szły tak z wolna patrząc okrągłymi oczyma na piękno chińskiej doliny,wyłapując uszami każdy słodki szmer natury. Czując każde delikatne muśnięcie wiatru,bądź ukłócie źdźbła trawy. Razem z wiatrem wciągały zapach młodych,niewinnych kwiatów. Szły tak dobre parę naście minut zanim Gabriela nie wytrzymała i musiała się odezwać:
-Znów jesteśmy w Chinach. Znów spotka nas coś okropnego?
Xeną uśmiechnęła się z wyrozumiałością:
-Po tylu latach podróżowania powinnaś nazywać to tylko dniem powszednim…-zapewne chciała jeszcze coś dodać kiedy tuż za przerzedzonym lasem ujrzała dym buchający z pobliskiej wioski,a chwilę potem uszom przyjaciółek dały się słyszeć odgłosy bitwy.Xena z przyzwyczajenia wyszarpnęła miecz z pochwy i ruszyła biegiem. Gabi nie zostawała w tyle,lecz biegła krok w krok z wojowniczą księżniczką trzymając w rękach swe niebezpieczne sztylety. Bez problemu przedarły się przez wyłamaną bramę. Ujrzały obraz wojny,która gorzała niczym gorące źródła na górze Fudżi. Przyjaciółki nie włączały się do walki bo same do końca nie wiedziały po czyjej stronie stanąć. Stały zdezorientowane pomiędzy trwającą bitwą. Nie wiedziały co zrobić dopóki nie przypatrzyły się dobrze wojownikom i nie zauważyły dobrze uzbrojonego chińskiego wojska mordującego wieśniaków. Zarówno mężczyzn jak i kobiety i dzieci. Teraz wiedziały już po czyjej stronie mają stanąć. I tak Gabriela pierwsza ruszyła do walki,a każdy ze świetnie wyszkolonych żołnierzy chińskich padał natychmiast pod ciosami jej sztyletów. Xena świetnie wiedziała,że jej przyjaciółka da sobie rady w walce. Sama szukała większego celu,groźniejszego,kogoś w stylu wodza. Jej oczy zatrzymały się na młodej Chince ubranej w tradycyjny strój w kwiaty. Parowała ona teraz z wielkim trudem ciosy mężczyzny o wiele starszego i widocznym było z walki,że wiele bardziej doświadczonego od broniącej się młodej dziewczyny. W pewnym momencie dziewczyna upadła na ziemię a stary mężczyzna podniósł miecz nad jej głową. To wystarczyło wojowniczej księżniczce,żeby sprytnym saltem znaleźć się w miejscu,w którym mogła mocnym kopnięciem obezwładnić przeciwnika. Mężczyzna nie próbował atakować Xeny.Wycofał armię i odjechali z wioski zostawiając w niej pogorzelisko. Xena pomogła stanąć dziewczynie na nogi. W tym czasie zdążyła podbiec do nich Gabriela.
-Kim oni byli?-spytała,patrząc w oczy nieznajomej.
Dziewczyna jakby w jeszcze w szoku,przesuwała wzrok z Xeny na Gabrielę,to znów na Xenę. Po chwili jakby dała za wygraną i postanowiła opowiedzieć im o wszystkim:
-Człowiek,którego pokonałaś…-zwróciła się do Xeny.-…był moim wujem…
Tym razem przyjaciółki doznały swoistego szoku,co odmalowało się na ich twarzach. Dziewczyna widząc to rzekła:
-Wytłumaczę wam to…
Nie tłumaczyła już w zgiełku miasta. Zabrała Xenę i Gabrielę do swojego domu. Nie był duży,ale bardzo ciepły i przytulny. Ciepłe kolory na ścianach i zmysłowe zapachy unoszące się w powietrzu dostarczały niezwykłych odczuć zaraz po wejściu do środka. Dziewczyna zaprosiła swoje nowe znajome do ogromnego pokoju,który oprócz ogromnej maty rozciągającej się na cały,przyciemniony pokój miał jedynie kilka mieczy zawieszonych tu i ówdzie na ścianach. Na środku pokoju,na grubej macie leżały filiżanki,przygotowane przez służącą. Dziewczyna nie czekając na znajome,zdjąwszy buty weszła na ową matę i usiadła na nogach tuż naprzeciw filiżanek z czysto chińskiej porcelany. Xena i Gabriela nieśmiało usiadły po jej obu stronach i tym samym naprzeciw siebie. Dziewczyna była wyjątkowo spokojna. Jakby przed chwilą nic się nie działo,a ona wyszła z relaksującej kąpieli. Wzięła delikatnie i z gracją dzbanuszek ze świeżo zaparzoną herbata i wlewając ją po kolei,zaczynając od Gabrielii zaczęła mówić delikatnym i ciepłym głosem:
-Z pewnością chcecie wiedzieć co stało się w mieście…
-Czego on od ciebie chciał?-wtrąciła Xena nie umiejąc już dłużej czekać na odpowiedź.
-Co za wuj próbuje zgładzić swoją siostrzenice?-spytała Gabi.
-Słyszałyście historię sztyletu Xian?...To stary sztylet,który leży w naszej familii od tysięcy lat…Legenda głosi,że kiedy człowiek wbije go sobie w serce,posiądzie jego niewyobrażalną moc…Kiedy mój wuj dowiedział się o tym,zapragnął panować nad miastem,które należy do mnie. Kiedy posiądzie miasto zamierza podbić świat.-teraz jej głos przestał być delikatny i spokojny a stał się krzykliwy i prawie błagalny.-Musicie mi pomóc.-Jestem wojowniczką,ale w niczym nie dorównuje tobie.-zwróciła się w stronę Xeny.-Czy staniesz w obronie świata Dumna Wojowniczko?
Xena spojrzała znacząco na klęczącą Gabrielę. Już tak dawno nie pomagały żadnym ludziom. Zajmowały się tylko swoimi sprawami i nie przejmowały tym co dzieje się wokół. Teraz znów jak za starych dobrych czasów ktoś prosi je o pomoc. Gabriela zdała się na zdanie Xeny,bo z góry wiedziała jaka jest decyzja jej przyjaciółki.
Był już wieczór. Xena stała w tym samym pokoju w którym w południe odbyła się ta ważna rozmowa. Stała i wspominała te dawne czasy,kiedy to życie innych i ich bezpieczeństwo stawiała na pierwszym miejscu. Kiedy to podróżowały razem z Gabrielą co chwila napotykając kogoś potrzebującego pomocy. Czuła teraz ogromną tęsknotę za tymi czasami. Czasami,kiedy Gabriela była jeszcze niedoświadczona. Kiedy nienawidziła wojen i nie chciała walczyć. Xena myślała teraz jak bardzo one obie zmieniły się przez te lata. Gabriela cicho niczym piórko wsunęła się do pokoju i stanęła za wojowniczką. Jakby odgadując myśli najlepszej przyjaciółki pogłaskała ją po ręce i rzekła z cicha:
-Znów na drodze pomocy niewinnym…
Xena odwróciła się w jej stronę prawie gwałtownie i z pewnego rodzaju cierpieniem na twarzy spytała:
-Czemu przestałyśmy pomagać ciemiężonym?...Czemu przestałyśmy zauważać ludzi niszczonych przez złych króli…armie…
-Czemu zaczęłyśmy myśleć o sobie?-przerwała Gabi-Czemu liczyłyśmy się dla siebie tylko my same?... Nie wiem…Może potrzebowałyśmy czasu dla siebie. Może teraz nareszcie znów uda nam się obronić niewinne życia?
-Warto spróbować?
-Zawsze warto jest próbować,zawsze dla tych niewinnych,ciemiężonych ludzi.
Obie uśmiechnęły się szczerze w tym samym momencie.
Xena podniosła rękę jakby miała zamiar mocować się na ręce z Gabrielą z nieustannym uśmiechem na ustach spytała:
-Będziesz ze mną?
Gabriela uśmiechnęła się jeszcze szerzej i promienniej:
-Zawsze z tobą.-złapała przy tym rękę przyjaciółki dając dowód,że zawsze będzie przy niej.
-Czeka nas ciężki dzień-po chwili dodała Gabriela.-Co zamierzasz zrobić?
-Jako pierwsza posiądę moc sztyletu…
Dni tutaj w Chinach były wyjątkowo przewidywalne i podobne jeden do drugiego. Codziennie słońce wschodziło na tę samą wysokość,jedyną odmianą był delikatny wiatr,który zapraszał gałęzie soczysto-zielonych zawsze drzew Chin do tańca. Poranek ten niczym nie różnił się od innych. Słońce tylko wstawało jakby wolniej,dlatego też Gabriela wyprzedziła go i nie spała już od dawna. Rozmawiała za to z Shao w jej prywatnym domowym ogrodzie. Kwiaty i niskopienne drzewa rozciągały się po wzdłuż obu ścian nie dużego pokoju,otaczając w ten sposób ten tajemniczy i pachnący słodkim aromatem pokój.
-Myślisz,że Xena stanie w obronie miasta?-pytała,jakby samą siebie Shao podlewając żółty wonny kwiat.
-Xena zawsze dotrzymuje danego słowa-wzburzyła się Gabriela-Jeżeli obiecała obronić twoje miasto,to wypełni obietnicę nie przebierając w środkach.
Shao odwróciła się powoli trzymając swoją konewkę w ręce. Wyglądała jakby w ogóle nie myślała o tym o czym rozmawia z bardką. Oczy miała tępo wbite w rytualny stolik do picia herbaty. Zupełnie jakby próbowała sobie wyobrazić Xenę w akcji. Nagle złapała Gabrielę za ramię i poprosiła błagalnym głosem:
-Idź z nią!Idź z nią,tobie ufam,wiem,że mnie nie zawiedziesz…Dopilnuj,aby twoja przyjaciółka wypełniła swoją misję.
Gabriela nic się już nie odezwała. Była tak bardzo zaskoczona zachowaniem młodej dziewczyny,że z początku z zadziwioną miną cofała się tyłem,za chwilę jednak odwróciła się i wybiegła.
Xenę zatrzymała wychodzącą przez ogromne wrota pałacu Shao.
-Zamierzałaś pójść beze mnie.-krzyknęła.
Xena odwróciła się do niej i spojrzała na nią z lekko filuternym spojrzeniem:
-Do czego ty mi jesteś potrzebna?-spytała i założyła ręce drocząc się w ten sposób z przyjaciółką.
Gabriela przez chwilę poważnie się zastanowiła. W końcu właściwie nie była wojowniczce niezbędna. Jednak mimo wszystko nie darowałaby sobie zostanie w mieście,kiedy Xena walczyłaby ze złem. W końcu wpadła na pomysł. Ruszyła w stronę Xeny,wyminęła ją i tuż przed drzwiami rzuciła z udawaną powagą:
-A do czego ty mi jesteś potrzebna? Sama poradzę sobie z wujem Shao.-odwróciła się i wyszła ledwie powstrzymując śmiech. Xena lekko zdezorientowana,nie wiedząc czy przyjaciółka żartuje czy nie… w końcu ruszyła za nią.
Na swoją wymarzoną walkę ze złem Gabi nie musiała długo czekać,gdyż zaraz po wybiegnięciu z pałacu jej oczom ukazał się ten sam obraz,który wczoraj napełnił ją chęcią do walki. W mieście znów panowała walka. Gabriela ujrzała wojowników w ciężkich,chińskich zbrojach,wieśniaków bezskutecznie próbujących bronić się przed najazdem,kobiety krzyczące i chowające się w domach. Tych dźwięków,uderzeń stali,krzyku kobiet,tupotu końskich kopyt Gabriela najbardziej nienawidziła. To właśnie chęć zagłuszenia tego wszystkiego teraz jak i zawsze pchał ją walki. Wyszarpnęła z butów swoje sztylety i ruszyła do walki. Broniąc się bardziej i stroniąc od zabijania. Jednak nie było wśród tych wszystkich świetnie wyćwiczonych wojowników ani jednego,który nie poległby pod jakże perfekcyjnymi ciosami bardki. Xena jak zawsze nie pozostawała w tyle. Dobędąc swojego miecza równała z ziemią każdego głupca,który ośmielił się stawić jej czoła. W walce wyglądała niczym bogini gromiąca swoich wrogów. Patrząc na nią,aż trudno było uwierzyć,że niektórym udawało się pokonać wojowniczą księżniczkę. Xena w chaosie walki rozglądała się teraz dookoła szukając dowódcy. Nareszcie jej wzrok spoczął na starszym,niskim mężczyźnie. Jego długie wąsy miały kolor siwy,podobnie jak i włosy. Wąskie i pełne mściwości oczy herszta patrzyły teraz z nienawiścią na otaczającą go walkę. Sam jednak ani na chwilę nie zszedł z konia. Xena jednym sprawnym saltem i kopniakiem strąciła go z konia,sama lądując na obu prostych nogach. Dowódca upadł na twarz niedaleko swojego konia. Podniósł głowę i spojrzał na Xenę,mordując ją spojrzeniem. Za moment jednakże stał już na prostych nogach. Xena w tym czasie wymierzyła z niego miecz i z pewnej odległości mierzyli się spojrzeniami.
-Ty!-krzyknął wymierzając palec w stronę Xeny-Chyba nie sądzisz,że zdołasz mnie pokonać,ty-zaakcentował-skoro całe armie przeciwko mnie wysyłano! Nikt mnie nie pokona-krzyczał-A teraz kiedy posiądę moc sztyletu,zawładnę światem.
Jego głuchy i szaleńczy śmiech dokończył gróźb rzucanych pod adresem całego świata. Odwrócił się i zamierzał wsiąść na konia. Xena nie mogła mu na to pozwolić,odpięła swój Chakram i cisnęła nim chcąc zadać śmiertelny cios w głowę. Mężczyzna jednak w ostatniej chwili gwałtownie się odwrócił i gołą dłonią odbił lecący w ogromną prędkością Chakram,nie ponosząc przy tym żadnego uszczerbku. Xena otworzyła usta ze zdziwienia. Ocknęła się dopiero po chwili,kiedy to musiała złapać nadlatujący Chakram. Przypięła go do biodra i dalej patrzyła zdziwiona na starszego mężczyznę. On widząc zdziwienie wojowniczki krzyknął:
-To był tylko mały pokaz moich możliwości! Jednak kiedy posiądę moc sztyletu,żadna siła nie powstrzyma mnie przed zawładnięciem światem.
Znów zakończył groźby głuchym śmiechem. Zebrał armię i odjechał.
Xena dopiero po chwili ocknęła się z transu. Nie powinno ją to dziwić,widziała już przecież w życiu tyle rzeczy. Ona jednak zastanawiała się nad tym co potrafi mężczyzna,a raczej nad tym o ile więcej potrafi sztylet. Zrozumiała,że nic tu po niej i że musi poradzić się Shao. Wsunęła więc miecz do pochwy i ruszyła z powrotem w stronę pałacu. Okazało się,że całe zdarzenie widziała nie tylko Gabriela ale i Shao. Kruczoczarna wojowniczka podeszła do nich obu stojących koło siebie u wrót pałacu. Ujęła twarz Shao w lewą rękę i rzekła ciepło:
-Musisz pomóc mi w zdobyciu mocy sztyletu. To jedyna droga pokonania twojego wuja.
Shao spuściła na chwilę wzrok,lecz zaraz go podniosła aby patrząc Xenie w oczy ogłosić jej:
-Przygotuję cię na moment przejęcia władzy…
W sali w której wczoraj Shao dopiero opowiadała całą swoją historię dziś klęczały znów we trzy. Tym razem jednak Xena klęczała naprzeciwko Shao po prawej stronie Xeny,między nią a Shao klęczała Gabi.
-Aby pojąć moc Xian musisz poznać jego historię. W czasach kiedy ludzie nie żyli a ziemią nie władali jeszcze bogowie istniał kawałek metalu. Tak jeden kawałek metalu na całym świecie. Wydobyty przez drapieżne zwierzęta wprost z wnętrza ziemi. Kiedy pierwszy bóg pojawił się na ziemi,przywłaszczył sobie owy kawałek metalu. Wiedział,że nie jest to żadna cenna rzecz. Jednak była jedyną na całym świecie. A w owym bogu-Fu-Hsing-bogu przeznaczenia. W panu życia i śmieci narodziła się pierwsza cecha świata:chciwość a razem z nią powstała pycha. Kiedy pierwsi ludzie pojawili się na ziemi,metalu już tu nie brakowało. Jednak jeden z nich odnalazł przedwieczny metal i wykuł z niego sztylet. Sztylet mocny pychą pierwszego boga. Sztylet tak wszechmocny,że człowiek ten odważył się stawić czoła Fu-Hsing. Postanowił posiąść moc pychy,tej która pierwsza zrodziła się na ziemi. Wbił go sobie w serce a zła moc drzemiąca w sztylecie wniknęła w jego duszę i sprawiła go wszechwładnym. Powalił Fu-Hsing na kolana i już miał mu zadać śmiertelny cios,kiedy ten wyszarpnął mu sztylet z serca zadając tym samym śmierć. Sztylet spadł na ziemię i znalazł się w Chinach. Od wielu wieków każdy chce posiąść jego niewyobrażalną moc,ale nikt nie mógł go znaleźć,aż do dnia gdy mój wuj zaczął go szukać,niestety ze skutkiem-zasmuciła się Shao . Ale teraz ty-rozchmurzyła się-ty,musisz posiąść tę ogromną władzę,abyś mogła stawić czoła mojemu wujowi.
Xena przez chwilę zastanawiała się i próbowała ułożyć wszystkie fakty w głowie,nagle ni stąd ni zowąd rzekła chłodno:
-Co jeśli nie zechcę oddać tak ogromnej mocy?
Na twarzy Gabrieli odmalował się strach. Podróżowała z Xeną tyle lat,a mimo wszystko cały czas bała się powrotu mrocznej natury Xeny. Obawiała się,że w pewnym momencie,Xena odkryje coś,co znów obudzi w niej morderczy instynkt,chęć zawładnięcia światem. Narazie nie próbowała sobie tego wyobrażać,postanowiła zaczekać na rozwój sytuacji.
-Xeno...-zaczęła nieśmiało Shao-Jesteś prawym wojownikiem,nie godzi się wielkiej wojowniczce unosić chciwością.
Xena zmarszczyła brwi,niby z zamyślenia,niby ze złości:
-Dobry wojownik nie przegapi okazji do osiągnięcia jeszcze większej potęgi.
Po tych słowach wstała i wyszła. Gabriela została sama z Shao. Bała się cokolwiek powiedzieć,wiedziała,że cokolwiek powie i tak nie przekona Shao.
-Nadal zamierzasz powierzyć Xenie tę misję?-spytała niepewnie Gab.
-A ty powierzysz ją Xenie?
Gabriela znała odpowiedź. Nie wiedzieć czemu przestała ufać Xenie i wiedziała,że musi ją powstrzymać. Z kąd inąd znowu pamiętała,że za każdym razem kiedy próbowała poprawiać plany przyjaciółki robiła błąd.
Gabriela spotkała Xenę uzbrajającą się i widocznie z tego gdzieś wybierającą.
-Czy ty żartowałaś?Chcesz posiąść moc sztyletu?-spytała Gabi.
Xena wkładając miecz do pochwy odpowiedziała jej ciepło:
-Zaufaj mi.-ujęła ją za ramiona.
Gabriela dziwnie się skrzywiła i postanowiła,że tak tego nie zostawi. Postanowiła działać.
Słońce znów wschodziło nad krainą ryżu. Gabriela nie przespała całej nocy. Wspomnienia nie dawały jej spokoju. Bała się powrotu mrocznej natury przyjaciółki,nie wiedziała co ma robić. Siedziała pod oknem swojej sypialni,w pałacu Shao i wspominała momenty,kiedy to bezgranicznie ufała Xenie.
"Gabriela leżała na podłodze owinięta kocami. Cała zlana potem i zmęczona życiem zdobyła siłę,aby porozmawiać z przyjaciółką,być może po raz ostatni:
-Wiem,że umrę. Akceptuję to. Czemu ty nie możesz?... Dawno temu,zaakceptowałam cenę wspólnego życia z tobą. To musiało nadejść. Ja się nie boję.
Xena,która słuchała przyjaciółki ze smutkiem w oczach,teraz zdobyła się na odpowiedź:
-Zawsze mówiłaś,że jestem odważna,spójrz teraz na siebie.
Potem dodała z uśmiechem pełnym bólu:
-Jeśli to ma być nasze przeznaczenie,stawmy mu razem czoła... Nawet w śmierci Gabrielo,nigdy cię nie opuszcze."
Po twarzy Gabrieli spłynęła łza. Jakże wiele wydarzyło się od tamtego czasu. Jakże wiele razy stawały twarzą w twarz ze śmiercią. Jakże wiele razy pokonywały ją:
"Xena i Gabriela leżały na krzyżach. Dokoła nich krzątali się rzymianie przygotowywujący młotki i gwoździe. Ciała przyjaciółek,obleczone z cienkie płótna,całe pokryte były śniegiem. Gabriela zwróciła twarz w stronę Xeny,tak samo uczyniła i sama Xena,z pełnego miłości i cierpienia głosu Gabriela usłyszała:
-Jesteś najlepszą rzeczą w moim życiu...
-Kocham cię,Xeno. "
"Xena klęczała naprzeciw Gabrieli. Ucząc ją śmiertelnego chwytu użyła jej palców,aby odciąć sobie dopływ krwi do mózgu. Z trudem mówiła do Gabrieli:
-Gabrielo,jeśli miałabym tylko 30 sekund życia,oto jak chciałabym je przeżyć. Patrząc ci w oczy. "
Bardka poczuła,że ta kobieta,która tak wiele razy mówiła jej,że nigdy jej nie skrzywdzi,że zawsze będą razem,nawet w śmierci,nie mogłaby teraz jej oszukać,po tym wszystkim co razem przeszły Xena nie mogłaby wybrać władzy...
Xena zastała przyjaciółkę zamyśloną,ukrytą w ciemnym pokoju. Podbiegła do niej i przykucnęła naprzeciw:
-Coś nie tak?-spytała głaszcząc ją po twarzy.
Gabriela uniosła głowę,a Xena ujrzała w jej oczach tę bezgraniczną miłość i wierność jaką zwykła widywać tylko na początku ich znajomości. Oczy bardki były wilgotne co zaniepokoiło wojowniczkę:
-Coś się stało,Gabrielo?-spytała Xena z wyraźną troską w głosie.
Gabriela wstała z ziemi,i kiedy doszła do połowy pomieszczenia odwróciła się i spytała:
-Czy jest coś co mogłoby obudzić w tobie żadzę bogactwa?
-O czym mówisz?-zdziwiła się Xena podchodząc do przyjaciółki.
Dziewczyna na chwilę zamilkła. Nie miała odwagi po prostu powiedzieć Xenie w czym tkwi problem. Nie umiała przyznać się przed samą sobą,że nie ufa Xenie,a co dopiero przed samą Xeną.
-Chodzi o to... O to,że...
-...że wydaje ci się,że nie zechce oddać mocy sztyletu Xian.-odgadła Xena.
-Dziwisz mi się?-obruszyła się Gabi.
-O czym ty mówisz? Wydaje ci się,że spożytkuje moc sztyletu dla własnych celów?-warknęła wojowniczka.
Po chwili dodała już spokojniej:
-Mam swój cel w tym,że pozwalam myśleć Shao,że jestem chciwa i posiądę moc sztyletu.
-Shao? A co ona ma z tym wspólnego? Czemu chcesz żeby tak myślała?
-Shao nie jest do końca bez winy w tej sprawie-Xena ujęła przyjaciółkę za ramiona-Spójrz,po co jej nasza pomoc,skoro świetnie radzi sobie w walce?A poza tym,Shao powiedziała,że aby posiąść moc sztyletu trzeba mieć czyste serce. Człowiek,który morduje kobiety i dzieci z pewnością nie ma niewinnego serca...Shao coś knuje-zaakcentowała-A my jesteśmy tylko częścią jej planu... Dopóki Shao będzie myślała,że chcę zdobyć moc sztyletu,dopóty będzie grała w swoją grę.
-Sugerujesz,że Shao...chce zagarnąć dla siebie moc sztyletu?-zdziwiła się Gabi.
-Tak długo jak ja utrzymuje,że chcę przywłaszczyć sobie moc sztyletu,tak długo Shao będzie grała pokrzywdzoną. A dopiero kiedy zdobędziemy sztylet...już ona znajdzie sposób żeby go nam odebrać.
-W takim razie co zrobimy?
Xena zaczęła myśleć i powoli plan układał się w jej głowie.
-Jeżeli teraz zdobędziemy sztylet-przerwała jej rozważania Gabriela-Shao przejmie jego moc i będziemy skończone.
-No właśnie...-zastanowiła się Xena.-Będzie mogła przejąć jego moc,dopóki jej serce będzie dziewiczo czyste...Shao musi odkryć swoje karty,żebyśmy to my mogły przejąć sztylet...
-Bardzo sprytnie Xeno.
Z drugiego końca sali ozwał się męski,nieprzyjazny głos.
Przyjaciółki odwróciły się i ujrzały wujka Shao. Stał na drugim końcu komnaty,a nóż przyłożony do szyi Shao wskazywał,że ta jednak z nim nie trzyma.
-Puść ją.-poprosiła Xena zimnym i zniżonym głosem.
-O co w tym chodzi?-wtrąciła Gabi.
-Jesteście głupie!-krzyknął mężczyzna-To ta mała dziwka chciała posiąść moc sztyletu Xian!
Przyjaciółki natychmiast zwróciły wzrok na Shao.
-Chciałam dobrze rządzić moim miastem-tłumaczyła się Shao-Myślałam,że jeśli odnajdę sztylet będę dość silna,aby bronić go przed najazdami wrogów.
-Ale ta idiotka wygadała wszystko mnie!-przerwał jej wuj-A ja wiedziałem jak wykorzystać taką potęgę-dodał z pasją.
-Kiedy zrozumiałam,że sytuacja wymyka mi się spod kontroli-znów mówiła Shao-musiałam znaleźć kogoś kto mi pomoże. Akurat trafiło na was.
Po chwili dodała cichszym i skruszonym głosem:
-Przepraszam...
-No dobrze-przemówiła Xena-Puść ją,a ja dam ci odejść.
Mężczyzna zaśmiał się szaleńczo.
-Bardzo zabawne,ale Shao musi zginąć,wie zbyt wiele.
Sztylet w jego ręku już miał rozciąć szyję Shao,kiedy Xena błyskawicznie rzuciła Chakramem wytrącając sztylet z ręki starca. Wuj Shao był oszołomiony i przestraszony,skoczył do wyjścia i pobiegł.
Xena i Gabriela nie miały zamiaru go ścigać. Ważniejsza była teraz Shao i wyjaśnienia.
Xena podbiegła do dziewczyny leżącej na ziemi i spytała:
-Wszystko w porządku?
Shao pokiwała głową,że tak.
-A teraz...-pomogła jej wstać Xena-Wytłumaczysz nam parę rzeczy...
Wszystkie przeszły teraz do pokoju medytacji. Był ogromny,ale pusty,tylko mała fontanna na samym środku dodawała temu pomieszczeniu mistyczności i z pewnością pomagała się skupić.
Wszystkie trzy zwyczajowo usiadły po turecku na przeciw siebie,Xena na przeciw Shao,a z boku Gabriela.
Shao przyjęła pozycję kwiatu lotosu i zamknęła oczy,jakby przygotowując się do medytacji. Siedziała tak dłuższą chwilę,łącząc się jakby z wszechświatem. Ponieważ Xena nie należała do cierpliwych ludzi postanowiła zadać pytanie:
-Czemu poprostu nam nie powiedziałaś o co chodzi?
-Xeno....-odpowiedziała Shao,widocznie odłączona od rzeczywistości-Droga wojownika,to droga tygrysa...Jak tygrys musi walczyć o swoje tereny,tak wojownik walczy o swoje zasady.... Bez względu czego dotyczy walka,on walczy o to w co wierzy...
-Mam dość rozmowy półsłówkami!-warknęła Xena-Jeżeli natychmiast nie powiesz mi tego co chcę wiedzieć,sama przekonasz się co to droga tygrysa.
Shao spokojnie otworzyła oczy. Nie przejmowała się złością Xeny.
-Musimy powstrzymać mojego wuja,jeżeli zdobędzie sztylet,świat będzie zgubiony.
-On już go ma!-wtrąciła Gabriela-Pytanie brzmi,kiedy zamierza go wykorzystać.
-"Kiedy słońce będzie najwyżej nad horyzontem,człowiek z czystym sercem wbije w nie sztylet,posiądzie władzę nad władzami"-Shao przytoczyła fragment świętych chińskich ksiąg.
-Przecież twój wuj to zły człowiek,nie ma czystego serca.-zauważyła Gabriela.
-Oh...Czyste serce,to diament,który należy wsunąć w rękojeść sztyletu-skorygowała Shao-"Kiedy zło połączy się z dobrem,czystość połączy ze złem,a prawość z nieprawością,świat ujrzy swój kres."znów cytowała Shao.
-A więc musimy się spieszyć!-powiedziała Xena-Wiesz gdzie szukać swojego wuja?
-Ceremonia musi odbyć się świątyni za miastem.
-A więc ruszajmy.
Shao wybiegła przodem,zostawiając przyjaciółki same. Gabriela zatrzymała Xenę,łapiąc ją za rękę. Jej oczy były pełne strachu.
-Jak go pokonamy,sama wiesz,że już teraz posiada wielką moc.
-Jeżeli Shao ma rację...i wojownik walczy o swoje ideały,bez względu na konsekwencje,znajdzie się sposób na każdego. Każdego można pokonać.
Gabriela uśmiechnęła się nieśmiało na znak,że pojmuje.
Świątynia była ciemna. Ogromna,ciemna,gdzieniegdzie tylko stały kolumny z wyrytymi chińskimi modlitwami. Na przeciw od wejścia stał ogromny,złoty posąg Buddy. Przed nim wuj Shao. Pełen powagi i skupienia,modlił się do Fu-Hsing,wielkiego boga Chin. Sztylet trzymał naprzeciw siebie,przygotowany,aby wbić go w serce.
-Oto zaczyna się nowa historia!Na świecie zapanuję ja,a kiedy podbiję świat,stanę się "Niszczycielem Narodów"!
Po tych słowach wbił sztylet w swoje serce. Cienka strużka krwi spłynęła po jego brzuchu. Shao rzuciła się do ataku,ale zrozumiała,że już za późno. Jej smutek nie trwał jednak długo. Jej wuj runął na ziemie jak gromem rażony.
-Co się stało?-spytała Shao.
-Twój wuj wiedział,że sztylet trzeba połączyć z kamieniem....-oznajmiła Xena-...ale nie wiedział,że tylko dobry człowiek mógł posiąść tą moc.
-Ale jakto?-zdziwiła się Gabriela.
-Przepowiednia głosiła,że tylko dobro połączone ze złem da władzę. A kiedy twój wuj użył kamienia do złych celów i ten stał się nieczysty. A więc nie było tu dobra.
Podeszła do Shao i powiedziała jej ciepło:
-Możesz władać miastem,bez żadnych pradawnych mocy.
-Tak.-roześmiała się Shao.
Sztylet,pod wpływem silnej ręki zanurzył się w Chińskim Murze,z rękojeścią włącznie. Stał się niewidoczny. Właścicielką silnej ręki była wojownicza księżniczka.
Objęła swoją blond towarzyszkę i razem ruszyły przed siebie.
-Mówiłaś,że każdego można pokonać....-zastanowiła się Gabriela.
-On sam się pokonał,zniszczyła go nienawiść.
-Dobrze,że znamy uczucie niszczące nienawiść.
Wysoka kobieta jeszcze mocniej przycisnęła do siebie przyjaciółkę i wesoło rzekła:
-O tak...Jesteśmy szczęśliwe.
|
|