Forum Xena Warrior Princess: Polskie Forum XWP Strona Główna Xena Warrior Princess: Polskie Forum XWP
Xena Warrior Princess
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

LEGACY ALL OVER AGAIN

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Xena Warrior Princess: Polskie Forum XWP Strona Główna -> Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
R
Niszczyciel Narodów



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 4179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 3:12, 08 Cze 2009    Temat postu: LEGACY ALL OVER AGAIN

No dobra moze mnie Aiglon nie zabije, ze to tutaj wrzucilam...
Nie ma tego fika, a wlasciwie zalazka tego fika nikgdzie w sieci, Aiglon zaczela go pisac, narobila nam smaku, twierdzila, ze ma dalsze czesci tylko:
a) zapomniala przywiezc
b) zgubila dyskietke w pociagu
a dzis po wielu, wielu latach od tego po prostu nie wierze, ze napisala cokolwiek wiecej...
ostalo sie tyle zachowane w czelusciach archiwow res, ktora niczego nie wyrzuca <g>
istnieje jeszcze pare zalazkow AO innych, nie dokonczonych, moze wrzuce....
Aha dla tych, ktorzy sie nie domyslili - ten fanfik to skutek uboczny Wezyra i naigrywania sie z mojej znajomosci piachu, okretow pustyni w owych czasach i zrobienia odcinka jako zywo niemal na podtawie mojego fika

LEGACY ALL OVER AGAIN

by Aiglon



Część Pierwsza

TEN LITTLE BEDOUINS


- Gdzie my wlaściwie jesteśmy???
- Dobre pytanie
- Dlaczego nic nie widać?
- Nie wiem.
- Może dlatego, że jest ciemno??
- Trafna uwaga.
- Może znaleźliśmy się w 7 sezonie?
- Którego nie ma?
- Rany kota! – zdenerwowałam się. – Kto tu jest?
- Ja!
- I ja!
- Fantastycznie. Czyli kto?
- A jak myślisz?
- Paula?
- Przecież nie Ares.
- Nigdy nie mów nigdy. I kto jeszcze?
- To ja! Res!
- Aha. No dobrze. Nie zawsze poznaję was po głosach. Pamiętajcie o tym. Zazwyczaj widzimy się w wersji pisanej.
- Dobra Aiglon – mruknęła Res, tym razem zidentyfikowana. – Gdzie reszta?
- Tomoe??!! – zawołałam nagle przestraszona. – Zebra?! Inga!!
- Ewa!! Dioni! – Paula pomagała mi wrzeszczeć.
Odpowiedziała nam tylko cisza, coraz gęstsza i coraz bardziej ponura.
- Może zostałyśmy zakwalifikowane do odpadków xenaverse? – mruknęła Res.
- Co za optymizm – zauważyła Paula.
- Gdzie oni są – zaczęłam wpadać w panikę. - Gdzie???
- Świetnie – to była Res.
- Ares!! – zirytowałam się. – Co on sobie wyobraża??? Najpierw ciąga nas po jakiś krzakach, naraża na kontuzje fizyczne i psychiczne...
- To bóg Wojny – przypomniała mi radośnie Paula.
- Dzięki – odparłam sucho.
Nagle błysnęło, huknęło i przestałyśmy widzeć cokolwiek, nawet ciemność (o ile jest to możliwe).
- ! – zdążyła powiedzieć Res
- Przepraszam was bardzo, ale mamy problem– dobiegł nas głos Kevina Sorbo. Ten głos poznam wszedzie, głównie przez ten diabelski nowozelandzki, ciagnący się akcent. Poza tym ma głos lekko jak żaba. Połączenie ciagnięcia się z żabowatościa oraz utratą wzroku wbudziło w nas mordercze instynkta.
- Więc go rozwiąż – warknęłam.
- Spokojnie – usiłował zapanować nad sytuacją. – Zaraz wszystko wytłumaczę.
- Niech zgadnę, to sprawka Aresa – grobowym głosem zgadła Res.
- Nie lubię was – mruknęła Paula. – I nie lubię nic nie widzieć.
- Pozwólcie... – zaczął Sorbo.
- A mamy inne wyjście?
- Gadaj, byle szybko, gdzie są inni?
Sorbo zmieszał się wyraźnie.
- Widzicie... – zaczął.
- Nie widzimy.
- Słucham?
- Nic, nie przyerywaj mu Aiglon, bo nie przegram ci Kita 4.
- No dobra już, dobra...
- Więc – podjął na nowo. – trochę się pokłóciłem z Aresem.
- Aha – to znowu była Res.
- Wymiana poglądów była dość ostra. Nasze priorytety nie pokrywały się.
- Aha – to była Paula.
Sorbo chyba zaczynał czuć się otoczony.
- Więc zdołałem wysłać tylko kilkoro z was na miejsce zadania. Ares zatrzymał was tutaj. Nie zgadza się, żebyście naprawiali akurat to zdarzenie, bo to niezgodne z regulaminem. Poza tym, chciałby trochę lepiej was poznać. A ja już go znam. Nie pozwolę na to.
- A to dlaczego? – zainteresowała się Paula.
Sorbo lekko się zarumienił
- No bo tak! – błysnęł, grzmotnęło. Pojawił się Ares.
- Wtrącasz się! – Sorbo był niezadowolony.
- Tak, wtrącam się. Przecież oni nie widzieli tego odcinka. Jak mogą go naprawiać?
- A co to za odcinek? – zapytałam nieśmiało.
- Poradzą sobie. Poza tym lepiej im będzie na pustyni niż w tej dziurze.
- Co to za odcinkek?! – zainteresowała się Res ponawiając pytanie.
- Cicho. Poza tym nie ufam im do końca. Ci wszyscy śmiertelnicy zawsze coś kombinują.
- CO TO ZA ODCINEK!??? – wydarła się Paula.
Zaskoczyło nas to tak samo jak ich i chyba ją też.
- Legacy – odparł Sorbo nieco zdziwiony.
- Ja się Aresowni nie dziwię – mruknęłam – Nie mam pojęcia o co tam chodzi.
- Beduini, Gabriela w roli golfa, morderstwo – zaczęła uradowana Res.
- Nie ufam im – mruknął Ares do Sorbowskiego.
- To sobie weź jednego zakładnika, zamiast całej trójki – zaproponowałam. – Res chyba jedyna czytała całe streszczenie, poza tym ona się zna na piachu... eee... to znaczy na ludziach pustyni.
- I na Pustynnych Okrętach – dodała rozradowana Paula.
- Teraz to ja was nie lubię – skrzywiła się Res.
- No to jak? – zapytałam Aresa. – Weź sobie Paulę do pałacu, a my się wszystkim zajmiemy.
- Ej – zaprotestowała nieśmiało Paula, mierząc wzrokiem boga Wojny.
Odwdzięczył jej sie tym samym, uśmiechnął sie od ucha do ucha pokazując sliczne białe ząbki.
- Okej - powiedział, pstyknął i nim ktokolwiek zdołał zareagować, ich już nie było.
- No to świetnie - jęknął Sorbo.
- Też mi się podoba - Res uśmiechnęła sie szeroko. - To co z tym Legacy??

**********.**********

- To juz przechodzi ludzkie pojęcie - jęknęła Inga drapiąc się szaleńczo. - Piasek mam wszędzie, w bluzce, w spodniach...
- W majtkach...
- Zamknij się Dioni.
- Dlaczego? Mówiłem o sobie.
- W ogóle gdzie my jesteśmy? - zapytała Ewa rozglądając się w około.
- To mi wygląda na pustynię - odparła ironicznie Haruka, usiłując mężnie znosić piasaek, upał i parę innych drobnych niedogodności.
Ruszyli mozolnie przez piach, klnąc wytrząsając piach i co jakiś czas zdejmując z siebie następną sztukę odzieży.
- Ja już nie mogę - Zebra usiadła poddając się niemal zupełnie. - Bez kompasu kręcimy sie w kółko. I nie mamy nic do picia.
- Tej to jedno w głowie - Dioni usiłował się roześmiać.
Sytuacja była jednak niewesoła. Wszyscy zdawali sobie z tego sprawę.
- Ktoś podejrzewa, co to może być za odcinek? - Inga rozejrzała się wokoło.
- Piasek, piasek, piasek - zaczęła Zebra.
- Nie potrzebuję streszczenia, tylko tytułu!
- Powiedziałabym, że to Legacy - zaczęła Ewa. - Ale po co nam Legacy do szczęścia? Przecież nijak tu nikt z nas nic nie naprawi, bo nikt z nas jeszcze tego nie widział.
- Może Sorbo żywi niechęć do Mary D? - uśmiechnęła sie Inga.
- A to Mary D jedyna widziała to na oczy? Mało jest tych amerykańców? Pewnie to znają na pamięć.
- Ja tu nie widzę dużo do zapamiętania - westchnęła Zebra.
- Bo nie widziałaś odcinka - zauważyła Haruka
- Ty też nie.
- Ej, dziewczyny, spokojnie - Dioni postanowił wkroczyć do akcji. - Pal licho gdzie jesteśmy. Zastanówmy się, gdzie jest reszta.
- Fakt - przyznała Inga. Brakuje Res, Aiglona, Pauli...
- Tomoego i Misiaka - dokończyła Zebra. - Świetnie.
- Miejmy nadzieje, że są razem.
- Więc co robimy?
Nastała cisza. Wszyscy zaczęli się głęboko zastanawiać.
- Iść czy nie iśc - oto jest pytanie - westchnęła Ewa.
- A jeżeli iść, to gdzie iść? - zauważyła trzeźwo Haruka.
- Pewnie przed siebie. Chyba, że masz inną opcję.
- Oki - podniósł się Dioni - Ruszajmy.
- Gdzie???
- Na wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja...

**********.**********

- Ueeee. Ale to koleeebie - Res poprawiła turban, który znowy spadł jej na oczy.
- Masz swojego Titanica - usmiechnęłam się szeroko.
- Mam, mam. Cieszmy się, że w ogóle dali nam środek lokomocji. Wolałabym nie drałować na piechotę.
- Ale nie musieli nam dawać tych chałatów. Trochę mi w tym gorąco.
- To się rozbierz do naga.
- Jesteś radosna.
Przez chwilę podrygiwałyśmy w ciszy. Wielbłądy posłusznie niosły nas w jakimś sobie tylko znanym kierunku, natomiast nasza rola polegała na kolebaniu się i usiłowaniu utrzymania się w siodle.
Nagle Res uniosła się w siodle.
- Spójrz tam. Czy to nie jacyś ludzie?
- Gdzie tam?
- No przed siebie, mówię przecież!
Faktycznie, kilkaset metrów przed nami widać było dwie ludzkie sylwetki.
- Może to nasi?
- A jak nie?
- No to trudno, kiedyś trzeba zginąć. A już lepsza śmierć niż te ciągłe podrygi.
- Marudzisz - Res usiłowała pogonić wielbłąda. - Mnie się podoba.
Faktycznie, dromadery przyspieszyły, ale chyba bardziej dzięki swoim zdolnościom telepatycznym, niż naszym zdolnościom. Wkrótce dogoniłyśmy wędrowców.
- Misiak! - uradowała się Res.
- Tomoe! - rzuciłam mu się w objęcia spadając przy okazji z wielbłąda.
- Woda! - Misiak najbardziej uradował się na widok skórzanego bukłaka.
Powstrzymałyśmy się od zagadania ich na amen, zanim się nie napili. Res zlazła z wielbłąda i usiedliśmy na naprędce rozścielonym na piasku chałacie. Zarówno Misiak jak i Tomoe nie zostali zaopatrzeni w żadne wdzianka, rozebrani byli już do połowy i przyznali bez bicia, że resztę bagażu zgubili. Przedstawiłyśmy im sytuację najbardziej jasno jak się dało.
Zamyślili się i zmartwili.
- Niestety nie wiemy gdzie jest reszta - zaczął Misiak. - Wołaliśmy i szukaliśmy ich, ale ani śladu. Idziemy już kilka godzin i nie natrafiliśmy na żaden ślad.
- Tylko piaski i piaski - westchnął Tomoe.
- Res, ty czytałaś skrypt Legacy? - zapytałam.
- Tak - przyznała. - Nie pamiętam go doskonale, ale wiem co się tam dzieje.
- A znasz kolejność scen?
- Powiedzmy. Chociaż nie mam pewności co do tego, czy był to pełny skrypt.
- Ja widziałem aviki - powiedział Misiak. - Ale tego jest niewiele.
- Znacie jakieś imiona, kogo oni tam spotykają? - zapytał Tomoe.
Res westchnęła.
- Będzie ciężko - przyznała. - Ale przy wielkim wysiłku umysłowym...
Nagle zerwałam się z ziemi i bardzo brzydko zaklęłam (wole tego nie przytaczać).
- Lepiej zacznij się wysilać. Ktoś tu jedzie.
Faktycznie ku nam zbliżała się grupa jeźdźców. Jakich i na czym, nie widzieliśmy, bowiem otaczała ich wielka chmura piachu.
- Ale sobie znaleźli miejsce do galopady - wyrwało się Misiakowi.

**********.**********

- Ja nie chcę nic zapeszać... -zaczęła Inga - ale mam dziwne wrażenie, że widzę oazę...
- Ja widzę jakieś kawałki murów... - Haruka zmrużyła oczy.
- Może to woda?? - zapytała Zebra.
- W kształcie murów?
- Kretynka. Nie te mury, tylko w środku...
- Przestańcie!!!
Odwrócili się jak na komendę zaskoczeni nagłą reakcją Ewy. Ta wyszła na prowadzenie, poprawiła resztki odzieży, jakie miała na sobie i rzekła hardo:
- Naprzód marsz!
I poszli. Choć jeżeli ktoś by ich tam zobaczył, nieźle by się zdziwił. Cześć się wlokła z wywieszonymi językami, część nabrała animuszu i zaczęła dziarsko maszerować, powstrzymywana jednak przez tych, którzy okazali się bardzo ostrożni i postanowili, że będą się skradać. Wyglądało to trochę na małą trąbę powietrzną, która z mozołem poruszała się naprzód wśród pyłu, piasku i bóg wojny wie, czego jeszcze.
Nagle najpiękniejszy odgłos świata sprawił, że zatrzymali się.
- Słyszycie? - zapytała Zebra w uniesieniu.
- To chyba... - zaczął Dioni
- To na pewno! - Inga rzuciła się do przodu. - WODA.
Wpadła pierwsza między zrujnowane zabudowania i nagle stanęła jak wryta.
- Ranyyy kobieto, posuń się, przejście jest wąskie - jęknęła Haruka
Inga odwróciął się doń, blada na twarzy i ze świecącymi oczkami. Miała chyba ochotę zapaść się pod ziemię.
- Co ci???
- To chyba jakaś pustynna choroba... - przeraził się Dioni.
- Eeee... wiecie... nie chcę was martwić... ale...
- Nie ma wody?
- To był tylko magnetofon i kaseta z muzyką relaksacyjną?
- Nie...
- No to co??
- Wody jest pod dostatkiem - jęknęła Inga z wysiłkiem. - Cała sadzawka. Ale siedzą w niej Xena i Gabby i sądzę, że nie należy im teraz przeszkadzać...

**********.**********

Jeźdźcy wywijając mieczami i wrzeszcząc niemiłosiernie w dzikim pędzie zjechali z hałdy piachu, robiąc sobie taką zasłonę dymną, że przestaliśmy się zupełnie orientować, gdzie jesteśmy. Gdyby nie wstrzymali koni tuż przed naszymi skromnymi osobami, to byłoby po nas. Niestety byliśmy tak opiaszczeni, że nie doceniliśmy tej sztuczki jeźdźieckiej.
Z pięknego araba o absolutnie białej maści i dumnie wyprężonej szyi zeskoczył wysoki i diabelnie przystojny facet. Poprawił zdobione tony materiału jakie miał na sobie i zapytał:
- Kim jesteście nieszczęśni? Dlaczego znaleźliście się na naszej ziemi?
Szturchnęłam Res
- Gadaj
- Dlaczego ja?
- A jak myślisz??? Nawijaj coś, bo zaraz będziemy szaszłykiem po arabsku.
Misiak i Tomoe przybliżyli się do nas nieznacznie.
- My... - zająknęła się Res - witamy was ludu pustyni...
Cały oddział zamruczał nieprzyjemnie.
- To chyba nie najlepszy związek frazeologiczny - szepnęłam jej do ucha.
- To co mam zrobić???
- Jesteście handlarzami? - zapytał ten główny i przystojny.
- Powiedzmy... - mruknęła Res nie wiedząc za bardzo co ma powiedzieć.
- Handlujecie... - zaczął i pokazał zamaszystym ruchem na Tomoego i Misiaka.
- Nie - odparłam wyprzedzając zamiar Res, która bardzo gwałtownie usiłowała coś wymyśleć - To na osobisty użytek.
- Pogadamy potem w domu - zamruczał Tomoe.
- Jak tam dotrzemy - odszepnęła mu Res.
Do tego głównego faceta, który sie jeszcze nie przedstawił i przez to nie za bardzo mogę go jeszcze "nazywać", podjechał drugi, mniejszy i wrostem i rangą. Spojrzał na nas i rzekł doń:
- Kahinie! Wiem kim są te kobiety. To one ostatnio ocaliły mnie i moich kompanów.
- ???? - to była nasza reakcja.
- A więc to one - rzeczony Kahin spojrzał na nas. Po czym skłonił lekko głowę. - Dziękuję wam za ocalenie mojej karawany.
- Proszę bardzo - odparłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język. Res zamordowała mnie spojrzeniem.
- Jak brzmiały ich imiona bracie? - Kahin zagadnął swojego kompana, który przypisywał nam tak wiele wspaniałych i wzniosłych czynów.
- Ta nieco wyższa - ten wskazał na Res. - To wielka wojowniczka z Grecji. A to - tym razem na mnie - to jej towarzyszka i poetka.
- Skądś to znam - usmiechnął się Misiak.
- Popatrz - zauważyła z przekąsem Res. - Ktoś tu docenia twoje fanfiki.
- I twoje strzelanie z łuku nad Wisłą - zripostowałam.
- Imiona! - zniecierpliwił się Kahin.
- Xena i Gabriela.
Zapadła martwa cisza (nie licząc irytującego szmeru wiecznie przesypującego się piasku)
- O w ryj

**********.**********

- Ja cię nie chcę irytować, ale chyba nie jesteśmy w najlepszej sytuacji - zaczęłam cicho. Res uciszyła mnie gestem
- Pogadamy, jak sobie pojadą.
- Jasne. Przywlekli nas do tego namiotu, obżarli nas, opili... I myslisz, że teraz sobie pojadą? Co tu się w ogóle dzieje???
- Ja nie kojarzę tak za bardzo - przyznała się Res. - Aviki to ja jeszcze pamiętam... Ale resztę... tak sobie...
- Teraz to mówisz?? - jęknął Tomoe
- Wiesz co - zwróciłam się znowu do rzekomej Xeny. - Bedziesz musiała naprawdę wysilić pamięć. W trybie natychmiastowym.
- Moja pamięć tu na nic - zdenerwowała się Res. - Z tego co pamiętam miałam się popisywać czakramem.
- To się popisuj. Nie ma Xeny, to ktoś musi to zrobić.
- To bylo przed jakąś babą. To znaczy w aviku była baba...
- Pewnie studio filmowe nie miało pieniędzy na faceta. W oryginale był, jak widać, facet. Popisuj się.
- Wszysko pięknie orzełku, ale możesz ty mi powiedzieć CZYM ja się mam popisywać????
- Czakramem - odparłam pewnie.
- A skąd mam go wziąść????????
- Aha. No tak. Zaczyna być problem.
- Może wezwiemy Paulę na pomoc? - włączył się Misiak. - Skoro jest teraz pod boską protekcją...
Spojrzałam na Res
- Co o tym myślisz?
- Niezły pomysł. Tylko po co?
- Niech nam powie co dalej. Może będzie mogła wydębić scenariusz od Aresa?
- To zaczyna być jeden wielki absurd - skrzywiła się Res.
- Nie marudź. Nie masz czym rzucać. To nie twoja wina. Niech Paula coś załatwi.
- Nie będzie zachwycona.
- A ja jestem jeszcze mniej siedząc na środku pustyni z piaskiem w zębach. No to jak?
- A mamy jakieś wyjście?
- Zuch dziewczynka
- Wszystko fajnie brzmi w teorii - zaczął Tomoe. - Ale jak PRAKTYCZNIE zamierzacie ją wezwać?
- Jak? - zdziwiła się Res. - Normalnie.
Spojrzała na mnie, ja na nią i w tym momencie rozdarłyśmy się jak dwa stare i zużyte prześcieradła:
- PAULA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

**********.**********

- One tak długo jeszcze mogą? - jeknęła Zebra - Pić mi się chce.
- Chciałaś subtext, to masz subtext - Ewa zmierzyła Ingę spojrzeniem
- Subtext, a nie text - zirytowała się Inga. - I nie wtedy jak chce mi sie pić.
- Może będziecie zachowywać się ciszej? - zapytał Dioni
- Właśnie!
Odwrócili się i mało nie padli. Przed nimi stała całkiem naga Xena, całkiem w dodatku mokra. I z mieczem w ręku. Na wszelki wypadek pozamykali oczy.
- My... tego... przepraszamy... my... Herkules nas przysłał... - zaczął Dioni.
- O rany, to znowy wy... zwariować z wami można. Ciagle się pojawiacie.
- Ciagle?? - wyrwało się Indze. - Przecież to dopiero...
- Długo nie wrócimy do domu - westchnęła Ewa.
- Czego znowu chcecie?? - dobiegł nas głos Xeny, po czym dodała niewinnie. - Możecie już otworzyć oczy.
Faktycznie, mogli. Zdążyła się już ubrać. Gabriela zresztą też.
- Szczerze mówiąc... - zaczęła Haruka.
- Nie wiemy - dokończyła Zebra.
- Znowu pewnie pilnujecie jakiejś cholernej kolejności wydarzeń? - wtrąciła się Gabriela.
- To też. A możemy się najpierw napić?
- Ktoś wam broni?
- Czy to pytanie podchwytliwe? - zapytała niepewnie Inga.
Xena wzruszyła ramionami i ze zgrzytem wsunęła miecz do pochwy.
Chwilę stali jeszcze niezdecydowani, po czym rzucili się dzikim pędem do sadzawki i zaczęli pić łapczywie pryskając i parskając zajadle.
- Przepraszam... - zaczęła Gabriela.
- Chwileczkę - odmruknął Dioni.
- Posłuchajcie...
- Tak? - Ewa wreszcie jako pierwsza oderwała się od wody.
- Wiecie, tam obok jest czysty strumień. Chyba, że naprawdę wolicie wypić wodę po naszej kąpieli.

**********.**********

Błysnęło, trzasnęło i zgasło. Za to między nami pojawiła się Paula w kostiumie Amazonki, rozczochrana, zaczerwieniona i wściekła.
- Czego?!
- Mamy dzisiaj dobry humor jak widzę - zagadnęłam ją.
- Nie irytuj mnie. Co się stało?
- Mamy mały problem - odchrząknęła Res.
- To znaczy????
- Nie wiemy co dalej.
Paula zmierzyła nas spojrzeniem i westchnęła głośno. I w tym właśnie uroczym momencie ktoś przez nią przeszedł.
- Jesteś niewidzialna? - zapytałam
- Tak - odparła śmiertelnie poważnie. - Dlatego mnie widzicie.
- Masz może scenariusz do Legacy? - zapytał Misiak. - Bo my tu lekko wariujemy. Myją nam stopy i w ogóle... ale trzeba by zacząć działać.
Paula zirytowana rozprostowała pozaginany i zmiętolony scenariusz i zatopiła się w lekturze. Siedzieliśmy cicho czekając, aż coś wymyśli. Albo wreszcie coś powie.
- Wiecie co... - zaczęła bardzo poważnie dając skrypt Res, która rzuciła się nań jak kot na mysz. - Mamy poważne problemy.
- To chyba jakis hologram - zaczął Tomoe.
- To znaczy?
- Wszystko się poplątało.
- Co za odmiana. Masz jakiś pomysł?
- Możesz dać Res coś do rzucania? - wtrącił się Misiak.
- Do rzucania? Zwariowaliście. Na misję tu przyjechaliście, a nie bawić się w ringo. - Paula poprawiła swój radosny kostium i dodała. - OK. To ja lecę. Trzymajcie się.
I jak rzekła, tak zrobiła.
Zapadła cisza. Donieśli jakieś jedzenie. Misiak powoli zaczął przeżuwać.
- I jak wygląda sytuacja, Res? - zapytał Tomoe.
- Nie wiem - odparła Res zagłębiona w lekturze. - Ale na razie zabawnie.

**********.**********

- Więc streszczając wasze chaotyczne streszczenie wydarzeń - zaczęła Gabriela usiłując się uspokoić i zachwoując anielską wręcz cierpliwość. - Nie wiecie gdzie jesteście, nie wiecie gdzie są wasi towarzysze, ani po co przybyliście. Nie licząc jednego drobiazgu, że macie pojęcie, iż musicie nam pomóc?
- No waśnie... - przyznała cicho Zebra.
Reszta milczała. Faktycznie, nikt nie dał im żadnych wskazówek, nikt nic nie wiedział, a Xena wyglądała na bardzo złą. Sama radość.
Gabriela podrapała się w głowę.
- Więc co proponujecie?
- Wiem gdzie oni są - przerwała jej Xena.
Gabriela zirytowała się.
- Tyle razy ci mowiłam, żebyś mi nie przerywała.
- Myślałam, że już żeś skończyła.
- Nie.
- To kończ.
- . -
- Koniec?
- Tak.
- Rewelacyjny dialog - mruknęła Haruka do Zebry. - Ciekawe jak oni zdołali to rozpisać na scenariusz.
- Wiesz, gdzie oni są? - zapytała Inga.
- Tak - Xena podeszła do Argo i poprawiła jej siodło. Klacz wyraźnie była niespokojna.
- Kto?
- Wasi przyjaciele.
- Więc??? - nie wytrzymała Ewa.
Xena zmrużyła oczy, oparła dłoń na czakramie.
- Cholera, przerwałaś jej. Teraz to koniec - zaczęła Inga.
Ewa zamarła.
- Wiem - Xena wyglądała bardzo bojowo. - I teraz musimy ich odbić.
- I znowu pozabijać wszystkich - usmiechnęła się Gabriela.
- Oj.



Część druga
ODSIECZ


Ostatnio zmieniony przez R dnia Pon 5:47, 08 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
R
Niszczyciel Narodów



Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 4179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 3:07, 15 Cze 2009    Temat postu:

jednak istnieje cz 2, a przynajmniej jej czesc <g>

--------------------------------------------
L E G A C Y A L L O V E R A G A I N - Rozdział 2 ODSIECZ
--------------------------------------------

- Ja ciebie naprawdę nie chcę irytować - zaczęłam nieśmiało, - ale czy nie sadzisz, że znajdujemy się w niezbyt odpowiedniej sytuacji do wnikliwej lektury?
Res siedziała nadal, jakby ja wmurowało i gapiła się w scenariusz.
- Res!! - wydarłam się w końcu. - Rusz się. Nie możemy tak wiecznie siedzieć.
- Nie mów do mnie Res, bo sie zoriętują, że nie jestem Xeną - mruknęła i wróciła do czytania zjadając ostatni kiśc winogron.
- A tak miałem na nie ochotę - jeknął Misiak.
Tomoe leżał nieopodal i wachlował sie niedbale okładka od skryptu.
- Rewelacja - ssiadłam zrezygnowana obok niej. - Nie chcę cię martwić kurczaczku, ale na ich miejscu już bym sie dawno zorientowała.
Nagle doszły nas jakieś krzyki. Tomoe poderwał się z miejsca i wyjrzał z namiotu. W twarz uderzył go potężny harmider.
- W obozie wybuchła panika - zakomunikował. - Patrzcie jak fajnie, ci ludzie próbuja biegać w takim piasku hehe.
- Pokaż - Misiak podszedł do niego.
Nagle w wejściu niespodziewanie ktos się znalazł i obaj nasi mężczyźni musieli zakończyc swoje ciekawe obserwacje. Podbiegł do nas jakiś młody chłopak, rzucił sie Res do stóp i wydusił:
- Pani, ratuj. Napadła nas jakaś czarnowłosa wiedźma ze swoimi demonami. Pomóż nam, proszę!
Res spojrzała na mnie z dziwną paniką w oczach.
- No co - odparłam - Idź do roboty. Ja się zajmę obiadem i ewentualnie coś pokaligrafuję.
- Zabiję cię.
- Tym czyms okrągłym do zabijania, którego nie mamy?
- Nie mam! Ja nie mam! Ja idę tam się tłuc nie wiadomo z kim.
- A co to za różnica. jak ciebie ubiją, to mnie pewnie też.
- Ja jakoś inaczej pamiętam końcówkę - mruknął Tomoe. - Wydawało mi się, że Legacy nie bylo ostatnie.
- Pani, co odpowiesz? - zaskamlał chłopak w okoliczy cholewki butów Res.
- Porzucaj czyms innym - poradziłam jej. - Na pzykład tym facetem. Masz dobre oko. Strzelasz przecież z łuku.
- Ale nie facetami i to do tego zwinietymi w kłebek przy naszej nodze - skrzywiła się Res.
- Twojej kurczaczku - usmiechnęłam się szeroko. Teraz to tylko twoja noga.
- Coś się czepiła tego kurczaczka?
- A bo dziwnie wyglądasz w tym żółtym turbanie....

- Mamy wydawac hałas? - upewniał się Dioni. - Z tych piszczałek? A po co?
- Po to, żeby biedna Xena mogła uratowac biedną Res i biedną Aiglon i parę innych biednych osób - jeknęła Ewa i zapiszczała donośnie.
- A my bedziemy lecieć za nią, kiedy gniewnie będzie galopowała na swym dumnym wierzchowcu - rozmarzyła się Inga.
- Chyba wierzchowicy??? - zastanowiła się Zebra.
- Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii - Dioni usmiechnał sie szeroko io spojrzął na swoją bron foniczną - To działa wiecie. Jak dmucham, to czuję, jak mi bębenki w uszach idą.
- Hey! - odwrócili się wszyscy.
Xena wraz z Gabrielą stały juz gotowe do drogi. Wygladały jak z plakatu wyciągniete i przez tłum xenomaniaków przeszedł cichy pisk zachwytu. Wojowniczka mruknęła cos do swej towarzyszki, i ta spojrzała na nas z zaciekawieniem.
- Wykombinowałyśmy wam konie, żebyście nie musieli wlec się za nami jak ostatnio...
- To znaczy? - mruknął cicho Dioni - Ja sobie nie przypominam...
- Cicho, ważne, że są koniki - odmruknęła mu Ewa i z zachwytem zmierzyła wzrokiem dwa rosłe i dumne Araby, które służyły Xenie i Gabireli w podróży.
Gabriela zniknęła gdzieś na chwile i wyprowadziła...
- O Jezuuuu.... jakie chabety.... - jęknęła Zebra. - My się pozabijamyy.. To pozdycha!!
Haruka dotąd cicha wybuchnęła donosnym smiechem, gdy ujrzała środki lokomocji.
Za Gabrielą podążały posłusznie trzy wałachy, przerażone, potwornie chude i o koślawych nogach.
- Xena ma rację - wyk

i sie tak wlasnie urywa....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Xena Warrior Princess: Polskie Forum XWP Strona Główna -> Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin