red
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 19 Cze 2007
Posty: 4676
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Moderacja Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:14, 30 Mar 2008 Temat postu: Powstrzymać apokalipsę |
|
|
Ok, pamietacie jak kiedys mowilam, ze pisalam fika, ktorego nie skonczylam? Otoz znalazlam go.
Wklejam go wam tutaj. To jest dopiero poczatek i moze go kiedys dokoncze o ile najdzie mnie wena...
Nie zwracajcie uwagi na bledy czy cos, mialam wtedy moooze z 15 lat
Autor: red
Spoilery: Fik z początku bazuje na jednej scenie z AFIN Part II. Później jest to już całkowicie odrębna opowieść, zmyślona przez autora.
Zapowiedź: Xena mówi Gabrielle, że nie może wrócić do świata żywych, gdy zjawia się dziewczyna z przyszłości mówiąc iż tylko wojownicza księżniczka może zabić syna bożego, który w roku 2012 przejdzie na stronę ciemności i stanie się upiorem niosącym przewidzianą przez św. Jana apokalipsę.
UWAGA: Opowieść jest totalnym miksem czasowym tak samo jak serial. Znajduje się tu sporo kolokwializmów mających za zadanie [mam nadzieję] ubarwić treść fika.
Tak więc po krótkiej zapowiedzi i ostrzeżeniach możemy zaczynać naszą opowieść...
3
2
1
...
Xena: Warrior Princess
Powstrzymać Apokalipsę
Rok 2012
Ogień spowija miasto, którego nie da się rozpoznać. Może to być Nowy Jork, Aukland, Ateny... Nawet jakaś Polska metropolia.
Może to być równie dobrze jakaś wiocha zabita dechami...
Dym unoszący się nad miastem, wsią, czy czymkolwiek to było, zasnuł niebo ciemną mgłą.
W tle słychać odgłosy walki, strzały, powarkiwania i... Krzyki.
- Mamo! Mamo!- krzyczała młoda dziewczyna- Mamo, on tu idzie! Musimy uciekać!!!
Niewiele starzej od niej wyglądająca brunetka podbiegła do córki ze sporym plecakiem na plecach.
- Weź to i idź do wehikułu, pamiętaj co ci mówiłam!- rzekła głośno próbując przekrzyczeć hałas jaki je otaczał.
- Nie mogę cię tu zostawić, zginiesz!
- O mnie się nie martw. Tak było mi pisane.
- Nie mogę cię stracić! MAMO!- zaczęła krzyczeć dziewczyna, gdy matka przerzuciła ją sobie przez ramię i zaczęła zmierzać w niewiadomym kierunku.
Czasy AFIN
Xena i Gabrielle stały na zboczu góry przy fontannie. Obie miały smutne miny a z oczu płynęły im łzy.
- Nie mogę wrócić- powiedziała księżniczka- Nie mogę...
W tej chwili, nie wiadomo skąd w urnę z prochami wojowniczki uderzył kamień wytrącając ją wprost do fontanny.
- Co do...- zdziwiła się Gabrielle.
Duch Xeny nagle zniknął. Woda w fontannie zaczęła dziwnie bulgotać. Znad jej lustra unosiła się gęsta para.
- Xena? Xena!- krzyknęła Gab spoglądając na słońce, które zdążyło właśnie zajść za horyzont.
Bardka była przerażona. Nie wiedziała co się stało i nie miała pojęcia co się dzieje teraz.
Woda bulgotała coraz mocniej mieniąc się w różnych kolorach: zielonym, czerwonym, żółtym... Para powoli opadała odsłaniając nagie ciało wojowniczki ukryte pod lustrem wody. Gabrielle nie czekając już na nic wyciągnęła przyjaciółkę z wody.
- Oddychaj- szepnęła- Musisz... Oddychaj, Xeno!
Wojowniczka zakasłała sprowokowana silnym uderzeniem w klatkę piersiową, które zaserwowała jej bardka.
- Co... Jak... Nie, tak nie może być...- szeptała rozglądając się dokoła.
Gabrielle nie wiedziała jak wytłumaczyć to co się stało.
- Nie wiem jak, ale...
- Okryj ją tym- kobiety usłyszały za sobą cichy głos.
Młoda i dziwnie ubrana blondynka o lazurowo niebieskich oczach podała Gab sporej wielkości szatę.
- Wybaczcie, ale musiałam to zrobić- dziewczyna podeszła do fontanny, nacięła sobie dłoń sztyletem i pozwoliła kilku kropelkom krwi wpaść do wody, która zabulgotała intensywnie wysyłając strumień światła ku niebu.
- Krew niewinnego odkupi utracone dusze i zaprowadzi je wprost przed oblicze pana- powiedziała donośnie poczym zawinęła dłoń w chustkę.
Xena i Gabrielle zdążyły już wstać. Przyglądały się całej scenie z nieukrywanym zaskoczeniem.
- Obawiamy się, że nie rozumiemy o co tu chodzi- powiedziała blondynka- Możesz nam to wszystko wytłumaczyć?
- Jestem Xenta. Pochodzę z przyszłości aby uratować świat od apokalipsy, którą przepowiedział... A raczej dopiero przepowie apostoł Jan. Doprowadziłam do wskrzeszenia Xeny, bo tylko ona może zabić dziecko poczęte z ducha świętego, które zstąpi na ciemną drogę by kroczyć u boku szatana, które w 2012 roku po narodzeniu Jezusa Chrystusa będzie dążyć do zniszczenia świata.
- Poczekaj, moment- przerwała jej Xena- Jesteś z przyszłości? Jak dalekiej? O jakiej apokalipsie mowa, jakim Jezusie... Nic nie...
- Spokojnie, wszystko mam tu- pokazała pokaźnej wielkości plecak i postukała się po głowie- Matka zadbała byś mogła poznać swoją przyszłość...- zwróciła się do Gabrielli.
- Twoja matka... Moja przyszłość?
- Ty jesteś moją matką.
CREDITS
W czasach pradawnych bogów...
Muzyczka etc...
- Że co?!- zakrztusiła się Xena- No Gabby, mamuśko...
- Cicho siedź- wysyczała do niej bardka mimowolnie się uśmiechając- Jak to JA jestem Twoją matką?! Nie mogę nią być, bo jak mówiłaś jesteś z przyszłości, z czasów, których dożyć NIE MOGŁAM!
- Wszystko jest w scrollach i w mojej głowie. Xeno, ty jesteś zaś duszą, która sprawiła, że zostałam poczęta- dziewczyna spojrzała to na jedną, to na drugą i zaczęła się śmiać widząc ich miny.
- I z czego tak rżysz?- zagadnęła Xena wprawiając dziewczynę w jeszcze większy atak śmiechu- Widzisz, odziedziczyła po Tobie poczucie humoru mamuśko.
- Oj mamuśko numer dwa, za to po tobie odziedziczyła krzepę, widzisz ten pakunek?- wskazała na plecak, który Xenta dzielnie dzierżyła w dłoni- Ja bym tego nie uniosła.
- No, moja kreeeeew- wojowniczka złapała się pod boki.
- Dobrze już, już...- Xenta uspokoiła się- Już mi lepiej, możemy iść, a ty sobie poczytasz to i owo w wolnej chwili. Musimy pędzić by znaleźć Eve i wyruszyć wraz z nią do Izraela.
Dziewczyna zarzuciła plecak na ramiona, wzięła obie kobiety pod rękę i poprowadziła w stronę pobliskiego lasu. Przez jakiś czas szły w milczeniu poczym Xenta oddaliła się kawałek idąc z przodu wyraźnie wiedząc gdzie ma iść co spowodowało, że usta Xeny wykrzywiły się w uśmiechu.
- Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje- szepnęła Gabrielli na ucho.
- Myślisz, że ja mogę?- blondynka spojrzała na nią z ukosa- Nagle dowiedziałam się, że mam córkę, która... A właśnie... Xenta, ile masz zim?
- Dwadzieścia- odparła dziewczyna- Tak, wiem, jestem niewiele młodsza niż wy. Jesteśmy na miejscu... Tak, to tu...
Xenta odrzuciła zieloną płachtę przykrywającą coś sporych rozmiarów na bok i oczom kobiet ukazał się cud techniki jakiego nigdy na oczy nie widziały. Co tam Kamery z jakimi się spotkały niegdyś, co tam mikrofon... To było coś, czego nie potrafiły opisać, coś co wprawiło je w totalne osłupienie.
- C... Co to jest?- zapytała Xena.
- Wehikuł czasu- odparła Xenta- Trzymaj. Zabrałam to z wiochy- podała jej zbroję i miecz- A to chyba twoje- zwróciła się do Gab podając jej sztylety i strój, który miała na sobie zanim wyruszyła z wojowniczką do Chin- A to dla mnie- wyciągnęła ze skrytki dwa pistolety.
- Eeee... A cóż to za ustrojstwo?- zapytała bardka.
- Smith & Wesson, broń palna, nie wynaleźli jej jeszcze w tych czasach- uśmiechnęła się dziewczyna- Bez urazy, ale jesteście opóźnieni w rozwoju techniki wojennej, co daje mi sporą przewagę nad wrogiem. I nie martwcie się, umiem się bić i używać broni palnej. Znam również twoje chwyty szyjne Xeno, więc nie próbuj ich na mnie używać.
- Na własnym dziecku? Nigdy- - zarzekła się wojowniczka ubierając swoją ukochaną zbroję- Co tam jeszcze masz?
Xenta wyjęła ze skrytki jakieś zawiniątko.
- To... Każda z was dobrze zna. Ma on was przekonać, że to co mówię jest najprawdziwszą prawdą- odwinęła daną rzecz i ich oczom ukazał się chakram, taki sam jak ten, który wciąż wisiał na pasku Gabrielle- Ma... Schowałaś to tu kilka lat temu- zwróciła się do matki.
- A możesz mi wyjaśnić co się ze mną stało w twoich czasach? Dlaczego nie przybyłam tutaj razem z tobą?
Dziewczyna spuściła głowę poczym zabrała jeszcze dwa plecaki. Jeden wręczyła Gab, drugi Xenie. Oba były dość ciężkie i bardka ugięła się pod ciężarem swojego.
- Zginęłaś broniąc mnie i wehikułu przed zniszczeniem przez Jezusa.
- Zginęłam... Aha... A jak przeżyłam do tamtego czasu?
- Po śmierci Xeny wyruszyłaś w świat. Byłaś wszędzie tam, gdzie potrzebowali dziewczyny z chakramem i kiedyś trafiłaś na staruszkę, która miała wizję przyszłości. Byłaś ranna. Starucha wykorzystała sytuację i napoiła cię naparem z resztek ambrozji i jakiegoś świństwa dając ci wieczne życie jednakże bez boskich mocy.
- Więc jak mogłam zginąć?!
- Jezus może zabić każdego- brzmiała odpowiedź- Ruszamy.
Wieczorem wszystkie trzy były już na statku, który zmierzał ku lądom Grecji. Gabrielle odurzona sporą dawką Xenowego naparu spała jak zabita już dobrą godzinę. Wcześniej rzygała dalej niż widziała i błagała by ją zabić.
- Nie miałam pojęcia, że ona ma chorobę morską- śmiała się Xenta- Już wiem dlaczego zapisała mnie na kurs żeglarski.
- Kurs żeglarski?- zagadnęła Xena siadając obok niej na burcie.
- Uhm, nauczyłam się pływać żaglówkami, jachtami, kutrami... Ze statkiem pewnie też bym sobie poradziła, mam licencję sternika, ale tutaj mi się ona przyda jedynie do wizyty w krzaczkach.
Wojowniczka uśmiechnęła się szeroko patrząc na ciemną taflę spokojnych morskich wód.
- Nie martw się duszami. Jak już mówiłam, krew niewinnego je odkupiła- rzekła Xenta po dłuższej chwili ciszy.
- Nie zabijałaś jeszcze?
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i odpowiedziała, że wręcz przeciwnie, ale zabijanie sługusów ciemności i jeźdźców apokalipsy nie plami duszy wojownika, wiec jej krew w świetle praw niebios pozostaje niewinna.
- Posiadasz naprawdę rozległą wiedzę- powiedziała księżniczka- Dziękuję ci.
- Za co?- zdziwiła się dziewczyna.
- Za przywrócenie mnie do życia. Naprawdę nie chciałam opuszczać Gabby... Nawet nie wiesz jak to boli, gdy patrzysz w jej oczy i widzisz cały ten żal, smutek, wyrzuty sumienia... Przygotowywałam ją na moją śmierć odkąd odwiedził nas posłannik z Chin. Wiedziałam, że umrę, że prawdopodobnie będę musiała ją zostawić. Nie potrafiłam jej tego powiedzieć i to było najbardziej bolesną częścią tej wędrówki- Xena nawet nie zauważyła, że zwierza się z takich sekretów komuś, kogo praktycznie dopiero poznała; odczuwała do dziewczyny matczyne instynkty- Nigdy nie myślałam, że tak to się potoczy. Nigdy.
- Nie możesz mieć sobie nic za złe. Kroczyłaś drogą wojownika, ratowałaś świat i teraz znów to robisz. Tylko ty możesz zabić syna bożego, bo tylko ty posiadasz tę moc. Póki Eve żyje. Wiesz, mama zawsze opowiadała o tobie wspaniałe historie. Zanim cokolwiek zrobiła mawiała sobie pod nosem „Jak zrobiłaby to Xena?” Była...- zawahała się- Jest niesamowita. Kochałam... Kocham ją całym sercem i nie mogę uwierzyć, że mam ją tu u mojego boku. Widziałam jej śmierć- po jej policzku spłynęła łza- Wiesz jakie były jej ostatnie słowa?
Xena pokręciła głową.
- Nawet po śmierci będę z tobą.
Wojowniczka otarła łzę z policzka Xenty i objęła ją ramieniem.
- Możesz mi powiedzieć jak to jest, że jestem powodem twojego poczęcia?
- Powodem, hehe, fajnie to ujęłaś. Nie jesteś powodem, jesteś sprawcą. Matka nie była z nikim związana i nagle dowiaduje się, że jest w ciąży. Po porodzie wiedziała już, że jestem dzieckiem twoim i jej gdyż jak to mawiała, mam twoje oczy. Poza tym konno jeżdżę lepiej niż ona nie mówiąc już o władaniu mieczem, kataną, łukiem i bronią palną.
- Rozumiem- uśmiechnęła się wojowniczka- I faktycznie masz moje oczy.
Kobiety uśmiechnęły się poczym powędrowały do kajuty, w której donośnie chrapała bardka.
- JEEZ!- krzyknęła Xenta- W moich czasach nie chrapała AŻ tak głośno!
- Przyzwyczaisz się.
Po kilku tygodniach podróży statek przybił do lądu. Gabrielle wybiegła czym prędzej na pomost, później na piaszczysty brzeg i zaczęła się turlać. Nie obyło się bez rytualnego już całowania ziemi.
- Zachowujesz się jak dzidzi- zachichotała Xenta- Ona tak zawsze?
- Oj taaak, stała część zejścia na ląd- uśmiechnęła się księżniczka- No chodź już całuśnico, czas płynie, a przed zachodem chciałabym dojść do jakiejś karczmy.
Niestety karczmy i osady żadnej nie znalazły i noc spędziły pod gołym niebem.
- Ja wam coś uszykuję. Znając ciebie, żarcie nie nadawałoby się nawet na paszę dla świń- zwróciła się do Xeny- A znając ciebie, nie nadawałoby się nawet dla mrówek.
- Że co? Oj, kochana, nie wiesz jak ja potrafię gotować!- uśmiechnęła się Gabrielle- Poczekaj no, mam tu przepiórki, które zgrabnie upolowałam po drodze. Zaraz je przyrządzę.
Bardka wzięła się za oporządzanie ptaków zaś Xenta za rozpakowywanie plecaka. Wyjęła trzy chińskie zupki, miseczki i sztućce.
- To będzie w 3 minuty gotowe, chcesz się ścigać?- zagadnęła zalewając zupki gorącą wodą z kociołka.
Gab poczuła miłą woń zupek i wyrzuciła przepiórki w najbliższe krzaki.
- Dziś ci daruję- uśmiechnęła się odbierając od córki swoją porcję zupy.
- Czy to jakiś kolejny cud techniki?- zapytała Xena dmuchając na parującą zawartość miseczki.
- Można to tak nazwać, choć jest w tym od cholery konserwantów...- spojrzała na matki i zaraz zaczęła tłumaczyć co to są konserwanty- I tak oto możemy sobie szybko przyrządzić jakże niezdrowe, ale smaczne danie.
- Nie zrozumiałam ani słowa, ale to nic. To coś jest naprawdę dobre!- bardka opróżniła zawartość swojej miseczki w tempie ekspresowym- No, to teraz możesz mi podać te zwoje, które taszczysz już tyle czasu?- zapytała- Chciałabym je przeczytać.
- Jasne, bierz co chcesz, to wszystko i tak należy do ciebie- odpowiedziała Xenta- Ja muszę się przejść. Przemyśleć kilka spraw. Wybaczcie, wrócę niedługo. Siedź Xeno, powinnaś posłuchać co zawierają zwoje- zwróciła się do wojowniczki widząc, że ta szykuje się by wstać- Poza tym myślę, że nasza wczorajsza rozmowa uświadomiła cię już wystarczająco, że sobie poradzę. Walczyłam już z potężnymi wrogami.
- Dobrze, ale proszę... Nie oddalaj się zbyt daleko.
Dziewczyna kiwnęła głową i zniknęła w mroku nocy.
Gabrielle wyciągnęła zwoje z plecaka. Zauważyła, że były ponumerowane, więc zaczęła od pierwszego:
„Minęło wiele lat od Twojej śmierci Xeno. Wiele lat cierpień... Cierpień i jak się okazuje bezsensownej walki. Nie rozmawiasz już ze mną, nie ukazujesz się i nie stoisz u mego boku jak obiecałaś. Sama nie wiem czemu to piszę. Może dlatego, że pewna staruszka powiedziała mi kiedyś, że będę musiała to komuś przekazać, komuś kto zaprowadzi ład na ziemi, kto zapobiegnie tragediom męczącym mnie w koszmarach co noc. Nie wiedziałam co miała na myśli do czasu, gdy pod moim sercem narodziło się życie.
Urodziłam córkę. NASZĄ córkę. Imię nosi ona po Tobie, ma Twoje oczy... Jest cudowna. Muszę przygotować ją do walki o słuszną sprawę. W piwnicach mojego domu buduję wehikuł, który cofnie nas w czasie by zapobiec Twojej śmierci. Jeśli przeżyję, to się spotkamy, jeśli nie, to pozostawiam Ci te zwoje i Xente. Wiem, że zarówno ja w tamtych czasach i ty poradzimy sobie z jej dalszym wychowaniem”
Kolejny zwój:
„Widziałam dziś Twoją twarz w tarczy blednącego słońca. Nasza córka ma już dziesięć lat i doskonale zna sztuki walki. Potrafi posługiwać się bronią białą z niezwykłą jak na jej wiek perfekcją. Coraz bardziej zaczyna przypominać mi Ciebie, wojownicza księżniczkę.
Po mnie odziedziczyła jedynie gadatliwość.”
- To fakt- uśmiechnęła się Xena- Ale nie tylko to. Jest również wspaniałą młodą kobietą o dobrym sercu. Jak ty- objęła bardkę ramieniem.
Kolejny zwój:
„Nadchodzi ciemność. Jeźdźcy apokalipsy są coraz bardziej niespokojni. Czyhają u wrót piekieł aż syn boży, Jezus Chrystus, urośnie w siłę na tyle by je zniszczyć i wypuścić w świat sługusy szatana. Rozpoczyna się apokalipsa.
Xenta jest już dorosłą kobietą. Nawet nie spostrzegłam jak ten czas szybko leci. Skupiona na budowie wehikułu przestałam się nią zbytnio interesować. Wiem, popełniłam błąd. Zostawiłam nasza córkę samą sobie w tych najgorszych dla świata chwilach, ale nie mam wyboru. Muszę ją wepchnąć do maszyny nim Jezus przyjdzie by mnie zabić”
- O bogowie...- szepnęła Gab sięgając po kolejny zwój:
„Jeźdźcy ciemności zniszczyli już ponad połowę miast na globie. Wszędzie słychać krzyki, widać ogień. Słońce zgasło. Nie ma dla nas nadziei, nawet najmniejszej iskierki. Pakuje najważniejsze zwoje do plecaka. Resztę historii dopowie nam nasza córka. Wtajemniczyłam ją we wszystko i na koniec poświęciłam jej trochę czasu.
Patrzę teraz jak śpi znużona trudami walki ze złem. Moje serce krwawi wiedząc, że jutra może nie być...”
Bardka odłożyła kolejny zwój i sięgnęła po następny, ale następnego nie było.
- Nie wierzę- pokręciła głową- Jak mogłam być taka głupia?!
- Gabby, robiłaś co uważałaś za słuszne. Nie możesz się teraz obwiniać, bo nie wiesz jak to było tam.
Bardka położyła głowę na ramieniu przyjaciółki i westchnęła głęboko.
- Xena ma rację- usłyszały głos Xenty wyłaniającej się po drugiej stronie ogniska.
Miała niemrawy wyraz twarzy.
- Byłaś, to znaczy jesteś wspaniałą matką. Ciebie jedyną miałam, mam i nie chcę stracić, rozumiesz? Dałaś mi wiele radości, ciepła, ale kiedy trzeba było dbać o dobro tego co najważniejsze, musiałaś stawić czoła naprawdę wielu trudom i zrobiłaś to co było dobre dla WSZYSTKICH. Również dla mnie- Xenta zbliżyła się do nich i usiadła na ziemi przodem do ogniska, opierając swoje plecy o nogi i jednej i drugiej kobiety- Cofnęłaś mnie w czasie dzięki czemu nie straciłam Cię naprawdę pomimo tego iż byłam świadkiem twojej śmierci. Nauczyłaś mnie wszystkiego co wiedziałaś zapewniając mi przeżycie w naprawdę ciężkich sytuacjach. Ty byłaś przy mnie, gdy byłam chora, ty opatrywałaś moje rany, których doznałam w trakcie walk i ty jedyna powiedziałaś mi jak bardzo mnie kochasz.
Dziewczyna zamilkła. Xena i Gabrielle położyły swoje dłonie na jej ramionach. W ich oczach szkliły się łzy.
- Nie wiem co powiedzieć- szepnęła bardka.
- Nic nie mów. Sama muszę się przyzwyczaić do innej ciebie. Wiesz... Fajna jesteś- uśmiechnęła się Xenta poczym uściskała obie matki i położyła się po drugiej stronie obozowiska- Dobranoc.
- Dobranoc- odszepnęły jej kobiety.
Następnego ranka, długo przed wschodem słońca, jako pierwsza z obozowiczek obudziła się Xenta. Poszła nad strumień, złowiła trzy spore węgorze poczym wróciła do obozowiska i zabrała się za ich oporządzanie.
Kilka kwadransów później zapach jedzenia unoszący się w powietrzu obudził dwie śpiące obok siebie kobiety.
GRUPMH!
- Oho, potwór z głębin się odezwał- zaśmiała się Xena wskazując na brzuch partnerki, która zaczerwieniła się po uszy i nakryła głowę futrem.
- Nigdy nie widziałam, żebyś się czerwieniła- skomentowała scenę młoda wojowniczka- Ale wiem, że masz niespotykany apetyt. I w sumie... Doskonale cię rozumiem. Mnie również często orkiestra przygrywa.
- Orkiestra?- zaciekawiona Gabrielle wyściubiła czubek nosa spod futra.
- Jeez, ludu, nie wiedziałam, że aż tak z wami źle...- pokręciła głową Xenta- Orkiestra to zbiór instrumentów takich jak skrzypce, wiolonczele- żadna z dwóch kobiet nie znała tych nazw- Flety...
- O, flety znamy!- uśmiechnęła się bardka całkowicie wyłaniając się spod futra.
- Uhm... Śniadanie gotowe. Mam nadzieję, że wam zasmakuje- rzekła młoda poczym nachyliła się nad dziwnym kopcem ziemi, z którego czubka unosił się dym- Uwędziłam węgorze. W innej postaci ich nie trawie po prostu!
- Co zrobiłaś?!- zarówno wojownicza księżniczka jak i królowa amazonek znów nie miały pojęcia o czym mówi ich córka.
- No uwędziłam- wyjaśniła podając im ich ryby- Możecie to nazwać upieczeniem w dymie z drewna olszy i dodatkiem liści jałowca. Naprawdę pyszota!
Xenta nie oglądając się ani na jedna ani na drugą zaczęła pałaszować swoje śniadanie.
Xena spojrzała na swojego węgorza ze skrzywioną miną. Gabrielle postanowiła zaryzykować i...
- ‘mbrdo ‘mdhobrhm ‘mwegho!- rzekła z pełnymi ustami zajadając się smakowitym śniadankiem niczym małe dziecko brudząc sobie przy tym całą buzię.
Xena spojrzała na nią, następnie na swoją rybę, później na córkę i znów na rybę. Zaryzykowała i również uznała, że lepszego węgorza w życiu nie jadła.
- Nie mam pojęcia jak to zrobiłaś, ale to jest naprawdę dobre- rzekła przeżuwając każdy kęs i delektując się smakiem- Gab, wiesz jak ja mało jem, prawda? Chcesz jeszcze pół mojej porcji?
- ‘mjamne! ‘emszcze ‘ie ‘tasz?! ‘mram z ‘mgodu!- odrzekła z pełnymi ustami bardka łapiąc za kolejną porcję ryby.
Wojownicza księżniczka uśmiechnęła się od ucha do ucha obserwując w jakże zawrotnym tempie jej partnerka pochłania posiłek.
Młoda skończyła jako pierwsza poczym nalała wszystkim po kubku wina.
- Jesteś pełna niespodzianek- rzekła Xena biorąc od niej kubek- Gabi, dziecko drogie, idź no nad strumyczek i umyj buźkę, bo wyglądasz jakbyś się węglem bawiła- zwróciła się do bardki podając jej czystą szmatkę.
- Oh jej, a od kiedy tak dbasz o mój wygląd?- uśmiechnęła się do niej blondynka- Czyżbym coś przeoczyła?
- Nie bardzie mój ty, niczego nie przeoczyłaś, ale jeśli nie zauważyłaś, to cię uświadomię, że nie jesteśmy dłużej same i nie powinnaś paradować przy naszej córce z brudną buźką. Pamiętaj, że to miastowa!
- Oj przestańcie już!- młoda oglądała ich relację niczym mecz tenisa, przenosząc wzrok z jednej na drugą- Chodziłam gorzej ubabrana i to jeszcze dwa dni temu. Od stóp do głów w krwi, kurzu, glinie i benzynie bezołowiowej, która była najgorsza formą brudu-widząc odwracające się w jej stronę matki z niewyraźną miną od razu wytłumaczyła im co to jest ‘benzyna’- No i widzicie, to paliwo jest okropnie łatwopalne i jeden taki ciupas próbował na mnie zapałkę- kolejne tłumaczenie, co to jest ‘zapałka’- No i on próbował tą zapałkę na mnie rzucić, więc musiałam czym prędzej skoczyć z tego dachu ze spadochronem, bo widzicie...- no tak, ‘spadochron’- Więc skoczyłam z tego dachu, bo miałam ten spadochron. Inaczej bym nie mogła, bo w przyszłości biurowce- aha, ‘biurowce’- I te biurowce mają około stu pięter, więc są bardzo wysokie i stąd wzięła się ich pokrewna nazwa ‘drapacze chmur’.
- Naprawdę? Drapią chmury?! Ale jak, przecież to tak wysoko!- zaciekawiła się Gabrielle.
Xena siedziała w spokoju obserwując to jedną to drugą. Zauważyła jak bardzo bardka i młoda wojowniczka różnią się od siebie. Jedna była niczym dziecko w ciele dorosłej, druga zaś niczym dorosła w ciele dziecka. Co dziwniejsze, ich córka była doroślejsza i bardziej doświadczona niż one obydwie, co napawało ją zarówno dumą jak i obawą. Nie wiedziała czego się bać i czego się spodziewać po Xencie.
- Ach, my tu gadu, gadu, a czas ucieka. Musimy się zbierać, jeez, jak ja niecierpie tak dużo gadać- ostatnie zdanie młoda powiedziała praktycznie do samej siebie, ale nie umknęło to wytrenowanym uszom wojowniczki.
cdn...
moze kiedys
|
|