|
Xena Warrior Princess: Polskie Forum XWP Xena Warrior Princess
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
R
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 4179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 0:35, 08 Lis 2007 Temat postu: PBM - przyklady, czyli jak to drzewiej grywano... |
|
|
dobra, dogrzebalam sie tego mojego streszczenia, co to bylo wieki temu publikowane na stronie pbmowej pierwszego PBM xenowego polskiego AD 2000...
Strona powstala, troche pobyla, a potem zniknela.
Udostepniam, bo tekst jest dosc neutralny, byl juz w sieci, mial zgode graczy, no i niczego nie zdradza.
Kursywa to oryginalne fragmenty z postow, bedacych zapisem gry, pozostale to takie koncentraty zrobione przeze mnie, streszczenia z kilku, kilkunastu takiz indywidulanych, opisowych postow, slanych przez graczy. Po prostu z gubsza streszczam co kto zrobil w danym etapie, o czym pomyslal, z kim pogadal. Plus oczywiscie wstawki MG, na ktore druzyna jakos tam reagowala.
TURA 4
Czas: 1 dzień wyprawy, popołudnie, ponownie w tawernie “Psejdon”, Kalambaka w Grecji.
Wszyscy, którzy zgodzili się wyruszyć na poszukiwania z woli Czarnego powoli oswajali się z myślą, że będą teraz tworzyć drużynę, której członków łączy wspólny cel – przynajmniej teoretycznie.
W pewnej chwili do gospody wszedł kulejący mężczyzna i podszedł do zajmowanego przez nich stołu. Poinformował ich, że w stajni czekają na nich wierzchowce, a z portu oddalonego o dzień drogi od Kalambaki, za dwa dni odpływa statek, tam gdzie mają się udać...
TURA 5
Czas: 1 dzień wyprawy, popołudnie, stajnia, Kalambaka w Grecji.
Po wyjściu z tawerny rozdzielili się i każdy na własną rękę zajął się uzupełnianiem prowiantu i niezbędnego ekwipunku na drogę. Po godzinie wszyscy spotkali się w pobliżu stajni. Kiedy nagle...
Leniwy spokoj dnia zaklocil nagle halas dochodzacy ze stajni, do ktorej
zblizala sie grupa. Do ich uszu dolecialy wykrzykiwane gniewnym tonem
przeklenstwa, z ktorych "wredne bydle", "harpia", "bekart centaura"
nalezaly do najlagodniejszych. Krzyki przeplataly sie z rzeniem koni i
ogluszajacymi uderzeniami kopyt o sciany stajni. Nagle przez otwor nad niskimi
drzwiami wylecial ze stajni jakis mezczyzna i z gluchym loskotem uderzyl o
ziemie, chwile pozniej rozlegl sie glosny trzask pekajacego drewna i do
lezacego na ziemi mezczyzny dolaczyl drugi wraz z fragmentami desek tworzacych
jeszcze przed chwila sciane przez ktora brutalnie przelecial. Valygar widzac
co się stalo tylko ciezko westchnal i wyszeptal: - "Nadzieja jesli to twoja
robota..." - reszte zdania wypowiedzial zbyt cicho zeby, ktos poza
nim mogl to uslyszec.
Valygar szybkim krokiem podszedl do lezacych bezwladnie na ziemi
pechowcow, nagle zatrzymal sie w pol kroku a jego wzrok zamarl na zakrwawionym
biczu w reku jednego ze stajennych.
W jednej chwili troska zniknela z jego twarzy a jej miejsce zajal sadystyczny usmieszek.
Schylil sie, wyciagnal bicz z bezwladnej dloni i przygladajac mu się ze zlym
blyskiem w oku dodal: - "Do damy z batem?! Mamusia was nie nauczyla
dobrych manier balwany?!"
Nie ogladajac sie wiecej szybkim krokiem ruszyl w kierunku tego co
Jeszcze przed chwila bylo stajnia.
Po chwili z wnetrza reszte druzyny dobiegly slowa Valygara wyglaszane
lagodnym tonem jakiego nikt by sie po nim nie spodziewal:
- ...Ciii, spokojnie Nadziejo... juz dobrze... jestem przy tobie...
Mam nadzieje, ze to bydle nic ci nie zrobilo? Pokaz, spokojnie nic ci
Nie zrobie chce tylko zobaczyc... juz dobrze... na szczescie to tylko
zadrapanie... Nadziejo prosze nie patrz tak na mnie... nie gniewaj
sie,przeciez nigdy bym cie nie zostawil tu samej gdybym wiedzial kogo ta
lachmyta karczmarz tu wysle...
Okazało się, że tak czule przemawiał rosły wojownik do swojej klaczki imieniem Nadzieja – potężnego, karego konia kawaleryjskiego, o dość kapryśnym humorze. Idealną czerń jej sierści rozjaśniała tylko biała “strzałka” ma czole i biały pas biegnący przez środek grzywy. Ku zdumieniu Valygara, Nadzieja od razu bardzo przyjaźnie odniosła się do Sirhany, co wytłumaczył sobie tym, że po prostu wyczuła od wojowniczki zapach jej konia – małej, zwinnej i ognistorudej Dalili rasy Arab – z którą Nadzieja się zaprzyjaźniła.
Wierzchowiec Kai, Rakash, swoim pojawieniem się wzbudził małą sensację. Wielkością przewyższał Nadzieję, miał srebrne oczy, kły niczym u drapieżnika, był czarny jak moc a jego krokom nie towarzyszył żaden dźwięk... Pozostałe zwierzęta zareagowały na jego obecność nerwowym parskaniem i nie chciały znajdować się zbyt blisko niego.
Jakkolwiek wyglądał, nie sprawiał wrażenia zwykłego konia.
Kolejnego zamieszania dostarczyła Haruka, której wierzchowiec wypadł ze stajni jak szalony i nie dawał się dosiąść. Po szybkiej pomocy Sirhany, Dalili, Nadziei i Valygara, udało się uspokoić ogiera, który po prostu miał założone złe, raniące go wędzidło.
TURA 6
Czas: 1 dzień wyprawy, późne popołudnie, pół godziny od przybycia do stajni, Kalambaka w Grecji.
Mieli już wyruszyć w drogę, kiedy uświadomili sobie, że właściwie nie wiedzą o jakim porcie mówił kulejący mężczyzna. Haruka była w jednym ma zachód od Kalambaki – Igumeniście, ale nie była przekonana, że to właśnie o to miejsce chodzi.
Zanim zdążyli podjąć jakąkolwiek decyzję w powietrzu rozległ się lekko drżący głos:
Był sztorm... statek, ktory mial was dostarczyc do celu waszej podrozy zatonal [...] moj kuzyn... ma statek, ktory wieczorem odplywa w tamtym kierunku.
Ma dlug u mnie. Mysle, ze zgodzi sie przetransportowac was na miejsce do
ktorego dazycie...
To był ten sam człowiek, który przyniósł im wiadomość w tawernie. Nazywał się Iostos. Drużyna chcąc nie chcąc zrezygnowała z oglądania ołtarza na wzgórzu i mimo, że nie mieli zaufania do posłańca, udali się z nim tam gdzie jak mówił znajdował się statek jego kuzyna.
Czas: 1 dzień wyprawy, wieczór, morski atol gdzieś koło Kalambaki w Grecji.
Gdy przybyli na miejsce stali się jeszcze bardziej podejrzliwi. Wszystko wskazywało na to, że mają przed sobą piracką łajbę.
Kapitan imieniem Drystus wymienił parę zdań z przewodnikiem po czym zwrócił się z zapytaniem do drużyny:
Pomoge wam, ale na czas rejsu staniecie sie czescia mojej zalogi. Gwarantuje dobre wyzywienie i bezpieczny transport. Czy ktorys z was, szczury ladowe mial juz do
czynienia z morzem?
Misiak przyznał się, że wiele podróżował, umie zszywać żagle i zna się na gwiazdach, Valygar nieoczekiwanie odstawił szopkę podając się za bogatego panicza, który spodziewa się rejsu pełnego wygód, a morze zna z fresków na ścianach. Reszta członków drużyny zignorowała pytanie kapitana, nie mając zamiaru zdradzać mu co potrafią a czego nie.
TURA 7
Czas: 1 dzień wyprawy, późny wieczór do 17 dnia wyprawy. Pokład greckiej triery, w drodze do Babilonu.
Drużyna wsiadła na pokład pirackiego statku “Lepsus” i wyruszyła w drogę do Babilonu. Okręt był zmodyfikowaną grecką trierą, napędzaną siłą wiatru i mięśniami galerników, przypominającą raczej ciężki bojowy statek do morskich bitew niż zwinną jednostkę do szybkich abordaży i przemytów.
Drużyna dostała do swojej dyspozycji jedną kajutę. Między Haruką a Valygarem doszło do małej konfrontacji, kiedy wojownik zamierzał spać z nią wspólnie w jednym hamaku – okazało się, że legowisk jest mniej niż osób. Misiak załagodził sytuację podsuwając rozwiązanie, żeby zawsze trzy osoby były na straży podczas wypoczynku pozostałych.
Valygar od początku rejsu nie czuł się najlepiej i najwyraźniej cały czas męczyła go choroba morska. Reszta drużyny zdawała się w miarę dobrze znosić podróż, choć tylko Etrea miała jako takie doświadczenie z życiem na morzu, nie tylko jako pasażer.
Sirhana większość czasu spędzała pod pokładem, przy koniach. Nie cierpiała na chorobę morską, ale dziwnie nie lubiła przebywać tam gdzie miała na widoku rozległą przestrzeń morskiej toni. Przy pierwszej nadarzającej się okazji zagadnęła Kai o jej tajemniczego wierzchowca Rakasha, zaniepokojona tym czego była świadkiem gdy próbowała dotknąć ogiera. Wyjaśnienia rudowłosej w miarę ją uspokoiły.
Czwartego dnia pojawiły się pierwsze kłopoty. Drużyna składa się w większości z kobiet, nic więc dziwnego, że marynarze zaczęli się nimi nadmiernie interesować. A szczególnie Amazonką…
-"Slyszalem, ze amazonki to niewyzyte bestie" - usłyszała za soba po czym
natychmiast sie odwrocila twarza do bezczelnego typka. - "i ze brakuje wam
mezczyzn" - na czerwonej tłustej twarzy pirata pojawił sie szeroki usmiech
ukazujacy jego zolte konskie uzebienie.
Ayenne miala dosc spojrzen, ale uwag calkowicie nie mogla przelknac. Zanim
pirat wypowiedzial kolejne zdanie amazonka wystrzelila z luku dwie strzaly
ktore utkwily w ociekajacym potem ubraniu pirata przyszpilajac go do masztu
statku. Amazonka podeszla do niego triumfalnym krokiem i powiedziala: "Tak,
brakuje nam mezczyzn. Znasz jakichs?" - rozgladnela sie po pokladzie po czym
dodala "Bo ja tu zadnych nie widze". Obrocila sie na piecie i zeszla pod
poklad.
Umiejętności Ayenne zrobiły wrażenie na większości członków drużyny, ale nie przysporzyły im przyjaciół wśród załogi. Dodatkowym powodem do zaniepokojenia było nieufne a nawet wrogie nastawienie marynarzy do Elfa – jedynego nieczłowieka w drużynie. Kai próbowała zwrócić uwagę kapitanowi na ten problem, ale ten zbył jej obawy i nie zamierzał interweniować. Na niemiły rozwój wypadków nie trzeba było długo czekać. Siódmego dnia rejsu część marynarzy postanowiło zabawić się kosztem Misiaka i reszty drużyny:
"Diabelski pomiot... nawet w Tartarze nie beda go chcieli" wzrok marynarzy
spoczal na elfie. Dwunastu marynarzy podeszlo do Misiaka. Dwunastu kolejnych
otoczylo druzyne pierscieniem. "Czas na zabawe..."
Pierwsza zareagowała Sirhana, rażąc napastników otaczających Misiaka, małymi pociskami – quoit. Chciała tym sposobem odwrócić uwagę marynarzy i dać szansę towarzyszom na wyplątanie się z opresji. Amazonka także nie zamierzała nikogo zabijać i posłużyła się biczem.
Valygar nagle cudownie ozdrowiał i z impetem natarł ciałem na trzech marynarzy, wyrzucając ich za burtę. Zdaje się, że jego zamiarem było uniknięcie rozlewu krwi:
- Stac swinskie ryje! Rozstapic sie! - a zwracajac sie do bosmana - a ty co tak wybaluszasz slepia pomiocie portowej dziwki?! - czy twoj zapijaczony leb nie rozpoznaje kamrata?! - w czasie tej niezbyt wyszukanej przemowy wyszarpnal zza kaftana szarfe, ktora ukryl przed wejsciem na statek, a ktora teraz podtykal pod zasmarkany nos tepo przygladajacego mu sie bosmana.
- Patrz kretynie! Widzisz to?! - nawet taki zakuty leb jak ty powinien domyslic sie co to takiego - ale na wszelki wypadek ci wyjasnie ... - Nastepnie wyprostowal sie i dumnym glosem obwiescil:
- Jestem Valygar - Valygar z siedmiu wzgorz porucznik Wolnej Kompani Wilka a ci ludzie to moj oddzial.
Jednak jego wystąpienie nie odniosło większego skutku ani wśród załogi ani wśród członków drużyny. A wszystko wymknęło się spod kontroli kiedy do walki włączyła się Kai, która w mgnieniu oka położyła trupem czterech marynarzy z kręgu otaczającego Misiaka i stanęła u jego boku. Po chwili dołączyła do nich Haruka i Etrea. Czwórka osaczonych zaczęła się bronić przed atakiem piratów. Valygar zrezygnował z pokojowych prób i także uniósł swój topór. Drużyna gotowa była do krwawej bitwy…
TURA 8
Czas: 17 dzień wyprawy. Na pokładzie triery w drodze do Babilonu.
Piraci widząc, że część ich kamratów straciła życie w potyczce z członkami drużyny, mieli zamiar rozprawić się z nimi na poważnie. Zanim jednak doszło do bitwy na śmierć i życie, na pokładzie pojawił się kapitan. Ogłuszył dwóch piratów uzbrojonych w miecze, a reszcie niewyszukanymi słowami zakazał napastowania pasażerów. Drużynie zaś poradził by nie opuszczali zbyt często swojej kajuty.
Minął kolejny tydzień. W miarę spokojnie, jeśli nie liczyć tajemniczego zniknięcia jednego z marynarzy. Następnego dnia po tym incydencie Kai zebrała wszystkich członków drużyny, oznajmiając że muszą porozmawiać…
- Wczoraj w nocy uslyszalam ciekawa wymiane zdan. Najwyrazniej czesci zalogi nie odpowiada nasze towarzystwo ani wladza kapitana. Jeden z rozmowcow wspominal o buncie i pozbyciu sie kapitana, o wieszaniu za uszy - spojrzala przelotnie na Valygara - przeciaganiu pod kilem... I, co wydalo mi sie najbardziej niepokojace, o rychlej pomocy "poteznego przyjaciela, ktoremu sluzy" - tak dokladnie rzekl.
Kai zasugerowała, że może to oznaczać interwencję bogów. Dodała też, że na czele buntu stoi bosman i możliwe, że poprą go galernicy. “Zamieszki” miały wybuchnąć za dwa dni. Niestety Kai nie mogła rozpoznać mężczyzn, których podsłuchała, w dodatku jeden z nich skończył za burtą, nie zapaławszy należytym entuzjazmem na usłyszane informacje.
Valygar zdecydował się wyjaśnić towarzyszom swoje zachowanie na pokładzie podczas walki, uznając że niesłusznie go podejrzewają o piracką przeszłość.
Stwierdził też, że jego zdaniem powinni poprzeć kapitana i wierną mu część załogi, z czym zgodziła się Ayenne. Etrea zaproponowała by obserwowali otoczenie i jednocześnie zarzuciła Valygarowi, że próbuje dowodzić grupą jakby byli jego żołdakami. Sirhana wolała by sami wzięli sprawy w swoje ręce i spróbowali zdusić bunt w zarodku, nawet bez wiedzy kapitana, który do tej pory nie słuchał rad drużyny. Haruka ją poparła gotowa przesłuchać bosmana. Wojowniczka pustyni nie uwierzyła też do końca w zapewnienia Valygara i poprosiła by wyjawił im dlaczego tak nienawidzi Posejdona.
Wojownik opowiedział swoje dzieje i jak spotkał Czarnego.
Okazało się, że jego celem jest odnalezienie ukochanej – wojowniczki Aerie. Trzy lata temu los zagnał go do celtyckiej wioski Siedem Wzgórz. Tam poznał dziewczynę i zakochał się w niej. Parę miesięcy później, jesienią na gród napadli nieznani wojownicy. Wymordowali mieszkańców a samą Aerię uprowadzili. Valygar podążał ich tropem aż na wybrzeże. Tam dowiedział się, że statek na którym znajdowała się dziewczyna rozbił się na skałach. Nikt nie ocalał. Ale wojownik nie poddał sie i jest przekonany, że jego ukochana żyje. Zniszczył napotkaną świątynię Posejdona w złości, że bóg mórz tak okrutnie go potraktował.
Opisał wizję jaką zesłał na niego Czarny. Ukazał mu się dzień napaści na gród, widział katastrofę statku i Aerię wzywającą go na pomoc, zobaczył też dowódcę wrogich wojowników, któremu odrąbał ramię a mimo tego tamten zdołał uciec. Mężczyzna w wizji mścił się na Valygarze okaleczając go tak samo jak wojownik jego.
Na koniec opowiedział o Wolnej Kompanii Wilka stworzonej przez jego przyjaciela z dawnych lat, do której się przyłączył. Najemnicy należący do Kompanii zawarli z piratami układ pozwalający im bezpiecznie podróżować ich statkami, gdy zaistniała taka potrzeba i nie być narażonym na ataki Czerwonego Bractwa. Haruka w niedelikatny sposób skomentowała słowa Valygara o tym, że przypomina mu jego ukochaną, wzbudzając tym samym niechęć większości członków drużyny, zdegustowanych jej zachowaniem. Kai zauważyła, że dziewczyna jest ranna w nogę i zaoferowała swoją pomoc. Valygar także zdecydował się skorzystać z jej umiejętności i tajemniczej mikstury leczącej.
Sirhana zaproponowała by ona wraz z Haruką odwiedziły bosmana i spróbowały czegoś się od niego dowiedzieć. Misiak zasugerował, by spróbowały go raczej oszukać udając chętne do zabawy niż torturować. Obie kobiety zgodziły się na to, choć w pierwszej chwili nie spodobał im się ten pomysł. Kiedy wyszły, Valygar rozgoryczony niewrażliwością Haruki i zły, wyszedł z kajuty, mówiąc że będzie przy koniach.
Haruka i Sirhana udały się do kajuty bosmana, udając że są pijane i że chciałyby spędzić z nim upojne chwile . Marynarz wpuścił je do środka, jednak wydawał się dziwnie niezadowolony z ich wizyty. Okazało się, że w pomieszczeniu jest drugi mężczyzna, próbujący się ukryć. Obie wojowniczki zaczęły ich uwodzić i zadawać pytania. Zanim jednak udało im się uzyskać ważniejsze informacje, drugi mężczyzna został ugodzony zatrutą strzałką i umarł. Niestety nie wiadomo było kto i skąd ją wystrzelił. Kobiety strasząc bosmana wizjami czekających go tortur zdołały dowiedzieć się, że to kapłan jakiegoś boga z Północy chce wywołać bunt marynarzy, wie o drużynie i wspominał o babilońskiej bogini Isztar. Następnego dnia rano, buntowników mieli wspomóc Brytowie z klanu Prawdy, których statki znajdowały się niedaleko.
TURA 9
Czas: 18 dzień wyprawy, ranek. Na pokładzie triery w drodze do Babilonu.
Elf przypadkiem otworzył w stajni przejście do tajemniczego tunelu. Wraz z Kai i Amazonką poszli go zbadać, Valygar udał się do kapitana, Etrea na zwiady na pokład, a Haruka i Sirhana zostały na straży w stajni. Po powrocie członków drużyny z tunelu okazało się, że znajdują się tam zamknięte drzwi do zbrojowni a Amazonka uległa zranieniu zatrutymi igiełkami. Na szczęście Kai zdołała jej pomóc. Valygar dołączył do towarzyszy i poinformował ich, że kapitan pomoże im w walce z buntownikami.
Okazało się, bunt rozpoczął się wcześniej o czym powiadomiła Etrea, która zauważyła statki Brytów zbliżające się do galery, a chwilę później jeden z marynarzy wiernych kapitanowi potwierdził tą informację. Drużyna wybiegła na pokład gotowa stawić czoło przeciwnikom…
TURA 10
Czas: 18 dzień wyprawy, ranek. Na pokładzie triery w drodze do Babilonu.
Rozgorzała walka. Amazonka raziła przeciwników strzałami z górnego pokładu, Etrea i Haruka broniły dostępu pod pokład. Nagle spod pokładu wyłonił się wysoki wojownik o długich, czarnych włosach. Klamrę jego pasa zdobiła głowa smoka. Z okrzykiem "Ayyeeinaaala" zaatakował Sirhanę.
W tym momencie na statek przedostał się oddział Brytów z małej łodzi. Dwa duże okręty wciąż jeszcze nie dopłynęły do galery. Valygar rzucił się na barbarzyńskich wojowników z toporem. Sirhana walczyła z czarnowłosym. Początkowo nie szło jej najlepiej, a kiedy zaczęła zdobywać przewagę nad przeciwnikiem, ten nieoczekiwanie rozpłynął się w powietrzu… Valygar powoli ulegał przeważającej liczbie wrogów, Kai uratowała go przed śmiertelnym ciosem rzutem sztyletu i rzuciła się w stronę potężnego wojownika widząc, że ten się chwieje i zaraz wypadnie za burtę. Jednak okazał się dla niej za ciężki i oboje wlecieli do morza…
TURA 11
Czas: 18 dzień wyprawy, późny ranek. Na pokładzie triery w drodze do Babilonu.
Do triery zbliżały się statki z Brytami na pokładzie. Wydawało się, że los drużyny i załogi jest przesądzony. Nagle Etrea wpięła się na bocianie gniazdo i zaczęła pilnie wypatrywać czegoś na horyzoncie. Okazało się, że w pobliżu jest kipiel morska zwana Zehn al-Thu'baan czyli Zębami smoka.
Etrea zaproponowała by skierować tam statek i tym sposobem spróbować umknąć Brytom. Drużyna zgodziła się z jej pomysłem, a kapitan i załoga także w końcu dali się przekonać widząc, że to jedyna szansa.
Obrano kurs na kipiel…
Kazdym nerwem dawalo sie odczuc potege tego miejsca. Wysokie, o ostrych krwedziach skaly otaczaly z czterech stron fragment morza. Woda wlewala sie do tego stworzonego przez nature basenu z przerazajacym impetem, po czym zmieniala sie w nieokielznana mase przewalajacych sie fal, niczym wrzaca zupa w kotle jakiegos giganta. Promienie slonca rozszczepiajace sie we wszechobecnej wodnej mgle, na wszystkie kolory teczy nadawaly temu miejscu nierzeczywista atmosfere. Pieklo i raj...
Załoga i członkowie drużyny poprzywiązywali sie linami do elementów statku. Za wyjątkiem Haruki, Etreii i Sirhany. Blondwlosa zeszła do galerników, Greczynka stanęła u steru u boku kapitana, a Sirhana poszła zająć sie końmi.
Zaczął sie wyścig z siłami natury i galerami Brytów. Trierze w ostatniej chwili udało sie przepłynąć kipiel. Wrogowie nie mieli juz tyle szczęścia i ich statki zostały doszczętnie zniszczone i zatopione.
TURA 12 (12a, 12b, 12c)
Czas: ciąg dalszy 18 dnia wyprawy, poszukiwania dzień 19 i 20, odnalezienie Kai i Valygara wieczór dnia 20, zwiedzanie świątyni ranek 21 dnia wyprawy.
Kapitan wysadził drużynę na ląd.
Amazonka i Etrea uradowane tym faktem, zrzuciły ubrania i oddały sie morskiej kąpieli.
Zgodnie z radą Etrei ruszyli wybrzeżem na południe, na poszukiwania Kai i Valygara. Znaleźli ich pod koniec drugiego dnia, obozujących w pobliżu ruin jakiejś ogromnej i starożytnej budowli.
Wyglądali trochę inaczej niż ich pamiętali...
Wojownik mial mocno podarte spodnie, a jego gola piers z trudem oslanial skorzany kaftan. Boki i udo mial pobandazowane czarnym jedwabiem i przewiazane czyms, co na pierwszy rzut oka wygladalo jak aksamitny sznur, ale z bliska okazalo sie splecionymi wlosami. Z czarnej tuniki Kai nie zostalo wiele. Z gornej czesci ledwo tyle co na osloniecie piersi, a spodnie siegaly sporo nad kolana. Wlosy miala spiete patykiem w wezel, a biodra opinal jej pas Valygara. Zniknely tez dlugie czarne rekawiczki, ktore zwykle nosila rudowlosa oraz szkarlatny sznur oplatajacy nadgarstek.
Po wzajemnych przywitaniach i opowiedzeniu co się komu przytrafiło, uzgodnili, że przenocują w tym miejscu a rano zbadają ruiny świątyni…
Pokrzepieni resztkami zapasow jakie jeszcze im zostaly zgodnie z propozycja Etreii i Ayenne ruszyli w kierunku ruin zigguratu by dokladniej im sie przyjrzec. Tak jak opowiadal Valygar dookola bylo pelno sladow swiadczacych o tym, ze swojego czasu musiala odbyc sie tu jakas potezna bitwa. Wsrod fragmentow murow, resztek zabudowan, teraz ledwo wystajacych znad wszechobecnego piasku i na plaskiej powierzchni otaczajacej ruiny, widoczne byly fragmenty ludzkich i zwierzecych szkieletow, szczatki rydwanow i skorodowane elementy rynsztunku...[…]
W koncu mogli dokladniej przyjrzec sie zigguratowi. Budowla byla ogromna, a w czasach swojej swietnosci, zapewne jeszcze potezniejsza. Wzniesiono ja na planie kwadratu, a im wyzej tym bardziej sie zwezala. Jej sciany zbudowane z wypalaonych na sloncu cegiel, oplatal lancuszek schodow. Od frontu czerniala prostokatna czelusc, bedaca zapewne glownym wejsciem, do ktorej prowadzila wybrukowana wielkimi kamiennymi plytami pochylnia. Ziggurat dawniej kilkupietrowy zapewne, teraz zapadl sie w sobie. Zostaly tylko trzy poziomy, z niewiadomo ilu. Przy czym tylko dolny, najszerszy sprawial wrazenie na tyle dobrze zachowanego, by zbadac go bez obawy, ze zostanie sie pogrzebanym pod zwalami starozytnego gruzu.
Okazało się, że są to pozostałości starożytnego miasta Badtibira. Jednego z tych, które według legend, jeden z pierwszych bogów stworzycieli Enlil, w czasach przed potopem rozdał we władanie pięciu bogom. A ruiny wielkiej budowli to świątynia jakiejś bogini.
Drużyna za wyjątkiem Kai postanowiła zwiedzić ziggurat – rudowłosa została na zewnątrz na straży.
Znajdowali sie w jakiejs komnacie [...] była kwadratowa. Podloge zascielal gruz i duze fragmenty grubych kamiennych kolumn - czesc z nich wciaz wpierala sklepienie... a moze sciany pokryte rzedami klinowego pisma, licznymi freskami i ceramicznymi mozaikami - niegdys zapewne bajecznie kolorowymi - teraz wyblaklymi i zatartymi. Malunki przedstawialy sceny swietnosci swiatyni, ale i historie jej upadku, na co wskazywaly liczne obrazy scierajacych sie armii probujacych zdobyc budowle wygladajaca jak ziggurat, do ktorego weszla druzyna. Co było istota konfliktu, jakie sily ze soba sie scieraly i kto wygral pozostawalo jednak tajmnica, gdyz Sirhana nie potrafila odczytac zbyt starodawnego dialektu w jakim stworzono napisy. Czesto powtarzajacym sie motywem byl wizerunek kobiety - zapewne bogini, dla ktorej wybudowano swiatynie. Przedstawiono ja trzymajaca w dloniach dlugie wiazki trzciny zebrane razem, wokol niej pasla się trzoda krow. Jako krolowa w tiarze z wielu rogow lub z rozwianymi dlugimi włosami. Trzymajaca w dloni luk, naga lub w sukni ze zlotych plytek siegajacej do kostek, i z szeregiem rekojesci sztyletow i mieczy wystajacych ponad ramionami. Zasiadywala na tronie a wierni skladali jej hold lub ubrana w napiersnik i jadac na lwie prowadzila ludzi do bitwy, a u jej ramion widnialy wielkie ptasie skrzydla. W pewnym momencie swiatlo wylowilo kontury posagow zwierzoludzi - poteznych uskrzydlonych lwow i bykow z glowami brodatych mezczyzn. [...] W drgajacym plomieniu pochodni druzynie zdalo się, ze kamienny stwor rusza w ich strone. Na szczescie było to tylko zludzenie, geniusz starozytnego artysty - posagi mialy rozna liczbe konczyn w zaleznosci od tego czy patrzylo się na nie z przodu czy z boku. Sprawialo to wrazenie ze poruszaja sie to w przod to w tyl...
Sirhana wraz z Etreą podeszły w pobliże kamiennego bloku wyglądającego jak ołtarz. Nagle Haruka krzyknęła, że czuje zapach palącego się lontu i pobiegła w głąb pomieszczenia, a Ayenne, Misiak i Valygar za nią. Ku zdziwieniu towarzyszących jej osób blondwłosa twierdziła, że w pomieszczeniu znajduje się beczka z “czarnym proszkiem” i że zaraz wybuchnie. Jednak pozostali nie widzieli niczego takiego. Kiedy wojowniczka chwyciła jeden z kamieni twierdząc, że to beczka i zmieniła jego położenie nastąpiła katastrofa...
Odwrocili sie w strone miejsca skad Haruka wyciagnela glaz. Okazalo sie, ze czesciowo opieral sie na nim kamienny blok. Teraz caly jego ciezar spoczal na nadkruszonej zebem czasu scianie, ktora nie wytrzymala tego i zaczela pekac na calej wysokosci. W wyniku tego grube kolumny stojace przy scianie zaczely sie kruszyc i chwiac. Widac było, ze w kazdej chwili moga runac pociagajac za soba dalsze... Z sufitu posypaly sie cegly i piasek.
Po drugiej stronie pomieszczenia Etrea także zauważyła, że budowla się wali. Uratowała Sirhanę przed przygnieceniem kamienną kolumną, ale chwilę później dostała w głowę odłamkiem i obie kobiety przysypał gruz. Na szczęście Haruka natknęła się na nie i pomogła uwolnić się spod kamieni. Całej drużynie udało się w ostatniej chwili wydostać ze świątyni, która runęła im za plecami...
Nikt nie został poważnie ranny. Drużyna mogła wyruszyć w dalszą drogę, choć większość zaczęła podejrzliwie przyglądać się Haruce...
TURA 13
Czas: popołudnie 21 dzień wyprawy.
Gdy drużyna dojechała do rzeki wszyscy czym prędzej wskoczyli do chłodnej i czystej wody, przy czym jak przyzwoitość nakazywała panie i panowie czynili to w stosownym oddaleniu od siebie .
Sielską atmosferę zakłóciła Haruka wybiegając golusieńka z wody z okrzykiem, że w rzece jest potwór. Valygar i Misiak czym prędzej przybiegli na pomoc z mieczami w dłoniach, także Kai i Ayenne ruszyły na brzeg po broń.
Nikt jednak nie dostrzegał nigdzie rzeczonego potwora.
Nagle Etrea wybuchła śmiechem – ubawił ją widok towarzyszy podróży takich jak ich bogowie stworzyli. Wydało się, że napięta atmosfera została rozładowana.
Sirhana zaniepokojona zachowaniem Haruki spytała ją czy nic jej nie dolega i zaproponowała by zostali nad wodą do jutra po czym także poszła się wykąpać.
Haruka jednak wciąż obstawała przy tym, że w rzece jest jakaś bestia. Nie doczekawszy się wsparcia od towarzyszy narzuciła na siebie koszule, porwała miecz i wskoczyła znów do wody gotowa sama rozprawić się ze stworem.
Sirhana zirytowana zachowaniem dziewczyny wyszła z wody. Uznawszy, że blondwłosa jest chora, miała zamiar ja związać by nie uczyniła komuś krzywdy. Etrea podpłynęła do Haruki i próbowała ją uspokoić. Jednak jej akcja nie została przychylnie odebrana przez dziewczynę, która gniewnie strąciła rękę Greczynki ze swego ramienia i w złym nastroju ruszyła na brzeg.
I tu sprawy zaczęły mieć się coraz gorzej...
W drodze po ubranie minela Sirhane, ktora caly czas obracala bicz w reku i obserwowala bacznie blond wojowniczke. [...] Nagle jej [Haruki] twarz wykrzywil gniewny grymas i w ulamku sekundy znalazla sie przed nia.
- O co ci chodzi? Czemu sie tak na mnie gapisz?
Sirhana zacisnela mocniej dlonie na biczu. Przez chwile wydawalo sie, ze go
uzyje ale odetchnela tylko gleboko.
- Po prostu nie wiem co sie z toba dzieje. Cos ci jest, nie zachowujesz sie
normalnie a przynajmniej... bardziej dziwnie niz dotychczas.
Ta uwaga rozwscieczyla Haruke. Jak ta kobieta smie mowic do niej takim
lekcewazacym tonem i traktowac ja jak chora na umysle. Po tym co dla niej
zrobila... Dla nich wszystkich!
- Jedyna osoba, ktorej zaraz bedzie cos dolegac bedziesz ty! - wycedzila
przez zeby jednoczesnie wymierzajac mocny prawy prosto w twarz Sirhany.
Obie kobiety zaczęły ze sobą walczyć. To co z pozoru wyglądało na w miarę niewinną utarczkę i wzajemną próbę sił, przybrało poważny obrót gdy Haruka złapała sztylet z pomiędzy ubrań Etreii leżących na piasku i zaatakował nim Sirhanę. Wojowniczce pustyni udało się cudem uniknąć śmiertelnego pchnięcia choć nie zranienia. To rozwścieczyło ją tak bardzo, że gdyby nie interwencja Kai, która ogłuszyła blondwłosą, gotowa była zabić Harukę. Dla wszystkich było już jasne, że zachowanie Haruki jest wynikiem jakiejś choroby, być może trucizny. Według mapy kapitana niedaleko znajdowało się miasto Orontes. Zdecydowano się udać do niego, w nadziei, że znajdzie się tam lekarstwo na dolegliwość wojowniczki.
TURA 14 (14a, 14b, 14c, 14d, 14e)
Czas: 21 dzień wyprawy, wczesna noc.
Po przekroczeniu bram miasta, drużyna została zaczepiona przez trójkę strażników. Między Etreą a ich dowódcą wywiązała się krótka rozmowa:
W naszym miescie mozecie czuc sie bezpiecznie dopoki nie zlamiecie kilku regul. Najwazniejsza z nich to ta iz zakazane sa wszelkie rozroby i bojki. Nie tolerujemy kradziezy. Jesli uszanujecie nasza goscine my uszanujemy wasza prywatnosc...
Dowiedzieli się też gdzie jest najbliższa gospoda. Okazał się nią zajazd zwany “U szalonego Beduina”. Sirhana weszła do środka i zamówiła posiłek oraz nocleg. Dowiedziała się też, że konie mogą zostawić u kowala i gdzie znajdzie medyka, po czym wróciła do towarzyszy przed gospodą.
W międzyczasie Misiak zaproponował Ayenne aby przed południem następnego dnia zmierzyli się w małym konkursie łuczniczym.
Sirhana wraz z Etreą – która jechała z nieprzytomną Haruką na jednym koniu - udały się do medyka Abdula. Gdy oddaliły się znacznie od drużyny blondwłosa zaatakowała Greczynkę i uciekła w miasto. Wojowniczka pustyni ruszyła za nią w pogoń.
Pościg przeniósł się na dachy budynków. W ostatniej chwili Sirhanie udało się uratować Harukę przed upadkiem z dachu. Nieprzytomną dziewczynę zaniosła do domu Abdula. Ten orzekł, że Haruka uległa zatruciu silnie skoncentrowanym wyciągiem z rośliny khat, którym zapewne była wysmarowana broń, którą została zraniona (jeszcze na statku ).
Na szczęście lekarz wiedział jak jej pomóc, przy czym Haruka musiała zostać u niego na noc.
Czas: 21 dzień wyprawy, noc, miasto Orontes, gospoda “U szalonego Beduina”.
Sirhana wróciła do gospody by zdać relację a przy okazji dowiedziała się że:
- Coz my tez nie proznowalismy - tu [Valygar] usmiechnal sie przekornie - odwiedzilismy naszego milego kowala. [...]. Na scianie jego warsztatu zauwazylismy wspanialy miecz dwureczny [...]. Otoz ten miecz mial cala rekojesc pokryta dziwnymi runami – kiedy spytalismy co one oznaczaja kowal stwierdzil, ze nikt nie potrafi ich
odczytac a poza tym miecz jest w jego posiadaniu od niedawna.
Gdy zaczelismy go wypytywac o jego pochodzenie opowiedzial nam ciekawa
historie:
- Otoz jakis czas temu przybyl do niego dziwnie ubrany mezczyzna. Zarowno jego ubranie jak i sposob bycia wskazywaly na przybysza z odleglych krain. Poprosil Muaba - tak nazywa sie kowal, aby przechowal ten miecz podczas jego nieobecnosci, a w zamian pozwolil mu zawiesic go na scianie warsztatu. Jednak zastrzegl, iz nikt oprocz niego samego nie moze go dotknac poniewaz ostrze jest oblozone klatwa i obroci sie przeciwko kazdemu kto wbrew woli wlasciciela zechce uzyc go w walce.
Z relacji Valygara wynikało, że właścicielem miecza jest ten sam wojownik, z którym przyszło Sirhanie walczyć podczas ataku Brytów, i który w tajemniczy sposób zniknął. Część członków drużyny zwróciła uwagę, że takie pozostawienie miecza sprawia wrażenie zastawionej pułapki przez ich wrogów. W końcu uzgodniono, że następnego dnia spróbują porozmawiać z kowalem i może w jakiś pokojowy sposób uda się wydobyć od niego dziwny oręż. Sirhana udała się do Abdula, a pozostali z drużyny do dwóch pokoi wynajętych w gospodzie.
Czas: 22 dzień wyprawy. Miasto Orontes, gospoda “U szalonego Beduina”. Ranek, dwie godziny po wschodzie słońca (7.00).
Drużyna powoli zbierała się w głównej sali gospody na śniadanie. Niektórzy nie wyglądali na specjalnie wypoczętych – szczególnie Valygar, któremu wyraźnie doskwierał kac po zbyt dużej ilości miejscowego trunku, wypitego poprzedniego wieczoru.
Amazonka z lekką konsternacją przyjęła od potężnego wojownika kwiaty wraz z przeprosinami za jego zachowanie wczorajszego dnia. Misiak chcąc oszczędzić jej dalszego zażenowania zaprosił zgromadzonych na zawody jego i Ayenne w strzelaniu z łuku. W tym momencie do gospody weszły Sirhana i Haruka. Blondwłosa jeszcze nie odzyskała sił w pełni, ale czuła się już wyraźnie lepiej co można było poznać po paru ciętych uwagach jakie rzuciła na widok towarzystwa przy stole.
Czas: 22 dzień wyprawy. Miasto Orontes, gospoda “U szalonego Beduina” i samo miasto. Ranek, godzina 8.00.
Haruka, Sirhana i Etrea udały się do medyka Abdula – ta ostatnia ze względu na rozbity nos. Pozostała część drużyny najpierw do dowódcy straży miejskiej po uzyskani zgody na turniej łuczniczy a potem pod mury miasta. Zawody, w których zarówno Ayenne jak i Misiak popisali się niezwykłym kunsztem strzeleckim, zakończyły się zwycięstwem Amazonki. Ona i elf wrócili do gospody, a Valygar i Kai postanowili powłóczyć się po mieście.
W południe wszyscy spotkali się na powrót “U szalonego Beduina”. Okazało się, że kowal pozwolił Valygarowi zabrać miecz w zamian za jakąś przysługę, którą ten mu wyświadczył. Miał go nieść Rakash, poza tym rozmiary miecza jasno dawały do zrozumienia, że jedyną osobą, która jest w stanie go unieść lub się nim posługiwać, może być Valygar, co ucinało dyskusję na temat obarczenia kogoś klątwą. Sirhana kupiła wielbłądy i ubrania podróżne oraz weszła w posiadanie dziwnego naszyjnika w kształcie głowy smoka, który podobno kiedyś należał do właściciela zdobytego miecza. Za to Etrea od miejscowego żebraka dowiedziała się, o bandach napadających na podróżnych.
TURA 15
Czas: od pierwszej po południu do wpół do trzeciej. Pustynia w kierunku wschodnim od miasta. Koło znaku, godzina drogi od Orontes.
Drużyna wyruszyła przez pustynię w kierunku Babilonu. Po godzinie dotarli do jakiegoś znaku, przy którym stał znany Etreii żebrak. Nim zdążyli do niego dojechać i wypytać co tu robi i skąd wiedział, że drużyna tędy będzie podróżować zza wydm wyłoniła się grupa piętnastu jeźdźców i ruszyła na drużynę... [mapka]
Napastnicy rozdzielili się na trzy grypy po pięciu w każdej. Jedna zaatakowała ich od prawej, pozostali od frontu. Najpierw do działania przystąpili łucznicy czyli Ayenne, Misiak i Sirhana. Ci pierwsi wzięli na siebie frontalny atak, arabska wojowniczka boczny. Później Kai i Sirhana zwarły się w bezpośredniej walce z tymi co przeżyli salwę. Czwórka przeciwników ruszyła na elfa, amazonkę, Etreę i Valygara osłaniających się w grupie, obrzucając ich sztyletami, ale na szczęście tamci uniknęli ich broni. Chwilę później zajęła się nimi Kai. Haruka ruszyła w stronę żebraka chcąc go pojmać i wypytać. Po drodze czekał ją pojedynek z jednym z jeźdźców. Udało jej się wygrać choć początkowo nie szło jej za dobrze...
Gdy byla juz prawie przy zebraku droge przecial jej jeden z wojownikow.
Zauwazyla, ze jego reka zwisa bezwladnie a jeden z rekawow stroju nabiera
czaerwonej barwy. Nagle zdrowa reka wykonal dwa szybkie ruchy. Dziewczyna nie
zastanawiala sie nawet co oznaczaja, przechylila sie calym cialem na lewy
bok konia tak, ze bylo widac tylko jej lewa reke trzymajaca siodlo. W ten
sposob uniknela dwóch. prawdopodobnie smiercionosnych sztyletow. Niestety
przeliczyla sie oceniajac swoje umiejetnosci. Kon nagle skrecil. Dziewczyna
spadla twardo na ziemie pozbywajac sie calego powietrza z pluc. Jeszcze
lezac zauwazyla, ze dzieki temu, ze stracila rownowage uniknela ciecia szabla.
Szybko wstala. Czekala na powrot wojownika. Nadjezdzal w szalonym tempie gdy
byl juz wystarczajaco blisko by zadac cios Haruka odwrocila sie dotykajac
plecami pedzacego konia i chwycila jezdzca za noge. Szybkosc z jaka
nadjechal uniemozliwila manewr i wojownik wyszarpnal noge z mocnego uchwytu.
Dziewczyna zachwiala sie ale nie upadla. Tym razem wyciagnela miecz a gdy
znowu nadjechal starala sie oprocz odbicia ciosu szarpnac go za reke. Bardzo
zalezalo jej na sprowadzeniu go do parteru. Byc moze przez to dala sie
zaskoczyc szybkim cieciem i mimo blyskawicznej reakcji jej policzek
przeszyla fala goraca. Lepka czerwona ciecz splynela jej na ubranie.
Rozesmiala sie wsciekle. I przetarla policzek rekawem. Wojownik po raz
kolejny nadjezdzal w jej strone z wyciagnieta szabla. Blondwlosa przymknela
oczy zwolnila oddech. Widziala wszystko jakby w zwolnionym tempie. Tym razem
odbila szable przeciwnika raniac go w reke i zaraz potem z zamachu ciela
wojownika w plecy.
TURA 16
Czas: 22 dzień wyprawy, około 14.30. Pustynia w kierunku wschodnim od miasta. Koło znaku, godzina drogi od Orontes.
Haruka dopadła żebraka i wymierzyła w niego miecz, ale ten jakby w ogóle jej nie widział. Po chwili dołączyła do niej reszta drużyny i nagle okazało się, że wszystkich ogarnął paraliż – nikt nie mógł uczynić najmniejszego gestu. I wtedy żebrak przemówił:
Jam jest Iszum. Poslaniec bogow, straznik nocy. Przybylem was ostrzec.
Wiem, o waszej misji, jest ona wazna dla nas wszystkich, nie tylko dla was,
smiertelnikow ale i dla nas. Zle sie stalo, ze teraz nalezy odnalezc miecze.
Nergal, wladca podziemi wpadl bowiem w furie wojenna i wraz z siedmioma
strasznymi demonami Sibitti sieje spustoszenie w kraju. Ludzie popadli w
obled, zabijaja sie nawzajem. Hordy band grasuja bezkarnie. Natkneliscie sie
na jedna z nich. A wlasciwie na przednia straz.
Zalezy mi na tym by miecze byly odnalezione, a tylko smiertelnicy moga ich
dotknac. [...] Pomoge wam. Jeden z mieczy, ktorego szukacie znajduje
sie w swiecie podziemnym. Chroni go Ereszkigal, malzonka Nergala. Jednak ma
przykazane nie oddac go nikomu. Aby zejsc do swiata podziemnego musicie udac
sie do swiatyni Marduka, Esagil, w Babilonie. Tam dowiecie sie jak trafic do
swiata umarlych. I mozliwe, ze dowiecie sie wiecej o mieczu, ktorego
szukacie. Ja teraz odejde, tylko ja mam wplyw na Nergala i tylko ja moge
zapobiec zniszczeniu. Strzezcie sie Sibitti...
Przekazał też drużynie kulę nie większą od głowy dziecka, z nieznanego im przezroczystego materiału, z zaleceniem by ją rozbili jeśli spotkają siedem demonów. Nim rozpłynął się w powietrzu poinformował ich jeszcze, że przyłączy się do nich dwójka nowych wojowników i, że powinni się udać na północ. Tam czeka na nich przejście, które przeniesie ich w pobliże Babilonu...
Drużyna uznała, że nie ma ochoty na walną bitwę z armią szalonego boga i czym prędzej udała się we wskazanym kierunku. Rychło im oczom ukazało się przejście:
Przed nimi na piasku stalo cos, co przypominalo migoczaca tafle wody, tyle ze pionowa... pozbawiona wszelkich ram czy ograniczen. Srebrzysta plaszczyzna pozostawala w ciaglym ruchu niczym kaskada wodospadu - owalna, tajemnicza.
TURA 17
Czas: 23 dzień wyprawy, 01.12. Nie wiadomo gdzie...
Nikt z drużyny, nie pamiętał nic z podróży przez “przejście”. Czuli się jakby zapadli w sen trwający wieki, by chwilę później z letargu wyrwało ich szarpnięcie i uderzenie...
Wszędzie panowała ciemność. Dziwnie nieprzenikniona i jakby nienaturalna. Tylko na horyzoncie widniała czerwona łuna pożaru, nie rozświetlająca jednak okolicy, w której się znaleźli.
Członkowie zaczęli się podnosić z ziemi, na której musieli wylądować po przejściu. Ledwo mogli dostrzec sylwetki pozostałych... oraz dwóch nowych osób. Tylko amazonka nie wstała. Kai podeszła do niej sprawdzić co się stało.
Nieznajomi okazali się mężczyzną i kobietą. Mężczyzna pierwszy się odezwał i jednocześnie dobył sztyletu, jednak nie po to by kogoś zaatakować, lecz by rozproszyć nieco mrok – ostrze lśniło lekkim złotawym światłem. Przedstawił się jako Lukryn a swoją towarzyszkę jako Hjalmar.
Elf, Etrea i Haruka odpowiedzieli mu i przedstawili się. Reszta widocznie uznała, że będzie na to czas później. Sirhana podeszła do Kai. Okazało się, że Ayenne oberwała w głowę i ma złamany obojczyk. Kai podała jej lekarstwo na sen i oznajmiła, że powinni rozbić na razie obóz tu gdzie są.
Sirhana chciała iść na zwiady, ale zanim wprowadziła zamiary w czyn...
TURA 18
Czas: 23 dzień wyprawy, 01.17 – 01.30. Nie wiadomo gdzie, w ciemnościach...
Zerwal sie wiatr. Ziemia zadrzala. [...] Uslyszeli ryk wielbladow, a potem odglos kopyt dromaderow. [...] Konie nerwowo zaczely rzec i wyrywac sie swoim wlascicielom. Jedynie kon Kai stal blisko niej spokojnie. [...] Powialo chlodem. [...] Nagle ziemia obok amazonki rozstapila sie nieznacznie. Z wyrwy wylonily sie najpierw palce, a potem cale dlonie. [...] Oplotly amazonke. [...] Były szare, pokryte pecherzami. Dlugie pazury sterczaly z palcow.
Od strony łuny nadciągały cztery inne stwory. Towarzyszył im przeraźliwy odór. Chwilę później, śmiertelnie przerażone wierzchowce, podobnie jak wielbłądy, pognały w ciemność. Tylko Rakash trwał niewzruszenie u boku swej pani. Kto żyw ruszył przeciwko nieludzkim napastnikom. Okazało się, że są to na wpół ludzkie, na wpół gadzie stwory i że nic nie robią sobie z ciosów, które powaliłyby każdą inną istotę. Grozę wzbudzała kompletna cisza, w jakiej atakowali gadoludzie, nie wydając z siebie żadnego dźwięku nawet ugodzone bronią. Z ich ran wypływała kleista, biaława, koszmarnie śmierdząca posoka. Na szczęście śmiertelne okazywały się dla nich ciosy wymierzone w głowę. Członkowie drużyny i dwie nowe osoby starali się nie tylko nie dać się zabić, ale też nie pozwolić potworom wciągnąć się pod ziemię. Nienaturalne ciemności dodatkowo utrudniały walkę. W którymś momencie Sirhanie udało się zapalić zaimprowizowaną z szabli i materiału pochodnię. Blask ognia sprawił, że potwory umknęły, niknąc pod ziemią i wciągając ze sobą ciała martwych pobratymców. Walka została wygrana, ale drużyna mocno okupiła zwycięstwo własną krwią. Nikt co prawda nie zginął, ale żadna z osób nie uniknęła ran.
Etrea z Lukrynem jako mniej pokiereszowani najpierw zajęli się znalezieniem drewna na ognisko, a później wyruszyli na poszukiwania wierzchowców i wielbłądów. Przy okazji dowiedzieli się od Etreii, że potwór z którym walczyła wypowiedział słowa : Lepaca Nergal;. Lukryn objaśnił, że pierwsze z nich znaczy tyle co “niech będzie chwała...”.
TURA 19
Czas: 23 dzień wyprawy, 01.30 – 4.10. Nie wiadomo gdzie, w ciemnościach...
Członkowie drużyny czekając na Etreę i Lukryna rozłożyli obóz wokół ognia i zajęli się opatrywaniem ran towarzyszy. Jedynie wojowniczka północy nie wykazała chęci przyłączenia się do nich – nie odpowiedziała ani słowem na zaproszenie Sirhany – tylko tkwiła w ciemności w miejscu gdzie stoczyła walkę. Dopiero kiedy Lukryn i Etrea szczęśliwie powrócili wraz ze zwierzętami, podeszła w krąg ognia. W którymś momencie zauważyli, że nienaturalna ciemność odeszła, a na niebie znów zaświeciły gwiazdy. Wszyscy siedzieli przez jakiś czas w ciszy posilając się zapasami i przyglądając się sobie nawzajem. Niektórzy z napięciem i nieufnością, inni ze zwykłą ciekawością... W końcu elf przerwał milczenie pytaniem:
- Korzystajac z tego, ze mamy chwile spokoju zastanowmy sie co dalej. Moze
podsumujmy dotychczasowa wiedze o celu naszej misji i uzupelnijmy ja o nowe
wiadomosci, ktorych na pewno nie brakuje naszym nowym towarzyszom...
Odpowiedział mu Lukryn po krótce objaśniając skąd on i jego towarzyszka wzięli się w tej okolicy:
- Zawiode Cie elfie. Tak naprawde nie wiemy niczego pewnego. Siedzielismy przy ognisku z nasza druzyna i planowalismy atak na triere piratow... był wieczor lecz nie noc. Przekomarzalem sie z przyjaciolka... a potem nagle... ocknalem tutaj, w tej czerni ktora i wy poznaliscie. Obok mnie ktos lezal, nie wiedzialem swoj czy wrog. Nie moglem wykonac zadnego ruchu a po mnie, po nas cos pelzalo. Duze, oslizgle, dziwne, udawalo weza lecz wezem nie bylo , wszak te sa cieple i szorstkie... [...] Twor udajacy weza przesunal sie po naszych szyjach i przemowil - nakazal czekac na druzyne, dolaczyc do niej i pomagac... Gdy odszedl, odzyskalem zdolnosc ruchu. Wtedy poznalem ze obok mnie jest Hjalmar a tajemnicza sila, ktora mnie tu rzucila zadbala nawet o to by nasze konie przybyly razem z nami... Czekalismy wiec. A potem rozblyslo niebieskie zimne swiatlo, a nad naszymi glowami otwarlo sie cos niczym tafla wody widziana od spodu... I wylecieliscie z niej , prawie nam na glowy... wpierw ludzie, spadaliscie z gluchym loskotem na wydme i toczyli sie bezwladnie... potem trzy konie, ktorym nic sie nie stalo i te dwa biedaki ktore skopaly sie na smierc... Wielblady , reszta koni... dla nas jednak najwazniejsi byliscie wy... reszte znacie.
Po nim głos zabrała Sirhana dzieląc się swą wiedzą na temat Nergala, który to właśnie mógł zesłać na nich gadoludzi.
- Ten stwor mowil o Nergalu, albo jesli to imie sprawia wam trudnosc - Errze [Erra]. To babilonski bog rozsiewajacy zarazy. Uwielbia walke dla samej walki, zabijanie i niszczenie. Nawet zone zdobyl sila. U jej boku wspolrzadzi kraina zmarlych. To Ereszkigal. Jej imie jest wymieniane w pr... - zakaslala i pociagnela lyk rocienczonego woda wina, z buklaka, by przeczyscic gardlo - na papirusach i tabliczkach modlitewnych. Boja sie jej bogowie i smiertelnicy, gdyz jej wyroki sa surowe i nieodwracalne. Jej krolestwa nie opusci zaden smiertelnik, heros czy bog bez jej zgody. A charakter ma nieustepliwy i malo pogodny, gdyz krolowanie nie sprawia jej przyjemnosci - wladczynia "Krainy bez powrotu" stala sie z przymusu, porwana przez
demona i od tamtej pory nie wolno jej opuszczac podziemnego swiata. Na jej rozkaz umarli moga wypelznac na powierzchnie ziemi i pozerac zywych. Mieszka w palacu z lapis-lazuli, w centrum miasta, otoczonego siedmioma murami. Aby sie tam dostac trzeba przekroczyc rzeke "niszczaca czlowieka" i przejsc siedem bram w murach, placac
strzegacym ich straznikom wyznaczona cene. Dla kazdego jest nia co innego... - Sirhana spostrzegla, ze dala sie poniesc opowiesci, czym predzej wiec ja zakonczyla - Tak w kazdym razie prawia kaplani i ich pisma jakie przyszlo mi czytac. Nie wiem ile w tym prawdy. Sami pewnie musimy sie przekonac co nas czeka po "drugiej stronie".
Okazało się, że Valygarowi w czasie walki udało się schwytać jednego z napastników – przyszpilił go mieczem do podłoża by nie mógł uciec jak pozostali, tak więc wciąż był na powierzchni. Hjalmar i Lukryn wraz z wojownikiem poszli go przesłuchać. Jednakże sługa Nergala nie okazał się podatny na żadną z niemiłych “sugestii” wojowniczki północy ani rozmowny. Wyszło na jaw jedynie, że stwór jest ożywionym trupem. Nim ktokolwiek zdołał zaproponować coś innego, dziewczyna jednym ciosem miecza odrąbała gadowi łeb, uśmiercając go tym na dobre.
TURA 20
Czas: 24 dzień wyprawy, po wschodzie słońca, od około 07.00 do 10.00. Okolice Babilonu.
Rankiem wszyscy zaczęli zbierać się do drogi, jednakże zarówno członkowie drużyny jak Lukryn i Hjalmar odnosili się jedni do drugich z rezerwą i trzymali się od siebie z daleka. Niezręczną sytuację przerwała Kai, ku zaskoczeniu towarzyszy odzywając się do Hjalmar:
- Istota, ktora nas tu przyslala, kazala nam skierowac sie do Babilonu. Skoro zadala sobie tyle trudu, zeby doprowadzic do naszego spotkania, to moze do nas dolaczycie?
Okazało się, że wojowniczka północy i jej towarzysz także wybierają się do wspomnianego miasta, a dokładniej do znajdującej się w nim świątyni. Szybko uzgodniono, że chodzi o Esagil poświęconą Mardukowi, tym samym Hjalmar zyskała pewność, że drużyna jest tymi, o których mówił “wąż” i że przynajmniej na pierwszy rzut oka mają wspólny cel. Etrea dokonała prezentacji wszystkich członków drużyny, nie czekając aż sami podadzą swoje imiona. Wymieniono uściski dłoni, a Lukryn dodatkowo poczęstował wszystkich przednim winem, chcąc w ten sposób przypieczętować nową znajomość i przyjęcie ich do drużyny. Dzięki mapie Hjalmar, na której udało się zlokalizować miejsce potyczki ze sługami Nergala, dowiedzieli się, że rzeczywiście znajdują się w pobliżu Babilonu. Sirhana po przyjrzeniu się mapie doszła do wniosku, że łuna którą widzieli w nocy mogła oznaczać płonącą wioskę, znajdującą się po drodze do miasta. Wyruszyli w drogę. Po około dwóch godzinach ich oczom ukazały się zgliszcza zabudowań, co potwierdziło domysły wojowniczki pustyni. Kai pierwsza dostrzegła, że ktoś czai się w ruinach, ale to Haruka nie przebierając w słowach wypłoszyła nieznajomego z jego kryjówki...
W tym momencie ze zgliszczy wyskoczyl czlowiek [...]. Mial na sobie dziwny pancerz, wygladem mogl przypominac samuraja, ale tylko dla niedoswiadczonych podroznych. Po srodku [pancerza] miał metalowy okrag, wygladajacy jak przykrywa od garnka. Smieszny helm osuwal mu sie na czolo. Wygladal komicznie. Valygar parsknal smiechem. "Smiejcie sie obwiesie!" krzyknal nieznajomy "Zaraz poczujecie moj miecz w
swojej skorze. Nikt nie bedzie nazywal Joxera wspanialego tchorzem i sie z niego smial!!! Stancie do walki, najlepiej wszyscy naraz". Joxer chwycil za rekojesc miecza, szybkim ruchem wyciagnal go z pochwy po czym... miecz pofrunal w zgliszcza, a sam Joxer upadl na tylek. Helm zaslonil mu oczy...
Sirhana podjechała do mężczyzny i pomogła mu się podnieść po czym pozornie uprzejmym tonem poprosiła go o wyjaśnienia. Chwilę potem dołączył do niej Misiak.
Joxer po chwili namysłu opowiedział co robi w wiosce:
- Przybylem tu z dwiema przyjaciolkami, ale juz wioska plonela... hmmm... nie jestem pewien, ale chyba jakas armia Nargela czy Nargala czy jak tam tego zbojowi matka dala na imie, przeszla tedy kierujac sie w strone Babilonu. No ale moje przyjaciolki zajma go przez chwile... Ja tu zostalem aby pilnowac aby nikt niczego nie ukradl...
Początkowo nikt nie kwapił się do rozmowy z nieznajomym, ale nagle część członków drużyny zaczęła sprawiać wrażenie jakby już słyszeli o Joxerze Wspaniałym, a nawet go znali osobiście... Tak przynajmniej było w przypadku Etreii, która zasypała Joxera gradem pytań, próbując między innymi przypomnieć mu, że się już kiedyś spotkali oraz chcąc dowiedzieć się czy nie podróżuje aby w towarzystwie dwóch kobiet o imionach Xena i Gabriela...
Joxer częściowo potwierdził przypuszczenia Greczynki i zaproponował drużynie by zaczekali w wiosce na powrót Xeny, a wtedy dowiedzą się wszystkiego u samego źródła...
TURA 21
Czas: 24 dzień wyprawy, koło godz. 11.00, zgliszcza wioski w okolicach Babilonu.
Drużyna zdecydowała się skorzystać z propozycji Joxera i przeczekać południowy skwar w ruinach. Szczęśliwie w wiosce znajdowała się studnia z wodą zdatną do picia. Dzięki niej uzupełniono zapasy wody, napojono zwierzęta i w miarę oczyszczono się z cuchnącej posoki stworów Nergala. Amazonka odzyskała przytomność. Była ogólnie rozbita, ale z każdą chwilą czuła się lepiej. Drużyna była w trakcie ablucji, kiedy nagle w powietrzu zabrzmiał kobiecy głos nawołujący Joxera.
Sirhana, Kai, Valygar i Etrea pobiegli z ukrycia przyjrzeć się nowej osobie, która zawitała do wioski, a była nią:
[...] dlugowlosa blondynka, sredniego wzrostu, niezbyt krepej budowy, ale o wyraznie kobiecych ksztalatach. Dlugi kostur trzymala w rekach...
Joxer nazwał ją Gabbi i już chciał pochwalić się jej swoimi nowymi znajomymi, kiedy nagle dziewczyna na widok członków drużyny przybrała postawę do ataku...
- Joxer. Chodz do mnie - szepnela – [...] Rob co mowie idioto! To sa ludzie z mojej wizji... [...] Nie zblizajcie sie do mnie! – krzyknela, po czym chwycila Joxera i pobiegla w kierunku z ktorego przybiegla...
Zachowanie dziewczyny jak i jej słowa bardzo wszystkich zdziwiły. Pierwsza z zaskoczenie otrząsnęła się Etrea i ruszyła w pogoń za Gabbi czy też jak sama mówiła Gabrielą. Chwilę później dołączyła do niej Sirhana.
Kiedy pozostali członkowie drużyny – za wyjątkiem Hjalmar, która pozostała przy studni i Misiaka, który krzyknął, że za moment ich dogoni (zainteresowały go buteleczki z miksturami w pozostałościach jednej z chat) – dotarli do obu wojowniczek, nigdzie w zasięgu wzroku nie dostrzegli uciekinierów, ale za to zobaczyli że obie kobiety przyglądają się umieszczonym w ziemi trzem klapom....
Były zamknięte i wygladaly na szczelne (nie ma szpar, nic nie przeswituje miedzy deskami). Dookola jest pelno sladow. Widac, ze kazda z klap byla uzywana nie raz, a
wlasciwie dosc czesto - w przeciagu ostatniej godziny.
Etrea przyjrzała się z bliska śladom i odkryła, że nie ma potrzeby interesowania się prawym wejściem. Rakash obwąchał pozostałe, ale nie na wiele to się zdało. Greczynka postanowiła zaryzykować i otworzyła środkową klapę. Za nią znajdował się ciemny korytarz, tak wąski, że można było iść nim tylko gęsiego. Była tam też pochodnia, którą Etrea od razu podniosła i zapaliła. Zanim jednak uczyniła choć jeden krok, Kai stanowczo odebrała jej łuczywo i sama poszła przodem. Etrea tuż za nią.
Sirhana widząc, że nic niepokojącego się nie dzieje, sama zdecydowała się ostrożnie otworzyć klapę po lewej. Za nią także był ciemny, wąski korytarz, ale tym razem nie było żadnej pochodni – tylko pusty uchwyt. Wojowniczka pustyni zasugerowała, że może to właśnie oznaczać, że ktoś niedawno skorzystał z tego korytarza. Na jej propozycję spenetrowania go, odpowiedzieli Lukryn i Haruka. We trójkę ruszyli w ciemność... W ostatniej chwili podążyła za nimi Hjalmar, która w końcu zdecydowała się podjechać do drużyny. Valygar z kolei postanowił iść za Kai i Etreą, polecając Ayenne zostanie z Misiakiem i zaopiekowanie się zwierzętami oraz pilnowanie włazów...
Jednak tych dwoje wcale nie miało zamiaru stać bezczynnie i czekać na powrót pozostałych. Elf zaproponował Amazonce zbadanie trzeciego włazu. Jak uradzili tak zrobili. Jednak wycieczka w głąb podziemnych tuneli nie okazała się bezpieczna. Zaatakował ich ogromnych rozmiarów pająk. Jednak przegrał ze śmiercionośnymi strzałami Amazonki i zabójczą siła żywiołu ognia. Dalej czekało ich wyzwanie, któremu musiały sprostać ich umysły a nie ręce i celne oko. Pomyślne rozwiązanie zagadki otworzyło im dalszą drogę. A dodatkową nagrodą okazała się tajemnicza księga, którą nie omieszkali zabrać. Po czym wrócili na powierzchnię.
Tymczasem pierwsza grupa w osobach Kai, Valygara i Etreii przeprowadzała własne potyczki tyle, że słowne. Okazało się też, że zapomnieli paru rzeczy – wpierw Valygar wrócił się po miecz zdobyty w Orontes, a kiedy dotarli do komnaty z posągami starożytnych wojowników, Etrea uznała, że lepiej jeśli pobiegnie po kulę od Iszuma. Przypatrując się posągom odkryli, że jeden wygląda jakby brakowało mu oręża. Kiedy tylko umieścili mu w dłoniach miecz, rozległ się w powietrzu głos oznajmiający, że oto naruszyli spokój grobowca wielkiego herosa i wodza Dariona i jeśli chcą przejść dalej muszą odgadnąć ile ten ów miał lat. Wciśnięcie kamiennych płytek z odpowiednią cyfrą lub liczbą miało otworzyć kratę blokującą dalszą drogę. Zagadka nie była żadnym wyzwaniem dla Kai, która zdecydowanym ruchem wcisnęła liczbę 84. Nieoczekiwaną atrakcję zapewniła Etrea, która wyciągnęła z dłoni posągu miecz uznając, że jeszcze może im się przydać. Tym sposobem Kai w ostatniej chwili uniknęła ścięcia głowy przez opadającą kratę. Na szczęście tylko na zdenerwowaniu się skończyło, a krata otwarła się bez problemu po ponownym umieszczeniu miecza na miejscu.
Także ostatnia część drużyny nie próżnowała. Sirhana, Lukryn, Haruka i Hjalmar przemierzali wąski i mroczny korytarz, początkowo przy świetle pochodni a później kiedy odkryli, że ze ścian wydobywa się gaz ziemny, przy słabym blasku sztyletu Lukryna. W związku z tym ostatnim czekało ich nieco rozrywki gdyż Lukryn musiał przeczołgać się po Sirhanie, by znaleźć się z przodu i oświetlać drogę. Ich także nie ominęły zagadki. Pierwszą było odgadnięcie imienia bogini Tiamat. Znając je mogli przejść po odpowiednich kamiennych płytach z wyrytymi na nich literami, bez obaw, że płyty zarwą się pod nimi i spadną w kłębowisko węży. Drugą łamigłówką było właściwe dobranie ułożenia trzech dźwigni otwierających metalową kratę. Właściwą kombinacją okazało się ustawienie w symboliczny kształt głowy byka. Małe zamieszanie wynikło kiedy okazało się, że przejście otwiera się tylko na kilka sekund i że Sirhana została po jednej stronie kraty, a reszta kompani po drugiej. Jednak krata dała się ponownie otworzyć i już wszyscy w komplecie ruszyli w dalszą drogę...
A tymczasem potężny wojownik, Greczynka i milcząca rudowłosa niedługo mogli się cieszyć względnym spokojem i ciszą. Z obrzydzeniem odkryli, że z sufitu spadają im na głowy i plecy włochate pająki wielkości dłoni i nie tylko na spadaniu poprzestają. Kiedy ruszyli biegiem by jak najszybciej wyminąć kawałek korytarza rojący się od ośmionogich paskudztw drogę zastąpił im nad wyraz wyrośnięty krewniak pajączków:
Mial wysokosc dwoch roslych mezczyzn, prawie dosiegal sklepienia tunelu. Dlugie i masywne odnóza stapaly spokojnie i powoli a czulki badaly najblizsze otoczenie. Wojownicy zamarli na chwile. Mimo, iz sie nie ruszali kilkoro oczu potwora skierowalo sie w ich strone - pajak spostrzegl intruzow. Przeciagly pisk oznaczal tylko jedno – będzie atakowal. Valygar nie czekajac ani chwili dluzej skoczyl w jego strone
zamachujac sie toporem. Jednak szarzujacy pajak zdolal go uderzyc przednim
odnozem. Valygar odrzucony sila impetu polecial dwa metry do tylu padajac na
plecy. Kai w tym czasie szybko ocenila silne i slabe strony przeciwnika, dobyla sztyletów i rzucila w kierunku oczu. Jeden z nich minal cel, drugi go siegnal i utkwil w oku pajaka. Potwór pisnal jak rozwscieczony i uderzyl Kai odnozem. Wojowniczka upadla kawalek dalej. Tymczasem Etrea przeturlala się po ziemi obok pajaka, który nie zauwazyl jej. Valygar zdazyl juz wstac i sciskajac topór zaszarzowal na przeciwnika. Jednak ten zdolal powstrzymac go - wbijajace sie w ramie Valygara ostre odnóze wywolalo grymas bolu na ustach wojownika. Etrea korzystajac z nieuwagi przeciwnika ciela siekiera. Pol tylnej nogi opadlo na ziemie. Wsciekly Valygar znow zaatakowal z calej sily toporem mierzac w okolice paszczy jednak znów pajak odbil atak.
Jednoczesnie wszyscy zdali sobie sprawe w czym tkwi sila pajaka – przednie odnoza byly metalowe. To dlatego tak trudno bylo je urabac, zas tylne latwo odpadly po ataku Etrei bo byly normalne. Kai ciela mieczem jednak obrona pajaka na przodzie byla silniejsza. Wojowniczka postanowila wsliznac sie pod niego i zaatakowac podbrzusze, które jak sadzila bedzie delikatniejsze.
Metalowe odnoza chwilowo zagradzaly jej droge. Etrea nadal korzystala z tego, ze pajak nie przyklada uwagi do jej osoby. Odbiegla kawalek po czym rozpedzila sie i wskoczyla na korpus pajaka. Valygar widzac, ze nie zdola niezauwazony zblizyc sie zmarkowal kolejny atak tylko i wylacznie by przyciagnac jego uwage i odwrocic od poczynan obu kobiet. To dalo Kai mozliwosc wturlania sie pod pajaka. Unikajac tratujacych odnozy zaparla się i wbila miecz w odwlok kolyszacy sie nad nia. W tej chwili Etre siedzac chwiejnie na grzbiecie pajaka wbila siekiere najglebiej jak sie dalo. Pajak zaatakowany od dolu uniósl sie do góry na wyprostowanych nogach. Etrea
uchylajac sie przed zblizajacym sie sufitem spadla z hukiem na ziemie nie zdazywszy wyjac broni z powlok pajaka. Miecz Kai jednak nie poczynil wiekszych szkod. Valygar widzac obrót sprawy skoczyl na przednia noge jednak ta byla nie tylko metalowa ale i sliska. Gdy wyczul, ze sie zeslizguje odbil sie od niej i wyladowal obok bezpiecznie. Kai tymczasem wykonala kolejne ciecie w miejsce gdzie glowotulów laczy sie z odwlokiem. Etrea zdazyla sie podniesc z ziemi i ocenila swoje szanse bez broni w reku jako zerowe.
- Dajcie mi jakas bron do cholery! - krzyknela
Valygar dostrzegl swoj topor na ziemi i kopnieciem poslal go w strone Etrei.
Kai znalazla sie w opalach gdy pajak nabral ochoty na przebicie noga lezacej na ziemi pod nim kobiety. Unikajaca ciosow Kai wymsknela sie ze swojej pulapki i spostrzegla lezaca nieopodal pochodnie, ktora odrzucila rozpoczynajac walke a ktora teraz oswietlala im miejsce bitwy gdyz nadal plonela.
- Etrea, podpal cos! Zaatakuj go ogniem! - zawolala
Valygar znow wykorzystal moment i probowal dostac sie na grzbiet pajaka. Wybil sie z nóg i odbijajac sie od sciany wykonal salto konczac je na grzbiecie pajaka. Tymczasem Etrea scisnawszy w dloni topor Valygara uznala, iz mimo ze wyglada na masywny jest w sumie lekki (jak na ten typ ciezkiej broni), sadzila, ze trudno bedzie jej wykonac zamach ale udalo sie. Ciecie na odlew przecielo bok stwora i odcielo kolejne odnoze. Jednak sila zamachu pociagnela Etree dalej tak, ze topór uderzyl glosno w sciane i wypadl jej z rak. Siedzacy na pajaku Valygar dostrzegl to katem oka i poslal do Etrei
nieme zdanie "Jak go zarysowalas to udusze". Teraz gdy Etrea miala juz puste dlonie mogla ocenic czy uda sie jej podpalic cokolwiek, najblizej miala uciete odnoze pajaka, które moglo posluzyc jako nosnik ognia ale pochodnia byla za daleko. Valygar siedzac na pajaku wbil mu gleboko miecz mimo iz czul, ze zaczynaja mu dretwiec rece, Kai ciela po odnozach. Robal wygladal na niezniszczalnego. Nagle z jego oka uszkodzonego przez sztylet Kai zaczela splywac dziwna maz. Gigant sie zachwial jakby otumaniony. Przestal reagowac na ataki otrzymujac coraz wiecej ran. Nagle zapiszczal przeciagle.
- Tylko nie mowcie, ze wzywa mamusie! - krzyknal Valygar
- Zatkajcie mu gebe bo zaraz cos tu przelezie - odparla Kai
- Sama mu zatkaj, moze swoja noga - Etrea starala sie wygladac na rozbawiona
tym tekstem.
Tymczasem chwiejacy sie pajak padl na ziemie. Zdrowe nogi zalamaly sie pod nim. Valygar razem z nim zjechal kilka metrow w dol. Odglos tupotu setek nozek przerwal cisze...
Drugą ekspedycje także nie ominęło spotkanie z włochatymi pajęczakami, ale przynajmniej nie były przerośnięte ponad miarę. Hjalmar zasugerowała szybki bieg korytarzem przed siebie. Kiedy reszta poszła za jej radą, pająki zostały daleko w tyle a oni sami trafili do komnaty z obeliskiem, którego powierzchnie pokrywały liczne znaki, symbole i napisy w różnych językach. Kiedy jednak Haruka podeszła do niego bliżej z zamiarem przyjrzenia się... nagle z obeliska wyłoniła się Gabriela, grzmotnęła wojowniczkę kosturem w głowę i wybiegła z komnaty drugim wyjściem.
Ruszono za nią w pogoń korytarzem. Kiedy dotarto do rozwidlenia, Haruka z Sirhaną pobiegły za Gabrielą, która skręciła w odnogę, a Hjalmar i Lukryn ruszyli dalej korytarzem prosto – do znajdującej się na jego końcu drabiny.
Po walce z pająkiem Etrea podpaliła jego truchło, co nieco spowolniło ścigające ich mniejsze jego wersje. Obie kobiety wspierając rannego Valygara ruszyły przed siebie chcąc jak najszybciej oddalić się od małych napastników. W końcu dotarli do miejsca, w którym korytarz zrobił się szerszy, jego ściany ozdabiały hieroglify, a zamiast sklepienia ujrzeli wysoko nad swoimi głowami kamienny most...
W tej samej chwili przebiegły po nim Gabriela, Haruka i Sirhana. Kai zobaczyła, że z miejsca, w którym się znaleźli można się dostać na górę schodami i czym prędzej zaczęła się po nich wspinać, wcześniej jednak wymuszając na Etreii pozostanie z Valygarem.
Tymczasem trwał pościg za blondwłosą z kosturem...
Ostatnio zmieniony przez R dnia Sob 13:46, 04 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Zico
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 18 Wrz 2006
Posty: 4169
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdańsk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 1:41, 08 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
Res, duże dzięki za tematy PBMowe. Przydadzą się.
Przy okazji prośba. Gdybyś mogła jakoś oznaczać teksty MG...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
R
Niszczyciel Narodów
Dołączył: 18 Kwi 2006
Posty: 4179
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 1:54, 08 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
zwariowales <g>
to bylo 5-7 lat temu...
sama juz nie wiem co moje, co jego, a co reszty...
zreszta malo sie go sluchalam-sluchalismy
ale o tym kiedy indziej, w innym watku
NPCe to MG na pewno
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|